Tanuki

Tanuki.pl

Wyszukiwarka

Forum Kotatsu

News

Zima 2018 - zapowiedź sezonu

Avellana - 20.12.2017

Zima to kolejny sezon „wielkich powrotów” – tym razem zobaczymy nową część Cardcaptor Sakura, dalszy ciąg Basiliska oraz nową ekranizację Łowcy Dusz, czyli serii, która, o ile dobrze pamiętam, miała najwyższą śmiertelność istotnych fabularnie postaci wśród wszystkich tytułów emitowanych w RTL7. To się nazywa niezapomniane wrażenie. Poza tym sporo serii w sprawdzonej formule: słodkie dziewczęta lecące na bohatera, słodkie dziewczęta lecące na siebie nawzajem, słodkie dziewczęta robiące słodkie rzeczy, słodkie dziewczęta mordujące się brutalnie… Dla każdego coś miłego. Gdybym subiektywnie miała wskazywać, na co zwrócić uwagę w tym sezonie, postawiłabym chyba na szkolne komedie, ponieważ w tej kategorii widać parę obiecujących tytułów.

Zapowiedź wraz ze mną przygotowywali: IKa, Tablis, moshi_moshi, Kysz, Enevi oraz ursa, zaś parę słów o Fate/Last Encore napisał gościnnie Daerian. Zapraszamy do lektury, a od stycznia zapraszamy także na nasz blog, gdzie zaczną się pojawiać zajawki pierwszych odcinków.



Basilisk ~Ouka Ninpou Chou~ (Seven Arcs Pictures)
Adaptacja powieści / Premiera: 9.01.2018

Konflikt między rodami Iga i Kouga zakończył się niezwykle krwawo, ale po kilkunastu latach w kraju panuje spokój, a shinobi powoli odchodzą do przeszłości. Upadłe klany planują jednak wrócić do dawnej potęgi, a żeby to osiągnąć, muszą zdobyć wsparcie Hachirou Kougi i Hibiki Igi – niezwykłego rodzeństwa, które pozostawili po sobie Gennosuke i Oboro…

Jeśli oglądaliście serię telewizyjną z 2005 roku, zapewne wiecie, czego spodziewać po jej kontynuacji. Też jesteście nieco zdezorientowani po przeczytaniu powyższego akapitu? To mniej więcej tak jak ja, ale może zacznijmy od początku. Anime sprzed ponad dekady jest ekranizacją mangi, której pierwowzór stanowi książka napisana przez Fuutarou Yamadę w 1959 roku. Nie czytałam jej, więc nie mam pojęcia, na ile komiks i serial są jej wierne, ale jeśli zmieniono niewiele, to wydana w 2015 roku kontynuacja pióra innego pisarza, Masakiego Yamady, właściwie nie powinna mieć racji bytu… Chyba że coś przeoczyłam w trakcie seansu, ale fakt posiadania przez głowy wrogich sobie rodów wspólnego potomstwa chyba by mi nie umknął… Chociaż nie, enigmatyczny wstęp na stronie oficjalnej nowej serii sugeruje jakieś pokrętne użycie magii. Jak to ma działać, nie mam pojęcia, ale naciągane jest straszliwie.

Tak czy siak, patrząc na zwiastun i pamiętając, z czego zasłynęła poprzednia seria (efektowna rzeźnia, która potrafiła poruszyć dzięki wyrazistym bohaterom), można chyba śmiało napisać, że najprawdopodobniej czeka widzów powtórka z rozrywki, z tą różnicą, że tym razem po przeciwnych stronach staną brat i siostra, a nie kochankowie. Niestety mam wrażenie, że to był jednorazowy przepis na sukces, bo nie ma nic gorszego niż przygotowany bez jakiejkolwiek finezji odgrzewany kotlet. Aczkolwiek mogę się mylić, bo Junji Nishimura to doświadczony reżyser, a choć odpowiadający za scenariusz Shinsuke Oonishi nie ma zbyt dużego dorobku, to może wspólnie stworzą godnego następcę starszego Basiliska. Cóż, okaże się po premierze.

(e)



Beatless (Diomedea)
Adaptacja light novel / Premiera: 12.01.2018

Japonia, rok 2105 – sztuczna inteligencja osiągnęła tak wysoki poziom, że jej działania są dla ludzi niemal całkowicie niezrozumiałe. Po ulicach miast przechadzają się androidy, nazywane hiE. Przez wielu ludzi są one postrzegane jak przedmioty, jednak protagonista, Arato Endou, uważa, że powinno się traktować je na równi z ludźmi.

Brzmi to z lekka jak zapowiedź fantastyki naukowej zainteresowanej problemami etycznymi i faktycznie, autor oryginalnych light novel, Satoshi Hase, podejmował nieśmiałe próby nawiązania do tych kwestii, jednak w praktyce obrazki cycatych hiE lepiej niż skrót fabuły wyjaśniają, z czym mamy do czynienia. Część androidów wpada w szał i zaczyna atakować ludzi, inne zaś formują drużynę w celu walki z tymi pierwszymi, a przy okazji znajdują też czas na zabawę w harem protagonisty. Szału fabularnego tutaj nie będzie. Szału w czymkolwiek innym raczej też nie, bo studio Diomedea nie porywa, a i zwiastun potwierdza, że budżet do największych nie należał. Większe nadzieje może budzić reżyser, Seiji Mizushima, któremu wychodzi, jeżeli się postara. Ostatnio bywało z tym jednak krucho (patrz np. Concrete Revolutio), więc tonowałbym nadzieje. Zaletą jest za to, że oryginalna light novel jest skończona, więc po raz pierwszy od niepamiętnych czasów możemy liczyć na ekranizację o zamkniętej fabule.

(t)



Cardcaptor Sakura: Clear Card Hen (Madhouse)
Adaptacja mangi / Premiera: 7.01.2018

Po prawie dwudziestu latach na ekrany powróci jedna z najsympatyczniejszych i na pewno najlepiej ubranych magicznych dziewczynek, czyli Sakura Kinomoto. Cardcaptor Sakura: Clear Card Hen kontynuuje historię znaną z mangi Cardcaptor Sakura – Sakura i jej przyjaciele rozpoczynają licealne życie. Powraca także ukochany dziewczyny, Shaoran. Wspólnie przyjdzie im rozwiązać zagadkę magicznych kart, które z jakiegoś powodu straciły swoją moc. Oczywiście nie zabraknie polowania na nowe karty, magicznych popisów głównej bohaterki oraz jej pomocników, Yue i Cerberusa.

Szczerze mówiąc, z niecierpliwością oczekuję nowej odsłony tej klasycznej serii. Po pierwsze dlatego, że jestem ciekawa, jak radzi sobie grupa Clamp, o której ostatnimi czasy było raczej cicho, a po drugie, ponieważ pierwsza seria naprawdę mnie urzekła. Jestem bardzo ciekawa czy kontynuacja przygód Sakury ponownie zaczaruje mnie swoim klimatem i czy nieco doroślejsze postaci nie stracą nic ze swojego uroku.

Na razie mile zaskoczyła mnie lista płac, pełna osób, które pracowały przy pierwszej serii. Reżyserią ponownie zajmie się Morio Asaka, a scenariuszem Nanase Ookawa. Usłyszymy także tych samych seiyuu, co ostatnio, czyli między innymi Sakurę Tange w roli Sakury, Motoko Kumai jako Shaorana oraz Megumi Ogatę w roli Yukito. Stronę wizualną powierzono zaś studiu Madhouse. Nie chcę wyjść na niepoprawną optymistkę, ale w tym przypadku jestem wyjątkowo dobrej myśli.

(mm)



Citrus (Passione)
Adaptacja mangi / Premiera: 6.01.2018

Zainteresowania Yuzuko Aihary sprowadzają się do mody, zabawy i spotkań z przyjaciółmi. Życie jednak szykuje jej niespodziankę – z powodu ponownego małżeństwa matki zmuszona jest przenieść się do żeńskiego liceum, gdzie (według zapowiedzi) „ma zacząć się jej prawdziwa edukacja”. Jak łatwo się można domyślić (bo musi być jakiś dramatyzm), od razu naraża się niektórym uczennicom, a w szczególności poważnej przewodniczącej samorządu uczniowskiego – Mei. Po powrocie do domu Yuzu ku swojemu zaskoczeniu dowiaduje się, że jej Nemezis jest też jej nową siostrą, która zdecydowanie inaczej zachowuje się wobec niej w domu, niż w przestrzeni publicznej. Można by powiedzieć, że zdecydowanie bardziej „przyjacielsko”.

Citrus jest adaptacją sześciotomowej mangi yuri autorstwa Saburouty, która najwidoczniej na tyle przyciągnęła uwagę i zarobiła na siebie, że ktoś zdecydował się dać zielone światło na jej ekranizację. Za ekranizację zabrało się studio Passione które reżyserię powierzyło Takeo Takahashiemu (Spice & Wolf, Hinako Note, Rokka no Yuusha). Do scenariusza oraz do zaprojektowania postaci zatrudniono świeżynki bez większych dokonań w branży, odpowiednio Naokiego Hayashiego (scenariusz) i Izuro Ijuuina (projekt postaci). Manga nadal wychodzi (szósty tom ukazał się w sierpniu), tak więc zapewne niemożliwy będzie jakikolwiek logiczny sposób zakończenia fabuły, jednak projekt budzi spore oczekiwania fanów yuri, ponieważ jest to jedna z bardzo nielicznych pełnoprawnych adaptacja tytułu z tego gatunku w ostatnich latach. Dlatego przypuszczam, że pomimo sugestii udawanego kazirodztwa na seans mogą się skusić nawet ci, którzy wspomnianą tematyką plują dalej niż widzą.

(i)



Dame x Prince Anime Caravan (Studio Flad)
Adaptacja gry otome / Premiera: 10.01.2018

Wystarczy rzut oka na plakat promocyjny, by zorientować się, z jakiego rodzaju anime będziemy mieli do czynienia. Moda na serie na podstawie różnego rodzaju gier dla dziewcząt ma się dobrze i zapewne nie przeminie zbyt szybko, chociaż ostatnimi czasy podobnych produkcji powstaje jakby trochę mniej. Schemat jednak najczęściej jest ten sam – mamy słodką i niewinną heroinę, wokół której kłębi się stado bardzo przystojnych i zazwyczaj szarmanckich panów. Tym razem protagonistka ma na imię Ani i jest księżniczką niewielkiego, pokojowo nastawionego królestwa, która wybiera się na niezwykle ważną uroczystość, podczas której dwa potężne państwa mają podpisać traktat pokojowy. Przedstawicielem zmilitaryzowanego królestwa Mildonii jest zapatrzony w siebie książę Narek, zaś reprezentantem wyznaniowego państwa Serenfaren uwielbiany przez poddanych książę Ruze. Oczywiście dwóch panów to zbyt mało jak na takie widowisko, nie zabraknie więc także pomniejszych arystokratów i żołnierzy.

Co tu dużo mówić, włosy bohaterów będą we wszystkich kolorach tęczy, ich osobowości zróżnicowane, ale niezbyt skomplikowane, nie zabraknie również powiewających peleryn. Obawiam się tylko, że otoczna tyloma „pawiami” protagonistka może wypaść raczej blado i nijako. Poza tym ważna informacja jest taka, że oryginalna fabuła (inna niż w grze) będzie miała charakter epizodyczny, co zapewne pozwoli poświęcić każdemu z panów odpowiednio dużo czasu. Niestety ekipa produkcyjna nie nastraja optymistycznie, gdyż reżyserię powierzono bardzo niedoświadczonemu Makoto Hoshino, a scenariusz niezbyt utalentowanemu (przynajmniej tak wynika z jego dotychczasowych dokonań) Naruakiemu Kobayashiemu. Produkcją zajmie się niewielkie studio Flad. Cóż, chyba szykuje się kolejna wyjątkowo przeciętna haremówka z tendencją spadkową, ale może będzie przynajmniej śmieszna?

(mm)



Darling in the Franxx (A­‑1 Pictures / Trigger)
Seria oryginalna / Premiera: 13.01.2018

W odległej przyszłości Ziemia jest na tyle zniszczona, że ludzkość została zmuszona do stworzenia olbrzymich ruchomych fortec. Jednakże zrujnowany ekosystem to nie jedyne zagrożenie dla ocalałych, ponieważ świat nękają tajemnicze potwory, do walki z którymi stają młodzi piloci humanoidalnych robotów. Za sterami tych maszyn, zwanych Franxx, zasiadać musi naprawdę zgrany duet, a tak się składa, że nastoletni Hiro drugiej połówki nie posiada. Oczywiście do czasu, kiedy to na jego drodze staje tajemnicza Zero Two i proponuje chłopakowi współpracę.

O, znowu postapokalityczna rzeczywistość. O, znowu mechy. O, znowu nastoletni piloci. Gdzie ja to już?… Ale nieważne, nie o oryginalność tu chodzi, mimo iż seria to projekt autorski, pozbawiony pierwowzoru. Ponieważ podobne pomysły widzieliśmy wiele razy, to całość trzeba odpowiednio udziwnić, żeby czymś się wyróżniała. Już sam tytuł brzmi dość absurdalnie, ale czego się nie robi dla oglądalności… Na dobry początek mamy projekty mechów, które z praktycznością rozmijają się o lata świetlne, a czy to samo będzie dotyczyło fabuły, to się dopiero okaże. Reżyser pracował już przy kilku nietypowych projektach, jak np. Tengen Toppa Gurren Lagann, więc wie, co to zakręcona seria, ale za sterami produkcji stanął dopiero przy okazji The Idolm@ster, a Darling in the Franxx to dopiero jego drugi niezależny tytuł, więc trudno stwierdzić, co z tego wyjdzie. Na dwoje babka wróżyła również w przypadku scenarzysty, bo z jednej strony Naotaka Hayashi nadzorował pisanie scenariusza takiego Steins;Gate, ale jest również autorem Plastic Memories. Po zwiastunie widać, że seria może niekoniecznie będzie miała olśniewającą grafikę, ale projekty postaci Masayoshiego Tanaki są miłe dla oka, a i oprawa muzyczna jest niczego sobie. Przyznam, że nie mam zielonego pojęcia, co o tym myśleć, ale ponieważ lubię te klimaty, to po prostu przekonam się na własne oczy, czy warto było czekać. Wszystkim potencjalnym widzom proponuję zrobić to samo.

(e)



Death March kara Hajimaru Isekai Kyousoukyoku (Connect / Silver Link)
Adaptacja light novel / Premiera: 11.01.2018

Wbrew pozorom nie należy się tu obawiać ponurej wojennej dystopii – tytułowy „death march” to ogólne przeciążenie niekończącą się pracą, z którego pewien programista wyrywa się pewnego dnia, gdy tak po prostu budzi się w innym świecie. Szczęśliwy zbieg okoliczności obdarza go nieprzyzwoitym wręcz bogactwem, zatem nasz bohater może spędzać czas, zwiedzając nowy świat i poznając piękne niewiasty… A, poza tym powinien dobiegać trzydziestki, ale z jakiegoś powodu wygląda teraz jak nastolatek. Innymi słowy, zapowiada się kolejna „innoświatowa haremówka”, podejrzanie kojarząca się z opowieścią o pewnym młodzieńcu i jego smartfonie, z którą mieliśmy okazję męczyć się w sezonie letnim.

Odrobinę – ale tylko odrobinę optymizmu można poczuć, jeśli spojrzymy na listę twórców. Kento Shimoyama pracował przy udanych Binbougami ga! i Servant x Service, a Shin Oonuma nie tylko wyreżyserował bardzo sympatyczne Baka to Test to Shoukanjuu, ale nawet wykrzesał coś z dość sztampowego Rakudai Kishi no Cavalry. Kto wie, może panowie dokonają cudu i zrobią z tego anime rzecz przynajmniej nadającą się do obejrzenia na jeden raz?

(a)



Fate/Extra: Last Encore (SHAFT)
Adaptacja visual novel / Premiera: 28.01.2018

Marka Fate kontynuuje natarcie. Tym razem nadszedł czas na ekranizację gry Fate/Extra, stanowiącej kolejną alternatywną historię w stosunku do Fate/Zero i Fate/stay night. Niewiele można powiedzieć o fabule, aby nie zepsuć przyjemności osobom nieznającym gry, warto jednak wspomnieć, że za oryginalną historię odpowiada Kinoko Nasu i przynajmniej w mojej opinii prezentuje ona poziom stanowczo wyższy niż Fate/Apocrypha. Z drugiej jednak strony, nawet gdybym chciał napisać coś o fabule, nie wiem, czy byłbym w stanie – ponieważ za ekranizację serii odpowiada studio SHAFT i jego reżyserzy – Yukihiro Miyamoto i Akiyuki Shinbou. Którzy wyraźnie postanowili ponownie zaskoczyć wszystkich.

Nawet osoby znające grę na tym etapie nie wiedzą, co zamierza studio. Wykupiono różne czasy antenowe, seria ma dwa podtytuły, zapowiedzi sugerują równoczesną realizację wykluczających się ścieżek fabularnych, w zwiastunach pojawia się równocześnie męska i żeńska postać gracza (w grze płeć wybiera się początku i nie ulega ona zmianie), w tle kołaczą informacje o zmodyfikowanym scenariuszu Fate/Extra przygotowanym przez Nasu na potrzeby gry­‑kontynuacji Fate/Extella, która to wersja być może ma być ekranizowana – innymi słowy, studio stanowczo osiągnęło efekt zaskoczenia wszystkich fanów. Na tym etapie podejrzewam, że osoby nieznające świata Extra mogą łatwiej zrozumieć tę serię niż wieloletni fani.

Na razie znamy tylko część obsady – w roli Red Saber (nie mylić z Saber of Red z Fate/Apocrypha) wystąpi Sakura Tange (Sakura z Cardcaptor Sakura, Assassin of Black z Fate/Apocrypha), w roli głównego bohatera Atsushi Abe (Mashiro z Bakuman, Touma z Toaru Majutsu no Index), zaś w rolach innych Sług potwierdzono obecność Ai Nonaki, Kousuke Toriumiego, Kunihiko Yasuia i Urary Takano. Za muzykę odpowiada weteran Satoru Kousaki. Podsumowując – czekam z niecierpliwością i wiążę z tą serią duże nadzieje. Oby się spełniły!

(d)



Gakuen Babysitters (Brain's Base)
Adaptacja mangi / Premiera: 7.01.2018

Kiedy Ryuuichi i Kotarou tracą rodziców w katastrofie lotniczej, w sukurs przychodzi im dyrektorka akademii Morinomiya, która w ten sam sposób straciła syna i synową. Zapewnia ona chłopcom opiekę i dach nad głową, jest jednak jeden warunek – starszy z braci, Ryuuichi, musi pracować w przedszkolu akademii jako opiekun niesfornych maluchów.

Wszystko wskazuje na to, że mimo dość dramatycznego zawiązania fabuły dostaniemy bardzo ciepłe i pocieszne okruchy życia połączone z komedią. Odpowiednio pokazane małe dzieci i „trudy” opiekowania się nimi to ostatnimi czasy prawdziwy przepis na sukces. Wydaje się więc, że i Gakuen Babysitters doczeka się sporej grupki fanów, bardzo możliwe, że zupełnie zasłużenie. Na razie nie widzę nic, co dyskwalifikowałoby serię lub zapowiadało przesłodzony koszmarek, acz nie spodziewam się też nadmiaru realizmu. Na pewno dużą zaletą anime jest fakt, że powstaje na podstawie mangi (inna sprawa, że niezakończonej). Martwi natomiast zielony niczym szczypiorek na wiosnę reżyser, Shusei Morishita. Znacznie lepiej wypada scenarzystka, Yuuko Kakihara, mająca na koncie serie bardzo dobre (Chihayafuru 2, Sakamichi no Apollon) i kilka przeciętnych. W rolach głównych usłyszymy Koutarou Nishiyamę, Yuuichirou Umeharę oraz Nozomi Furuki. Cóż, być może nie będzie to hit sezonu zimowego, ale na pewno warto rzucić okiem na kilka pierwszych odcinków. Dobrych okruchów życia nigdy za wiele, poza tym nic nie rozgrzewa lepiej w mroźny, szary wieczór.

(mm)



Grancrest Senki (A­‑1 Pictures)
Adaptacja light novel / Premiera: 6.01.2018

Opis fabuły zapowiada się raczej sztampowo: kolejny świat fantasy, pogrążony w chaosie wojen między panującymi, którzy dysponują szczególnymi mocami, w tym przypadku świętymi pieczęciami zwanymi Crest. Powinni ich używać dla dobra ludu, ale wykorzystują je raczej dla własnej korzyści i powiększenia swoich dominiów. Wyzwanie mają im rzucić wędrowny rycerz Theo, który pragnie stać się silniejszy, by wyzwolić rodzinne miasto spod władzy tyrana, oraz samotna czarodziejka Siluca. Żeby dopełnić listy kalk, zawierają oni ze sobą „wieczny” pakt…

Z całą pewnością zainteresowanie tym tytułem budzi nazwisko autora oryginału, ośmiotomowej obecnie light novel, a wcześniej twórcy Kroniki wojny na Lodoss – Ryou Mizuno. Nawet jeśli jest to tylko próba powtórzenia tamtego sukcesu w nowym pokoleniu widzów i zapewne w odświeżonej zgodnie z duchem czasu formie, osobiście nie miałabym nic przeciwko dobremu fantasy (jak wiadomo, fantasy jest sporo, ale dobrego na lekarstwo) z wiarygodnymi bohaterami, bogatym światem i wartką akcją. Ale czy Grancrest Senki takie będzie? Cóż, z trailera wynika, że przynajmniej postaci będzie sporo, co zwiększa szansę na kogoś fajnego (niekoniecznie głównego bohatera), a i w gronie seiyuu jest kilka znanych nazwisk; to już coś. Pewnym optymizmem – co prawda dopiero po nowszych jego dokonaniach – napawa nazwisko reżysera Mamoru Hatakeyamy. O studiu A­‑1 Pictures różnie można mówić, ale na pewno ma doświadczenie i kilka niezłych serii właśnie w klimatach fantasy na koncie. Przypuszczam, że każdy fan tego gatunku na swojej liście „do obejrzenia” Grancrest Senki zaznaczy.

(u)



Hakata Tonkotsu Ramens (Satelight)
Adaptacja light novel / Premiera: 12.01.2018

Adaptacja light novel Chiaki Kisaki z ilustracjami Hako Iichiiro. Akcja rozgrywa się w Fukuoce, z pozoru spokojnym mieście, kryjącym jednak mroczne tajemnice. Okręg Hakata jest domem dla wszelkiej maści przestępców, morderców, zabójców, informatorów, prywatnych detektywów i generalnie wszystkich, którzy mają coś na sumieniu, a jak głosi miejska legenda, przybywa tam też tajemniczy zabójca polujący na przestępców.

W rolach głównych widz usłyszy doświadczonych seiyuu, czyli Daisuke Ono, Yuusuke Kobayashiego i Yuukiego Kajiego. Reżyserię powierzono Kenjemu Yasudzie (Shugo Chara, Arata Kangatari). Shougo Yasukawa (Terra Formars, Nejimaki Seirei Senki: Tenkyou no Alderamin, Shokugeki no Soma) będzie odpowiadał za scenariusz, a Hidenori Inoue za projekty postaci.

Na razie szału nie ma, po materiałach promocyjnych mam jednak nadzieję, że otrzymamy produkt raczej z wyższej niż niższej półki, a mniej doświadczeni twórcy staną na wysokości zadania. Widać bowiem, że koncept postaci bardzo wyraźnie nawiązuje do takich tytułów jak Cowboy Bebop, czy Baccano!, które to wrażenie to podtrzymuje dobrze zmontowany zwiastun serii. Na plus należy zapisać, że w przeważającej większości są to postacie dorosłe. Jednak jak wiadomo, promocja dźwignią handlu, a produkt finalny może się różnić zasadniczo od podkoloryzowanej zapowiedzi. Mam tylko nadzieję, że w tym przypadku będzie inaczej.

(i)



Hakumei to Mikochi (Lerche)
Adaptacja mangi / Premiera: 12.01.2018

Zapowiada się seria relaksująca, jak rzadko kiedy. Tytułowe Hakumei oraz Mikochi to dwie dziewięciocentymetrowe istotki, zamieszkujące stosownie niewielki domek w środku lasu. Jeśli chodzi o zarys fabuły, to wszystko, co trzeba wiedzieć, bo manga, jak i najpewniej serial, to zdecydowanie okruchy życia. Żadnych wielkich dramatów, zarówno osobistych, jak i społecznych, nie ma się co tutaj doszukiwać. Obie „skrzatki” zajmują się domem, spotykają się ze znajomymi (innymi skrzatami oraz zwierzętami) i to w zasadzie tyle. Problemy, które je spotykają, są drobne, podobnie jak całe ich życie.

Nic złego w serii, która swoje ambicje ogranicza do bycia sympatyczną, tym bardziej, że zanosi się na całkiem sprawną w tym temacie. Na pewno pomoże w tym oryginalna manga, która była rysowana z sercem. Mangaka Takuto Kashiki szczerze lubi tego rodzaju „ciepłe” historie, a przedstawiać las i zamieszkujące go stworzenia wręcz uwielbia. Niektóre kadry są przepiękne, a patrząc po zwiastunach, powinno udać się przynajmniej część z tej magii przenieść na ekran, tym razem w soczystych, lecz delikatnych barwach, które wnoszą sporo życia w świat przedstawiony. Muzyka Evana Calla również wydaje się bardzo stosowna, z powodzeniem czerpiąc ze spokojnych rytmów country i folku.

(t)



Hakyuu Houshin Engi (C­‑Station)
Adaptacja mangi / Premiera: 12.01.2018

Dla polskiego fandomu Houshin Engi zajmuje miejsce szczególne. Poprzednia ekranizacja, przetłumaczona jako Łowca dusz, była jednym z pierwszych szeroko dostępnych anime puszczanym na kanale RTL 7 i dla wielu jednym z pierwszych w ogóle kontaktów z japońską animacją. Również dla mnie, i przed kilkunastu laty byłem poprzednią ekranizacją zachwycony. Nie tak dawno temu postanowiłem odświeżyć sobie tę historię, łyknąłem więc wszystkie dwadzieścia trzy tomy oryginalnej mangi, czym potwierdziłem, że mój gust za młodu był nie najgorszy, jest to bowiem po prostu świetny shounen. Pomysłowe i efektowne walki, charyzmatyczne postaci, wciągająca i całkiem niegłupia historia – zdaje się mieć komplet wszystkiego, czego byśmy chcieli wymagać, a jako bonus całość jest ujęta jest w niebanalnym wschodnim stylu, przedstawiona historia jest bowiem wzorowana na chińskich eposach oraz legendach.

Jej osią jest walka nieśmiertelnych, do których należy protagonista Taikobo, z lisią demonicą Dakki, która zdołała uwieść cesarza i za jego pośrednictwem przejęła kontrolę nad całym krajem. Z czasem staje się to wszystko bardziej skomplikowane, ale akcja nigdy nie traci werwy. Jeśli chodzi o ekranizowanie, jest to więc niemal samograj. Niestety owo „niemal” wywołuje ciarki po plecach. Studio C­‑Station, ehhhhhh… mają na koncie kilka średniawych serii o idolach i jakieś badziewia o cyckach. Gdzie im do robienia shounena, gdzie trzeba walki animować. Stosownie do ich kompetencji pierwszy zwiastun jest beznadziejny. Na reżysera też nie ma co liczyć – to jego pierwszy większy projekt. W efekcie nie wiem, czy w ogóle warto na ten serial spojrzeć, jest w końcu manga i stara wersja...

(t)



Itou Junji: Collection (Studio Deen)
Adaptacja mangi / Premiera: 7.01.2018

Polskiemu czytelnikowi nie trzeba przedstawiać Junjiego Itou, jednego z czołowych twórców mangowych horrorów. Mieliśmy okazję zapoznać się już z różnymi jego dziełami, a przy okazji przekonać się, że jest to autor, który zdecydowanie lepiej czuje się i sprawdza w krótkiej formie. Tym bardziej dobrą wiadomością jest więc to, że do ekranizacji zostały wybrane właśnie mangowe opowiadania z dwóch jego zbiorów: Itou Junji Jisen Kesshaku­‑shuu oraz Ma no Kakera. Twórcy anime celowo nie zamierzają ujawniać, które dokładnie historie trafią na ekran – ba, zapowiedzieli wręcz, że niekoniecznie musimy w nich zobaczyć postaci pokazane na plakacie promocyjnym!

Fani horrorów nie są specjalnie rozpieszczani – bardzo rzadko kiedy do ekranizacji wybierane są tytuły „czyste” w tym gatunku, zwykle stawia się raczej na mroczne i atrakcyjne cukierki dla oka, z grzeczności udające, że zamierzają widza straszyć. Pytanie brzmi oczywiście czy – i na ile – wersja telewizyjna złagodzi mangowy pierwowzór, miejscami mocno drastyczny i nastawiony na wywołanie obrzydzenia. Pytanie też, czy to, co robiło wrażenie na pełnych detali kadrach komiksu, sprawdzi się tak samo po wprawieniu w ruch… Niestety ani reżyser, ani scenarzysta nie są szczególnie doświadczeni – chociaż z drugiej strony ta seria sprawia wrażenie na tyle nietypowej, że to nie musi przeszkadzać. Na wszelki wypadek uprzedzamy, że to będzie najprawdopodobniej propozycja dość niszowa, tylko dla widzów o mocnych nerwach… i żołądkach.

(a)



Karakai Jouzu no Takagi­‑san (Shin­‑Ei Animation)
Adaptacja mangi / Premiera: 8.01.2018

Zaczepiać, podpuszczać i ogólnie żartować sobie z kogoś trzeba umieć. Umie to – jak mówi sam tytuł – pewna gimnazjalistka, Takagi. Nie umie tego natomiast jej kolega ze szkolnej ławy, Nishikata, który raz za razem daje się jej podpuszczać, chociaż przysięga, że pewnego dnia uda mu się odegrać. Innymi słowy – komedia i okruchy życia, w dodatku zapowiadające się bardzo sympatycznie. Na pewno nie szkodzi, że w głównych rolach obsadzono bardzo zdolnych seiyuu – Rie Takahashi (m.in. Megumin w KonoSuba, Emilia w Re: Zero) oraz Yuukiego Kajiego (m.in. Eren w Shingeki no Kyojin, Todoroki w Boku no Hero Academia) – wbrew pozorom w tak prostej fabule dobra gra aktorska ma duże znaczenie.

Obawy może budzić mało doświadczony reżyser (chociaż wspiera go mająca duży dorobek Michiko Yokote, a także tajemnicza zapowiedź, że „wewnątrz” tego anime znajdzie się także ekranizacja drugiej mangi tego samego autora, Ashita no Doyoubi. Czy będzie to tylko przeplatanie się segmentów, czy też jakiś inny zabieg – to dopiero zobaczymy. Tak czy inaczej wydaje się, że amatorzy szkolnych okruchów życia powinni z pewnością rzucić okiem na to anime.

(a)



Killing Bites (Liden Films)
Adaptacja mangi / Premiera: 13.01.2018

Generalnie lubię seriale, które wiedzą, czym są. Ten wie, że jest bezrozumną jatką z futrzakami i dodatkiem cycków. Fabuła jest taka, że skrzyżowano ludzi z innymi ssakami, żeby tak powstałe hybrydy tłukły się w podpakowanej wariacji na temat walk kogutów, ku uciesze obstawiających zakłady. Hitomi, której pojedynki będziemy śledzić, jest w połowie miodożerem, które są znane ze swojej waleczności. Owa dzikość charakteru jest u niej uzupełniona typowo ludzkim upodobaniem do obcisłej bielizny.

Opowiastka ta jest tak prosta, że aż błyskotliwa; trudno wręcz wyobrazić sobie, co by można w niej poprawić. Podpowiem – można by dodać futrzakowe battle royale, co istotnie następuje w dalszej części akcji. Niestety, nie oznacza to, że jest to historia pozbawiona wad. Mają one postać nastoletniego protagonisty Yuuty, który nie służy absolutnie do niczego poza ślinieniem się i obściskiwaniem kobieco­‑zwierzęcych krągłości. Pozostaje liczyć, że jego obecność w serialu zostanie ograniczona do minimum.

Za ekranizację odpowiada studio Linden Films, dające gwarancję, że będzie to bieda, aż piszczy. To dobrze – mam wrażenie, że oddanie tej franczyzy w ręce sensownych ludzi byłoby zaprzeczeniem zamysłu, z którym mamy tutaj do czynienia.

(t)



Koi wa Ameagari no You ni (Wit Studio)
Adaptacja mangi / Premiera: 12.01.2018

Po niefortunnej kontuzji, która zakończyła jej lekkoatletyczną karierę, nastoletnia Akira Tachibana zaczyna dorywczą pracę w restauracji, gdzie spotyka swoją pierwszą miłość. I wszystko byłoby zapewne łatwe i piękne, gdyby nie fakt, że obiekt uczuć licealistki, Masami Kondou, to czterdziestopięcioletni rozwodnik z małym dzieckiem. A że dziewczyna jest małomówna i nieśmiała, a pan średnio ogarnięty? Nikt nie mówił, iż będzie łatwo. Za to na pewno można się spodziewać wielu niezręcznych sytuacji…

Co jak co, ale taki pomysł na fabułę brzmi ryzykownie, a jednocześnie już nieraz pojawił się w japońskich komiksach. Rzadko kiedy jednak tego rodzaju manga dostawała ekranizację… Nie taki jednak diabeł straszny, bo sama realizacja wcale nie jest już taka upiorna. Wyraźnie widać, że odpowiedzialnej za nadal wydawany pierwowzór Jun Mayuzuki zdecydowanie bardziej zależy na opowiedzeniu historii o dorastaniu niż na przedstawieniu płomiennego i zakazanego romansu. Całość jest naprawdę stonowana i spokojna, niezbyt dynamiczna i w postaci anime będzie raczej nieco pikantnie doprawionym kinem obyczajowym niż pełnoprawnym romansem. Zwłaszcza, że ze względu na status wydawniczy raczej nie ma co liczyć na w pełni niezależne od komiksu zakończenie.

Ostatecznie jednak trudno stwierdzić, co z tego serialu wyjdzie, bo choć zwiastun zapowiada całkiem udaną oprawę graficzną i bardzo ładny motyw muzyczny w wykonaniu Aimer, to informacje na temat ekipy produkcyjnej są dosłownie szczątkowe, a odpowiedzialny za reżyserię Ayumu Watanabe pracował nad różnej jakości tytułami, więc na dwoje babka (z fusów) wróżyła. Poczekamy, zobaczymy.

(e)



Kokkoku (Geno Studio)
Adaptacja mangi / Premiera: 7.01.2018

Kiedy jej brat i bratanek zostają porwani przez tajemniczą sektę, Juri z pomocą rodziny oraz pewnego kamienia ukrytego przez jej dziadka przenosi się w inny wymiar rzeczywistości, zwany Stasis, gdzie nie płynie czas. Jednak kiedy wkradają się do bazy porywaczy, napotykają tam innych ludzi potrafiących poruszać się w zatrzymanym czasie. W dodatku w cieniach przemykają jakieś groteskowe, potworne stworzenia… Czy Juri i jej bliskim uda się wrócić do normalnego życia?

A to już nazwałabym intrygującą zapowiedzią. Na liście dodatkowych plusów znajduje się fakt, że oryginał stanowi zakończona (w 2014 roku) i zaledwie ośmiotomowa manga, w dodatku swego czasu nominowana do branżowej nagrody. Może jest szansa na anime nieurwane i niebędące tylko reklamą, a pełnoprawną i domkniętą adaptacją? Ponadto grono bohaterów stanowią osoby dorosłe, w tym nawet mocno dojrzałe, co też brzmi moim zdaniem zachęcająco; jeszcze bardziej to, że stanowią rodzinę, a nie mniej lub bardziej przypadkową grupkę, a ich celem jest wyłącznie ratowanie swoich, zamiast świata czy jakiegoś status quo. To powinno wnieść pewną świeżość w ich relacje i interakcje. Właściwie im dłużej o tym piszę, tym bardziej mi się to założenie podoba.

Mniej zachwycają mnie materiały promocyjne, z których wynika, że będziemy mieć do czynienia z dość realistyczną, a jednocześnie klasyczną w produkcjach dla starszych widzów kreską (oraz pewną dawką krwi i przemocy), ale i sporą ilością niespecjalnie współgrającego z nią CG. Zobaczymy, co z tego wyniknie. O twórcach, przede wszystkim reżyserze i scenarzyście, trudno powiedzieć coś konkretnego, o Geno Studio zaś wiemy na razie tyle, że powstało w nietypowych okolicznościach i Kokkoku jest jednym z pierwszych jego własnych projektów. Pozostaje mieć nadzieję, także z uwagi na nasze, czyli widzów dobro, że będzie projektem (w miarę) udanym.

(u)



Miira no Kaikata (8bit)
Adaptacja mangi / Premiera: 12.01.2018

Miira no Kaikata zaintrygowało mnie już przy okazji pierwszej zapowiedzi, ostatecznie anime z mumią w roli maskotki nie powstają zbyt często. Nie wieszczę opisywanej historii Bóg wie jakiego sukcesu, ale też nie spodziewam się porażki – ot, liczę na sympatyczną i pełną humoru rozrywkę, która pozwoli mi się odprężyć po całym dniu. Ale o czym ma właściwie być ta seria? Otóż Sora Kashiwagi otrzymuje od ojca, poszukiwacza przygód i awanturnika, nietypowy prezent – mumię miniaturkę! Siłą rzeczy zaskoczony licealista zmuszony jest zaopiekować się starożytną istotą. I tu chwila konsternacji: na czym właściwie polega opieka nad mumią? Sora będzie zmieniał jej bandaże? Nacierał olejkami? Karmił (bogowie egipscy wiedzą, czym)? Ja zupełnie serio jestem ciekawa, jak to ma wyglądać, tym bardziej, że na plakacie oprócz głównych bohaterów widać stadko innych postaci, także obdarzonych słodkimi maskotkami.

Z rzeczy, które łatwiej wywróżyć z fusów – pierwowzór (czyli komiks internetowy) wskazuje na to, że całość będzie miała raczej charakter epizodyczny i bardzo lekki. Po drugie, raczej nie otrzymamy zamkniętej całości, jako że wspomniana manga nadal się ukazuje. Zastanawia natomiast ekipa produkcyjna, reżyser, czyli Kaori, nie ma na koncie zbyt wielu dzieł, za to wszystkie są komediami, ocenianymi przynajmniej przyzwoicie. Dużo pewniej wygląda scenarzystka, Deko Akao, która co prawda miała wzloty i upadki, ale pracowała przy kilku naprawdę dobrych anime i to całkiem niedawno. Stroną wizualną zajmie się studio 8bit. Sądząc po dostępnych informacjach, Miira no Kaikata zapowiada się na przyjemną i bardzo niepoważną serię, która ma szansę sprawdzić się jako remedium na kiepskie samopoczucie. Pod warunkiem, że twórcy nie przeszarżują z szalonym humorem.

(mm)



Mitsuboshi Colors (Silver Link)
Adaptacja mangi / Premiera: 7.01.2018

Gdzieś na terenie tokijskiego parku w dzielnicy Ueno znajduje się niepozorna chatka, w której tak naprawdę mieści się siedziba strzegącej sprawiedliwości i pokoju w całej okolicy tajnej organizacji „Kolory”, za której stworzenie odpowiadają… trzy uczennice podstawówki. Yui, Kotoha i Sacchan podchodzą do swoich misji bardzo poważnie, ale muszą się mieć na baczności, bo ich misterne plany w każdej chwili może pokrzyżować policjant z pobliskiego posterunku!

No dobrze, bądźmy szczerzy – powyższy wstęp brzmi poniekąd absurdalnie nawet założywszy, iż mamy do czynienia z komedią… Jednak z drugiej strony, gdyby spojrzeć na to z perspektywy głównych bohaterek, takie zawiązanie fabuły wcale nie jest takie niedorzeczne i zapowiada masę niesamowitych przygód w parku miejskim. Wszystko jest kwestią punktu odniesienia i wyobraźni. Przynajmniej w teorii, bo pierwowzoru nie znam, a pozornie lekka opowiastka o uroczych i pomysłowych małolatach łatwo może się przekształcić w nudny i co gorsza przesłodzony i może nawet pretensjonalny produkt wywołujący natychmiastowe mdłości w zestawie z próchnicą. Aczkolwiek po zwiastunie widać, że chociaż dziewczynki będą miały raczej standardowe charaktery, to mogą się okazać całkiem sympatycznymi bohaterkami. Co jest w sumie dosyć istotne, bo fabuła będzie pewnie grała drugie skrzypce.

Cóż, czas pokaże, bo reżyserujący Tomoyuki Kawamura nie miał się okazji szczególnie wykazać, a to, co do tej pory stworzył, zapowiada rozrywkę średniej jakości. Trochę większe nadzieje daje osoba scenarzysty, ale i w tym przypadku też tak naprawdę nie wiadomo. Podejrzewam, że największe znaczenie będzie miała jakość materiału źródłowego, a że epizodyczny charakter fabuły dobrze nadaje się na jednosezonowe anime, to tylko tym lepiej.

(e)



Märchen Mädchen (Hoods Entertainment)
Adaptacja light novel / Premiera: 11.01.2018

Hazuki Kagimura, Zwykła DziewczynaTM, cierpi na niezbyt udane życie rodzinne i brak przyjaciółek, dlatego ucieka w świat książek. A że jest on praktycznie nieskończony i można się w nim spodziewać wszystkiego, także ukrytych drzwi do paralelnych rzeczywistości, nikogo nie powinno zdziwić, że Hazuki przenosi się via biblioteczny regał do magicznej szkoły. Znajdzie tam nie tylko upragnioną przyjaźń, ale też przygodę, magię i wyzwanie. Uczennice tej placówki, „wybierane” przez magiczne księgi, takie jak baśnie i podania ludowe (co obejmuje zarówno legendy arturiańskie, rosyjską Rzepkę, jak i japońską opowieść o księżniczce Kaguyi), używają mocy opowieści, by rywalizować między sobą i innymi szkołami, a w efekcie zyskać prawo do spełnienia jednego życzenia.

Cóż… było już nie raz i nie dwa, i to w wykonaniu obu płci, a żywię przekonanie, że kto widział jedno anime w magicznej szkole, widział je wszystkie, więc chyba nie ma się co więcej rozpisywać. Dziewuszki, jak sugeruje obrazek, będą sztampowo słodkie i śliczne, z opisu różnorodne (czytać: po jednym stereotypowym charakterze dla każdego fana), walki zapewne standardowo magicznie świetliste, żeby za wiele nie animować, przyjaciółki i wroginie od pierwszego rzutu oka i na zabój. Fanserwisu oczywiście też nie zabraknie, o czym świadczy z kolei dostępny trailer. A fabuła… hm, nie zamierzam zgadywać, które z oklepanych schematów zostaną zrealizowane, oglądać też raczej nie planuję, ale może stanowić pewien plus fakt, że zgodnie z publicznymi informacjami, zmarły niedawno autor oryginału, czyli dwutomowej light novel, opracował koncept do końca. Pytanie tylko, czy ów koniec ujrzymy na małym ekranie, bo jakoś wątpię. Spojrzenie na twórców i studio tylko umacnia mnie w przekonaniu, żeby ten tytuł obejść z daleka, ale poczytam sobie chętnie zajawki.

(u)



Nanatsu no Bitoku (Bridge)
Seria oryginalna / Premiera: 27.01.2018

Sin: Nanatsu no Taizai (nie mylić z Nanatsu no Taizai opisywanym piętro niżej) to seria emitowana wiosną 2017 roku, która nie doczekała się u nas ani recenzji, ani specjalnego zainteresowania czytelników. Ciekawych, o co tam chodziło, odsyłam na blog, chociaż wydaje mi się, że można tę produkcję streścić do „cycki i nuda”. Jak widać jednak, spełniła ona stawiane przez producentów cele, jako że teraz postanowiono poczęstować widzów spin­‑offem, który zamiast Siedmiu Grzechów prezentuje Siedem Cnót (na obrazku obok). W związku z poważnym kryzysem odzieżowym w Niebie zostają one wysłane na Ziemię, żeby zatrudnić się w teatrze rewiowym… Czy też może walczyć z demonami? W sumie to i tak bez większego znaczenia, bo jakakolwiek namiastka fabuły służyć będzie zapewne pozbawianiu owych anielic resztek i tak już skąpych strojów.

Trudno mówić o jakichkolwiek oczekiwaniach w kwestii fabuły, jednak warto zauważyć, że zatrudniono dość przyzwoitego reżysera – Shinji Ishihara pracował wcześniej przy Fairy Tail i Log Horizon. Zmieniło się także studio odpowiedzialne za animację, ale to raczej z konieczności – borykający się z poważnymi problememi finansowymi Artland zastąpiło Bridge, mające o wiele mniejszy dorobek. Poza wszystkim jednak mogę napisać dokładnie to, co pisałam o Sin: Nanatsu no Taizai – mamy do czynienia z serią, która niczego nie udaje, wykłada od razu cycki na ławę i naprawdę nie spodziewam się, żeby ktoś narzekał, że spodziewał się czegoś innego niż otrzymał.

(a)



Nanatsu no Taizai: Imashime no Fukkatsu (A­‑1 Pictures)
Adaptacja mangi / Premiera: 6.01.2018

Twórcy poprzedniej odsłony Nanatsu no Taizai namieszali co nieco względem mangowego pierwowzoru, dlatego wiele osób podejrzewało, że nie ma co liczyć na drugą serię. Na szczęście dla miłośników przygodówek, zdecydowano się zanimować dalsze przygody Siedmiu Grzechów Głównych.

W pierwszej serii dzielna księżniczka Elisabeth, trzecia córka króla Britanii, wyruszyła w podróż, by odnaleźć owianych złą sławą rycerzy i rzekomych zdrajców królestwa, tytułowych Siedem Grzechów Głównych. Dzielna, acz niezbyt bystra dziewczyna liczyła, że pomogą jej zaprowadzić porządek na dworze, gdzie tajemniczy intryganci praktycznie odsunęli jej ojca od władzy, przy okazji knując coś bardzo paskudnego. Jak to w anime bywa, księżniczka nie dość, że Siedem Grzechów znalazła, to i królestwo ocaliła. Zapanował pokój, ład i porządek. Ale czy na pewno? Cóż, wiele wątków zostało nadgryzionych i porzuconych, nie poznaliśmy nawet tożsamości wszystkich wojowników, nie mówiąc już o przeszłości głównego bohatera, Meliodasa. Pozostaje mieć nadzieję, że przynajmniej część zagadek znajdzie wyjaśnienie w drugiej serii.

Do doborowej obsady z części pierwszej dołączą między innymi: Tomokazu Sugita, M.A.O., Daisuke Ono czy Koji Yusa. Nastąpiło natomiast kilka zmian wśród twórców. Tym razem reżyserię powierzono Takeshiemu Furucie, a scenariusz doświadczonemu Takao Yoshioce. Nie są to zmiany wzbudzające niepokój, dlatego liczę na powtórkę z rozrywki, czyli przeciętną, ale przyjemną przygodówkę z solidną porcją efektownych pojedynków i ładną, chociaż nieco staroświecką grafiką.

(mm)



Overlord II (Madhouse)
Adaptacja light novel / Premiera: 9.01.2018

Momonga powraca na małe ekrany w oczekiwanej z niecierpliwością przez fanów kontynuacji Overlorda. Dla niezorientowanych pokrótce przypomnę, że jest to adaptacja popularnej light novel Kugane Maruyamy, w której główny bohater trafia do świata gry MMORPG. Od tworów typu Sword Art Online odróżnia go to, że po pierwsze, Momonga jest dorosły, po drugie, jest Władcą Ciemności, czymś w rodzaju arcylisza, mającym pod sobą typowych „złych” podwładnych, a po trzecie, fabuła skupia się w dużej mierze na logistycznym zarządzaniu światem i ogarnianiu rzeczywistości przez NPC­‑ów, którzy nagle zaczynają wykazywać oznaki samoświadomości. To tak w skrócie.

Jak widać, sukces pierwszej części trzynastoodcinkowego anime przetarł drogę dla kontynuacji. Reżyserii ponownie podejmie się Naoyuki Itou, natomiast Yukie Sugawara znów będzie odpowiadać za scenariusz. Do grona twórców dołączył tym razem Satoshi Tasaki, który wraz z Takahiro Yoshimatsu będzie odpowiedzialny za projekt postaci, nie zmieniła się natomiast lista aktorów głosowych, i ponownie w głównych rolach usłyszymy m.in. Satoshiego Hino i Emiri Katou. Kontynuacja na pewno będzie pozycją obowiązkową dla tych, którzy obejrzeli część pierwszą lub też czytali light novel. Nowym widzom natomiast sugeruję najpierw zapoznanie się z prequelem, gdyż zaczynanie historii od środka zdecydowanie nie jest w tym przypadku wskazane.

(i)



Pop Team Epic (Kamikaze Douga)
Adaptacja mangi / Premiera: 7.01.2018

Jeden rzut oka na grafikę promocyjną powinien podpowiedzieć, że nie będziemy mieć tym razem do czynienia z kolejną słodką serią o słodkich dziewuszkach. Manga, której autor ukrywa się pod pseudonimem Bkub Ookawa, to yonkoma opowiadająca o dwóch czternastolatkach – niskiej Popuko i wysokiej Pipimi – utrzymana w komediowo­‑surrealistycznym klimacie, z mocnym naciskiem na ten drugi człon.

Czy należy się spodziewać czegoś na miarę Nichijou? Cóż, Kamikaze Douga to nie Kyoto Animation, nie wiadomo więc, na ile dopracowane graficznie będzie to anime. Reżyser i współreżyserujący scenarzysta nie są szczególnie doświadczeni, trudno więc pokusić się o jakiekolwiek prognozy, bo w przypadku komedii, szczególnie absurdalnej, od twórców wymaga się sporego wyczucia rytmu i puenty. Nie powinny natomiast zawieść seiyuu, bo w głównych rolach usłyszymy Mikako Komatsu (m.in. Marika w Mouretsu Pirates, Tsugumi w Nisekoi) oraz Sumire Uesakę (m.in. Sanae w Chuunibyou demo Koi ga Shitai!, Shalltear w Overlordzie). Obie aktorki mają spore zdolności komediowe, więc nie wykluczam, że warto będzie obejrzeć tę serię przede wszystkim dla nich.

(a)



Ramen Daisuki Koizumi­‑san (Axsiz / Studio Gokumi)
Adaptacja mangi / Premiera: 4.01.2018

Koizumi na pierwszy rzut oka wygląda na kolejną chłodną i opanowaną przykładną uczennicę, jednak w rzeczywistości skrywa pewien sekret. Nie, nie zmienia się w magiczną dziewczynkę, ani nie pilotuje wielkiego mecha, ale ma słabość do… ramenu (czyli tradycyjnej japońskiej wersji rosołu). Jest w stanie poświęcić wszystko, by tylko móc delektować się niesamowitym smakiem tej potrawy. Niekiedy przy degustacji dołączają do niej koleżanki z klasy, aczkolwiek Koizumi zdecydowanie nie jest duszą towarzystwa i woli raczej smakować ramen w samotności.

Zimowy sezon zdecydowanie obfituje w serie, które w jakiś sposób klasyfikują się w kategorii opowieści o słodkich dziewczątkach robiących słodkie rzeczy i Ramen Daisuki Koizumi­‑san to jedna z takich propozycji. Szybki rzut oka na mangę pozwolił stwierdzić, że całość składa się z krótkich, luźno powiązanych historyjek o komediowym zabarwieniu. Niestety, znacząco też ostudził moją chęć do sięgnięcia po animowaną adaptację, bowiem nieszczególnie widać było w tym jakikolwiek polot. Niezbyt zachęcająco wyglądają też nazwiska osób zatrudnionych do produkcji anime – za scenariusz i kompozycję serii odpowiada Tatsuya Takahashi, zaś reżyserię powierzono Kenjiemu Setou. Idealnie sprawdziłby się tu krótki format, przewidziano jednak pełnowymiarowej długości odcinki. Jakby nie patrzeć, nie wygląda to na tytuł dla nikogo poza fanami moé okruchów życia, a i dla nich nowy sezon przyniesie z pewnością ciekawsze propozycje.

(k)



Ryuuou no Oshigoto! (Project No.9)
Adaptacja light novel / Premiera: 8.01.2018

Szesnastoletni Yaichi Kuzuryuu jest mistrzem shogi i najlepszym w historii graczem, dzierżącym tytuł „Ryuuou” (Władcy Smoków). Pewnego dnia na jego drodze staje Ai Hinazuru, która twierdzi, iż kiedyś obiecał ją szkolić w grze. Problem polega na tym, że bohater sobie tego nie przypomina. Problem polega też na tym, że Ai jest uczennicą szkoły podstawowej, ma lat dziewięć i (jak twierdzą materiały promocyjne) od tego momentu uczepi się bohatera jak rzep – wliczając wprowadzenie się do jego domu.

Napisanie scenariusza powierzono Fumihiko Shimo, na której koncie można znaleźć takie tytułu jak Clannad, Suzumiya Haruhi no Yuutsu, czy New Game!), niestety, mało doświadczony reżyser Shinsuke Yanagi ma na swym koncie nieliczne tytuły (Tenshi no 3P!, Rou Kyuu Bu! SS) ze sporą ilością moé, co niestety nie wróży zbyt dobrze serii. Ciekawostka jest natomiast, że muzykę skomponuje Kenji Kawaii, którego dorobku chyba nie trzeba przedstawiać.

Szczerze mówiąc, sam koncept dziewięciolatki uczepionej szesnastolatka czy też mistrza i ucznia nie wzbudza (a przynajmniej nie powinien wzbudzać) z reguły większych podejrzeń. Jednak z doświadczenia wiadomo, że powyższe warunki brzegowe mogą prowadzić zarówno do przedstawienia całkowicie niewinnych wydarzeń, jak też i dwuznacznych sytuacji, obliczonych na czysty fanserwis i przyciągnięcie specyficznej grupy odbiorców – a patrząc po projektach postaci i czytając posty na forach, niestety obawiam się tej drugiej opcji.

(i)



Saiki Kusuo no Psi Nan [2018] (Egg Firm / J.C. Staff)
Adaptacja mangi / Premiera: 17.01.2018

Spójrzcie tylko na tę ilustrację – oto ekranizacja słynnej haremówki, która niebawem już wejdzie do kanonów gatunku… No dobrze, na pewno nikt, kto oglądał pierwszy sezon codziennych perypetii pewnego nadmiernie obdarzonego mocami nadnaturalnymi nastolatka, nie dałby się na to nabrać. Podobnie jak na mrocznego i złego antagonistę, pokazywanego na drugim z plakatów promocyjnych… Cokolwiek nas czeka, będzie zapewne bardzo złośliwie zwodzić widza znanymi schematami, a potem dawać przytyczka w nos niespodziewaną puentą.

Pierwszy sezon nie tylko stanowił dla mnie wyjątkowo miłe zaskoczenie, ale także okazał się serią, w przypadku której można spokojnie wyczekiwać kontynuacji. Brak głównego wątku sprawia, że nie ma tu problemu przedwczesnego ucięcia fabuły, a epizodyczna konstrukcja i mnogość charakterystycznych postaci skutecznie zapobiegają monotonii. Nie kombinowano przy zmianach w ekipie twórców, zaś do gwiazdorskiego grona seiyuu dokooptowano kolejne znane nazwiska, takie jak Yuuki Kaji, Eri Kitamura i M.A.O. Podobnie jak poprzednio, seria będzie emitowana w postaci pięciominutowych odcinków w ciągu tygodnia, łączonych w całość i powtarzanych w weekend, dlatego można ją zakwalifikować zarówno jako miniaturę, jak i tytuł pełnowymiarowy.

(a)



Sanrio Danshi (Studio Pierrot)
Seria oryginalna / Premiera: 6.01.2018

Wśród licznych wabików na odbiorców Japończycy znają pojęcie gap moé – uroczego i pociągającego kontrastu cech. Trudno nie zauważyć, że zapewne na wywołanie takiego efektu liczyło Sanrio, rozpoczynając projekt Sanrio Danshi, poświęcony przystojnym chłopcom, którzy mają słabość do rozmaitych słodziutkich postaci i maskotek tejże firmy, takich jak Hello Kitty czy My Melody. Kolejną odsłoną projektu, po linii gadżetów i dwóch mangach, jest seria animowana, która ma się koncentrować na codziennym życiu bohaterów.

Czy to może być dobre? Doświadczenie wskazuje, że „część projektu” nigdy nie wróży dobrze, nawet jeśli założenia nie są takie ostatnie. Nic przecież nie przeszkadza, by na takim pomyśle oprzeć sympatyczną serię szkolną, prawda? Jeśli ktoś chciałby się przekonać, jak bardzo można spaprać prostą fabułę, zachęcam do rzucenia okiem na Konbini Kareshi, chociaż warto zauważyć, że tym razem oddano serię w ręce nieco lepszych twórców – wprawdzie Masashi Kudou częściej projektował postaci, niż reżyserował, ale już Takashi Aoshima pisał scenariusze do różnych komedii, w tym całkiem udanych. Z pewnością będzie to seria przede wszystkim dla żeńskiej widowni, zalecam też ostrożność, ale rzucić okiem pewnie można. Najpierw były serie o idolkach, potem wysypały się serie o idolach, a teraz najwyraźniej nadchodzi moda na słodkich chłopców robiących słodkie rzeczy…

(a)



Shinkansen Henkei Robo Shinkalion The Animation (OLM)
Seria oryginalna / Premiera: 6.01.2018

Hayato Hayasugi, syn kuratora muzeum kolejnictwa, zdecydowanie odziedziczył po tacie pasję do pociągów i wszystkiego, co z nimi związane. Pewnego dnia przypadkowo odkrywa tajne laboratorium ojca, w którym znajduje shinkansena z linii E5 i oczywiście akurat w tym momencie jego miasto atakuje tajemniczy wróg. Jak się okazuje, specjalna karta pozwala przemienić pociąg w wielkiego mecha, shinkaliona. Teraz już chyba łatwo da się zgadnąć, czym Hayato wraz z kolegami będzie się zajmował w najbliższym czasie w ramach zajęć pozaszkolnych…

Nie ma takiej rzeczy, której w Japonii nie dałoby się przerobić na mangową postać lub wielkiego robota. Skoro były już stacje kolejowe jako bishouneni, to czemu nie pociągi przemieniające się w mechy? W tym przypadku mamy oczywiście do czynienia z anime, które ma przede wszystkim reklamować serię zabawek i modeli wypuszczonych przez Takara Tomy, trudno więc mieć wielkie oczekiwania – chociaż biorąc pod uwagę tematykę, można by liczyć, że przynajmniej wielbiciele japońskich pociągów mogą się nieźle bawić, wyłapując nawiązania. Reżyser, Takahiro Ikezoe, zrobił zaskakująco dobre w swojej kategorii Show by Rock!!, natomiast o scenarzyście, Kento Shimoyamie, pisałam wyżej przy okazji Death March kara Hajimaru Isekai Kyousoukyoku. Oczywiście osobnym pytaniem jest, czy widzowie zachodni będą mieli okazję się z tą serią zapoznać – Crunchyroll i inne serwisy streamingowe zwykle omijają tego rodzaju produkcje, zapewne jako zbyt powiązane z promocją konkretnych produktów.

(a)



Slow Start (A­‑1 Pictures)
Adaptacja mangi / Premiera: 7.01.2018

Szesnastoletnia Hana Ichinose z powodu pewnych problemów rozpoczęła naukę w liceum rok później niż jej rówieśnicy. Choć wydawać by się mogło, że to nic wielkiego, nastolatka za wszelką cenę pragnie dogonić kolegów. Tak wygląda podstawa fabularna tej historii, a nam przyjdzie śledzić na ekranie szkolne życie Hany i jej uroczych koleżanek.

Anime stanowi adaptację czteropanelowego komiksu i jak w większości tego typu serii, sukces całości będzie w znacznej mierze opierał się na udanych postaciach. Nietrudno zauważyć, że tutaj będą to same słodkie dziewczynki i jeśli lista ich zalet wyczerpie się na odhaczeniu „bycia słodziutkimi”, to skończy się raczej na niestrawnej cukrowej papce. Czy za to obsada zatrudniona do produkcji anime przez studio A­‑1 Pictures może nam dać jakieś światełko nadziei w tej kwestii? Na pewno reżyser, mający na swoim koncie jedno z bardziej udanych anime spod znaku moé okruchów życia, wydaje się właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Zresztą odpowiadająca za scenariusz serii Mio Inoue także zatrudniona była przy produkcji wyżej wspomnianego tytułu, a co za tym idzie również ona ma doświadczenie w pracy z cukrem. I mnie to właściwie przekonuje – nie liczyłabym tu na poziom GochiUsa, ale i bez tego możemy dostać całkiem przyjemny tytuł.

(k)



Sora Yori mo Tooi Basho (Madhouse)
Seria oryginalna / Premiera: 2.01.2018

„Ależ to jest śliczniutkie!” – to pierwsza myśli, jaka wpadła mi do głowy podczas oglądania zapowiedzi tej serii. Bo spójrzcie sami – pastelowe kolory, miękka kreska znacząco dodająca uroku postaciom i naprawdę niezła gra świateł. Jak tu się nie zauroczyć? Zaraz potem jednak zapaliła mi się lampka ostrzegawcza, bowiem zaczęłam większą uwagę zwracać na założenia fabularne. W końcu co my tu mamy? Cztery nastolatki chcą wybrać się w podróż na biegun południowy. Świetnie, właściwie to nawet ciekawy temat, tylko jest jedno „ale”. Obawiam się, że to może wyjść trochę zbyt naiwnie. Niby wszystko wygląda całkiem realistycznie, ale jednak rodzi się pytanie, jakim cudem one na ten biegun południowy chcą dotrzeć? Zakładam, że tego typu wycieczki do najtańszych nie należą, a na naukowców to one nie wyglądają. Ale może jednak wyjdzie z tego coś fajnego…

Reżyserująca serię w studiu Madhouse Atsuko Ishizuka ma na koncie między innymi bardzo udane okruchy życia, czyli Sakurasou no Pet na Kanojo. Wyraźnie widać tu zresztą jej charakterystyczny styl, dzięki któremu z łatwością potrafi ona stworzyć lekki, ale niezwykle miły klimat. A to będzie tu najważniejsze. Na dodatek za oprawę muzyczną odpowiada Yoshiaki Fujisawa (Uchouten Kazoku, Dimension W) i już przy zapowiedzi słychać, że jest to dobry wybór. Ciekawie prezentuje się też scenarzysta, Jukki Hanada, pracujący wcześniej m.in. przy Hibike! Euphonium czy Nichijou. Właściwie więc sama nie wiem, co o tym myśleć. Gdyby nie nieco naciągane założenia, wszystko wskazywałoby na maleńką perełkę zimowego sezonu. I tak wydaje mi się, że wyjdzie z tego przynajmniej dobry tytuł, ale równocześnie nie sądzę, by był on w stanie zainteresować szersze grono widzów.

(k)



Toji no Miko (Studio Gokumi)
Seria oryginalna / Premiera: 5.01.2018

Słodkie dziewczynki w mundurkach wymachują mniejszymi lub większymi mieczami zwanymi „Toji” i chronią ludzkość przed tajemnicza mocą, wypędzając ją z tego świata. Pozwolenie na broń mają oficjalne, co więcej, rząd (oczywiście Japonii) utworzył pięć szkół kształcących przyszłe obrończynie ludzkości. Co roku na wiosnę odbywa się turniej międzyszkolny poprzedzony morderczym treningiem, w którym wybrane dziewczęta prezentują swoje umiejętności.

Za projekt postaci będzie odpowiadać Yoshinori Shizuma, który współpracował przy Kantai Collection -KanColle-. Reżyserię powierzono niedoświadczonemu Koudaiowi Kakimoto, natomiast nad scenariuszem pracuje Tatsuya Takahashi (Eromanga Sensei, Koukaku no Pandora), co zdecydowanie nie wróży dobrze fabule (mimo iż będzie to adaptacja light novel). Zresztą po materiałach promocyjnych widać, że nic nowego pod słońcem to anime prezentować nie będzie: słodkie dziewczynki o wyglądzie i charakterach jak spod sztancy i ich codzienne szkolne życie, przerywane czasem jakąś przewidywalną walką z „czymś”, ewentualnie pseudotreningi w celu zwiększenia bojowych umiejętności. Poza tym przewidywana standardowa obecnie liczba odcinków nie pozwoli na żadne bardziej rozbudowane wątki – otrzymamy albo standardowy cukierek dla oka i odmóżdżacz, albo coś tak irytującego, że mało kto dotrwa do końca i tak krótkiego sezonu.

(i)



Violet Evergarden (Kyoto Animation)
Adaptacja light novel / Premiera: 11.01.2018

Od czasu do czasu ma się ochotę na serial, który traktuje widza poważnie. Możliwości zaspokojenia tego pragnienia bywają w niektórych sezonach… ograniczone. W aktualnym Violet Evergarden zdaje się być właśnie tego rodzaju cukierkiem. Jest to ekranizacja light novel, o której krążą bardzo dobre opinie, a za animację odpowiada Kyoto Animation, które jest bardzo porządnym studiem. Członkowie ekipy produkcyjnej to również sensowni ludzie, co potwierdzają pierwsze zwiastuny, które są śliczne i klimatyczne. Wręcz podejrzanie śliczne, ale jeśli uda się zachować choć w połowie tak dobry poziom, jak w nich zaprezentowany, to będę zadowolony.

O co zaś właściwie chodzi? Główna bohaterka, Violet, jest androidem bojowym, pozbawionym pracy, gdy wojna się skończyła. Jest jej pozostałością i wspomnieniem, którego większość ludzi najchętniej by się pozbyła. Mimo przeciwności postanawia jednak znaleźć nowy cel życia i zatrudnia się na poczcie, gdzie wraz z innymi mechanicznymi lalkami pomaga ludziom przelać swoje myśli oraz uczucia na papier. W ten sposób pragnie zrozumieć ludzkie emocje, mimo że nie posiada duszy, która zwykle jest z nimi kojarzona.

Patrząc po zaprezentowanych materiałach, mechaniczność bohaterki wydaje się, prawdę mówiąc, mocno udawana – Violet jest bardziej emocjonalna od niejednej czysto „ludzkiej” postaci. Zwiastuny to jeden długi ciąg dramatycznych scen, co robi nieco monotonne wrażenie, ale liczę, że ta ich wada nie przeniesie się na samą serię. Przedstawione założenia wydają się bowiem doskonałą podstawą do opowiedzenia wielu ciekawych epizodycznych historii, a i po bohaterce widać bogate możliwości rozwoju.

(t)



Yowamushi Pedal: Glory Line (TMS Entertainment)
Adaptacja mangi / Premiera: 9.01.2018

Kto by pomyślał, że to już czwarta seria opowiadająca o pewnym początkującym, ale zdolnym kolarzu i jego klubowych kolegach? Pierwsza seria miała wszystko, czego się wymaga od dobrej sportówki – dość realizmu, żeby całkiem nie odlecieć i dość fantazji, by nie zanudzić widza, barwnych bohaterów, zaciekłą rywalizację i męskie przyjaźnie. To, że serie­‑tasiemce wychodzą z mody, zastąpione przez dodawanie kolejnych sezonów, pozwalało w teorii uniknąć dłużyzn i zapychaczy. W praktyce jednak anime – w ślad za mangą – ugrzęzło w niekończących się wyścigach, a same wyścigi zmieniły się w składankę retrospekcji i monologów wewnętrznych. Trzeci sezon zakończył się w trakcie najważniejszych międzyszkolnych zawodów – Inter­‑High – zostawiając widzów z potężnym niedosytem. Trudno jednak o inną decyzję w sytuacji, gdy w mandze ten wątek także został przeciągnięty nad miarę i w momencie emisji serii telewizyjnej nie był jeszcze zakończony…

Innymi słowy, pytanie brzmi – czy tym razem uda im się dojechać do finałowej mety? Materiału jest dość, nie wiadomo jednak, czy twórcy anime będą go ciąć, żeby zmieścić więcej wydarzeń, czy też nie zamierzają się spieszyć, a gdzieś na horyzoncie majaczą dalsze sezony… Popularność serii nie służy niestety zwięzłości narracji. W ekipie twórców nie nastąpiły poważniejsze zmiany, co oznacza, że anime powinno utrzymać się na poziomie wcześniejszych części, chociaż nie można wykluczać dodatkowego spadku formy, jeśli chodzi o stronę wizualną. Niestety nie byłby to pierwszy przypadek, kiedy japońscy decydenci uznają, że skoro coś się sprzedaje, to można się przestać starać.

(a)



Yuru Camp (C­‑Station)
Adaptacja mangi / Premiera: 4.01.2018

Co może wyniknąć ze spotkania dwóch uroczych nastolatek, które łączy wspólna pasja? Z pewnością dużo słodyczy, nicnierobienia i jeszcze więcej cukru. Rin i Nadeshiko uwielbiają spędzać czas w miejscach, z których rozciąga się piękny widok na górę Fudżi. Po pierwszym spotkaniu postanawiają organizować wspólne wycieczki, a wkrótce dołączają do nich jeszcze dwie koleżanki.

Bez bicia przyznaję, że jest to najbardziej wyczekiwana przeze mnie słodkodziewczynkowa seria sezonu. Czemu? Odpowiedź jest prosta – bo wydaje się najczystszym przedstawicielem gatunku a do tego przypomina mi Yama no Susume. W obu tych tytułach bohaterki chętnie spędzają czas na świeżym powietrzu, ale w przeciwieństwie do swojej poprzedniczki, Yuru Camp skupia się nie na górskiej wspinaczce, ale na biwakowaniu. Czyż trzeba czegoś więcej niż spokojny klimat i piękna grafika? Cóż, nie wiem jak z tym pierwszym, ale drugiego tu raczej nie uświadczymy. Studio C­‑Station nie słynie z wysokiego poziomu swoich animacji, zresztą już na filmiku promocyjnym widać, że tła do szczególnie urzekających nie należą. Szkoda, ale nawet i bez tego seans może być przyjemny – o ile oczywiście nie będziemy wymagać od tej serii nie wiadomo jakiego poziomu. Jako odprężający przerywnik między czymś poważniejszym powinno się to sprawdzić doskonale.

(k)



Zoku Touken Ranbu -Hanamaru- (Doga Kobo)
Adaptacja gry otome / Premiera: 8.01.2018

Serial ten jest swego rodzaju ciekawostką, ponieważ reklamówki gier rzadko kiedy dostają drugi sezon. Po zakończeniu pierwszego ich rola jest już zakończona, po co więc tracić na nie czas? W tym przypadku stało się jednak inaczej, z powodów, których nigdy zapewne do końca nie poznamy, ale można wysunąć kilka hipotez. Gra – Touken Ranbu – jest naprawdę, naprawdę popularna, do tego stopnia, że przypisuje się jej wzbudzenie renesansu zainteresowania mieczami japońskimi. Jest bowiem darmową karcianką, sztampową jak tylko się da, w której karty ponazywane są od mieczy znanych postaci z historii Japonii, a każdy miecz ma też swoje bishounenowe alter ego. Mało w tym wszystkim sensu, ale nie o sens chodzi. Można zgadywać, że chodzi nie tyle o promowanie gry wśród nowych odbiorców, co o dostarczenie usługi dla starych. Czyli: gracze nabijają oglądalność stacji telewizyjnej, bo nie mają dość wpatrywania się w swoje ulubione bishounenomiecze, co przy okazji (a może przede wszystkim) zmotywuje ich do kupowania nowych kart.

Jak by naprawdę nie było, dla ludzi „z zewnątrz” serial ten nie będzie miał zbyt wiele do zaoferowania. Pierwszy sezon był w miarę technicznie kompetentny, ale ewidentnie pozbawiony pomysłu, przez co zwyczajnie przynudzał. Bishounenomiecze krzątały się to tu, to tam bez większego celu i tyle. Było też ich wszystkich po prostu za dużo, no ale to w miarę oczywiste, w jakim celu ich tam poupychano. W sezonie drugim pewnie będzie podobnie, tylko powciskają jeszcze więcej postaci (nowe talie…), z zapewne jeszcze gorszym efektem.

(t)


Serie z krótkimi odcinkami



25­‑sai no Joshikousei (Lyrics)
Adaptacja mangi / Premiera: 8.01.2018

Hana Natori ma młodsza kuzynkę, która odmawia chodzenia do szkoły. By jej ulżyć w „cierpieniu”, bohaterka postanawia podjąć za nią naukę, oczywiście podając się za nią. Wszystko byłoby dobrze, w końcu przecież dwudziestopięciolatka udająca uczennicę liceum nierozpoznana przez współuczniów to rzecz normalna, gdyby nie nieszczęśliwy dla niej zbieg okoliczności. Otóż nauczycielem historii jest były kolega z klasy Hany – który w zamian za milczenie żąda, jak łatwo zgadnąć, zapłaty „w naturze”.

W świetle powyższego opisu nie będzie zapewne dziwić także informacja, że w telewizji będzie emitowana wersja ocenzurowana, natomiast wersja pełna, ze wszystkimi scenami zostanie pokazana na platformie AnimeFesta. Jako ciekawostkę zaś można podać, iż wersje będą się także różniły aktorami głosowymi głównych postaci. Za reżyserię owego dziełka będzie odpowiadać Hideta Outa, scenariusz na podstawie mangi Makany stworzy Shinichirou Sawayama, natomiast projekt postaci wyjdzie spod ręki Sawako Yamamoto (Okane ga Nai!). Nie wiadomo, ile minut będą trwały odcinki, nie wiadomo też ile ich będzie, ale zapowiedź pseudo­‑fabuły jest wystarczająco odstręczająca, bo nie dać temu tworowi żadnej szansy.

(i)



Dagashi Kashi 2 (Tezuka Productions)
Adaptacja mangi / Premiera: 12.01.2018

Dagashi Kashi dobrze udawało komedię romantyczną o nastoletnim chłopaku, którego pewna energiczna panna chce skłonić do przejęcia rodzinnego sklepu. W rzeczywistości było jednak niekończącym się peanem na cześć dagashi – czyli słodkich i słonych przekąsek, w większości charakterystycznych dla Japonii. Jak łatwo zgadnąć, główny wątek oraz trójkąt romantyczny spełniały rolę czegoś, co musiało wypchać czas między prezentacjami kolejnych przysmaków, więc pierwsza seria na wszystkich frontach zakończyła się wynikiem nierozstrzygniętym. Tytuł dla widzów zachodnich zdecydowanie niszowy, zyskał w Japonii dostateczną popularność, by pomyślano o kontynuacji… Okazało się jednak, że nowa seria ma mieć kilkunastominutowe odcinki i dzielić półgodzinne „okienko” w programie telewizyjnym z opisanym poniżej Takunomi.

Czy to cokolwiek zmienia? Właściwie nie, ponieważ pierwsza seria także mieściła dwa epizody w każdym odcinku, więc z punktu widzenia ogólnej konstrukcji wyjdzie w zasadzie na to samo. Co więcej, zmniejszona porcja tygodniowa może się Dagashi Kashi wręcz przysłużyć, ponieważ jednym z poważniejszych problemów pierwszej serii była monotonność tematyki. Ciekawe też, jak duże znaczenie będzie miała zmiana studia i ekipy pracującej nad ekranizacją – szczególnie że w przypadku komediowych okruchów życia nawet lekkie przesunięcie akcentów może bardzo znacząco zmienić odbiór. Poszerzono też jak do tej pory bardzo nieliczne grono postaci – grafiki promocyjne eksponują roztrzepaną studentkę, Hajime Owari, w którą wcieli się Chinatsu Akasaki (m.in. Shinka Nibutani w Chuunibyou demo Koi ga Shitai!, Chinatsu Hiyama w Ballroom e Youkoso).

(a)



gd Men (Strawberry Meets Pictures)
Seria oryginalna / Premiera: 9.01.2018

Dwaj przyjaciele, Light i Yomi, spędzają większość czasu na grach komputerowych, aż wreszcie, pewnego dnia, przed Lightem pojawia się posłaniec imieniem Alpha, który wzywa go – wraz z Yomim – do innego świata. Ich zadaniem jest, rzecz jasna, uratowanie księżniczki Melody. Cała trójka wyrusza więc na wyprawę, w różnym stopniu entuzjastycznie nastawiona do nowej misji. Co z tego wyniknie? To się dopiero zobaczy…

W ramach projektu zatytułowanego gdgd Fairies powstały dwie serie komputerowych miniatur, w absurdalny sposób opowiadających o życiu trzech wróżek. Zarówno prezentowany humor, jak i trójwymiarowa, bardzo uproszczona grafika sprawiały, że była to produkcja bardzo hermetyczna, która zainteresowała nielicznych tylko widzów na Zachodzie. Jak jednak widać, w Japonii rzecz spodobała się na tyle, by wypuścić tego rodzaju mutację. Jako że reżyser pozostaje ten sam, co w przypadku gdgd Fairies, należy się spodziewać więcej tego samego, tylko z męską obsadą – nie liczyłabym więc na faktyczną komediową przygodówkę, raczej na niekończące się dialogi dziwnej treści.

(a)



Kaijuu Girls ~Ultra Kaijuu Gijinka Keikaku~ [2018] (Studio Pu Yukai)
Seria oryginalna / Premiera: 9.01.2018

Kluczowe terminy w tym przypadku to kaijuu – zbiorcze określenie różnych potworów, z których na Zachodzie najlepiej znana jest chyba Godzilla oraz gijinka – czyli antropomorfizacja, w wydaniu japońskim polegająca na przedstawianiu w ludzkiej postaci wszystkiego, co tylko się da. W świecie tej serii walka z potworami dobiegła końca, jednak gigantyczne istoty nie zniknęły tak do końca – ich dusze odrodziły się w postaci ludzkich dziewcząt, obdarzonych jednak pewnymi cechami kaijuu oraz zdolnymi do transformacji.

Przypuszczam, że te informacje okażą się całkowicie wystarczające – pierwsza seria nie zainteresowała czytelników Tanuki, jest więc niewielka szansa, że drugiej się to uda. My wspominamy o niej z kronikarskiego obowiązku, nie siląc się nawet na przewidywanie, czy będzie dobra – ostatecznie nietrudno zgadnąć, że jej celem jest napędzenie sprzedaży figurek i niewiele poza tym.

(a)



Takunomi (Production IMS)
Adaptacja mangi / Premiera: 12.01.2018

Michiru Amatsuki w wieku dwudziestu lat przeprowadza się do Tokio. Zamieszkuje w domu wynajmowanym jeszcze przez trójkę kobiet. Każdą z jej współlokatorek cechuje inny charakter, ale gdy do głosu dochodzi alkohol i pyszne jedzenie, okazuje się, że wszystkie potrafią się znakomicie dogadać.

Serie z krótkimi odcinkami o zabarwieniu okruszkowo­‑komediowym potrafią wyjść naprawdę świetnie. Ta zresztą jest na podstawie czteropanelowej mangi, zatem krótki format pasuje tu jak znalazł. Zatrudniona obsada co prawda do czołówki w swoim fachu nie należy, ale mają oni spore doświadczenie, co z reguły dobrze wróży. Co prawda scenarzyście przydarzyła się kilka wpadek, ale poza tym ma na swoim koncie również udane tytuły pokroju ef: A Tale of Memories czy Natsu no Arashi!, możliwe więc, że wszystko zależy od jakości materiału wyjściowego. O poziomie Wakako­‑zake raczej nie ma co marzyć, ale i tak powinno być dobrze. Na dodatek dorosłe bohaterki to zawsze miła odmiana po zgrai nastolatków i chociażby z tego powodu warto rzucić okiem przynajmniej na pierwszy odcinek.

(k)




Co i kiedy, czyli kolejność premier

  • 2 stycznia
    • Sora Yori mo Tooi Basho
  • 4 stycznia
    • Ramen Daisuki Koizumi­‑san
  • 5 stycznia
    • Toji no Miko
    • Yuru Camp
  • 6 stycznia
    • Citrus
    • Grancrest Senki
    • Nanatsu no Taizai: Imashime no Fukkatsu
    • Sanrio Danshi
    • Shinkansen Henkei Robo Shinkalion The Animation
  • 7 stycznia
    • Cardcaptor Sakura: Clear Card Hen
    • Gakuen Babysitters
    • Itou Junji: Collection
    • Kokkoku
    • Mitsuboshi Colors
    • Pop Team Epic
    • Slow Start
  • 8 stycznia
    • 25­‑sai no Joshikousei
    • Karakai Jouzu no Takagi­‑san
    • Ryuuou no Oshigoto!
    • Zoku Touken Ranbu -Hanamaru-
  • 9 stycznia
    • Basilisk ~Ouka Ninpou Chou~
    • gd Men
    • Kaijuu Girls: Ultra Kaijuu Gijinka Keikaku [2018]
    • Overlord II
    • Yowamushi Pedal: Glory Line
  • 10 stycznia
    • Dame x Prince Anime Caravan
  • 11 stycznia
    • Death March kara Hajimaru Isekai Kyousoukyoku
    • Märchen Mädchen
    • Violet Evergarden
  • 12 stycznia
    • Beatless
    • Dagashi Kashi 2
    • Hakata Tonkotsu Ramens
    • Hakumei to Mikochi
    • Koi wa Ameagari no You ni
    • Hakyuu Houshin Engi
    • Miira no Kaikata
    • Takunomi
  • 13 stycznia
    • Darling in the Franxx
    • Killing Bites
  • 17 stycznia
    • Saiki Kusuo no Psi Nan [2018]
  • 27 stycznia
    • Nanatsu no Bitoku
  • 28 stycznia
    • Fate/Extra: Last Encore

Komentarze

  • Dodaj komentarz
  • Avatar
    SJZ 7.01.2018 07:37
    Tylko GINTAMA
    Odpowiedz
  • Avatar
    Rinsey 5.01.2018 00:31
    Sezon zimowy wygląda całkiem smakowicie :)

    Cardcaptor Sakura: Clear Card Hen

    Fate/Extra: Last Encore

    Hakyuu Houshin Engi

    Itou Junji: Collection

    Koi wa Ameagari no You ni

    Violet Evergarden

    I z tych pozycji mam niemalże same pewniki! Miło, naprawdę miło :)

    Jak zawsze kieruję gorące podziękowanie dla Redakcji za przygotowanie zapowiedzi!
    Odpowiedz
  • Avatar
    Jackass 29.12.2017 15:20
    Zima, zima, zimno jest niestety

    Pewniaki:
    - Basilisk 2 – pierwsza seria mocno zapisała się w mojej pamięci, liczę aby druga powtórzyła sukces „arcydzieła” Gonza
    - Fate/Extra: Last Encore – co z tego może wyjść, zwłaszcza gdy Shaft się bierze? Zobaczę na pewno, bo gorzej niż Apocrypha chyba nie będzie
    - Kokkoku – i tutaj już mnie zapowiedź kupiła, zwłaszcza, że można się spodziewać dość realistycznego wizerunku
    - Saiki Kusuou no Psinan 2 – bawiłem się przednio przy serii, żałowałem tylko, że grafika wyglądała jak wyglądała, ale oby w drugim sezonie to naprawili
    - Yowamushi Pedal 4: Glory Line – lubie rowery, nawet w czwartym sezonie :P
    Odpowiedz
  • Avatar odpowiedzi: 1
    HitoKirai 28.12.2017 20:30
    No proszę proszę...
    Kto by się spodziewał, że Hito w tym sezonie znajdzie aż 8 serii na których zatrzymała oko? Mam wrażenie, że na koniec obejrzę max połowę z tego, ale cóż, na pewno dam szansę poniższym tytułom. Dlaczego? Otóż:

    - Citrus – To coś co zaczęłam czytać jako Mangę i nie było złe, tak więc obczaję.
    - Death March kara Hajimaru Isekai Kyousoukyoku – To po prostu dobra manga o tematyce „Innego Świata” i Light Novel która wychodzi od 2015 roku, mimo to, na stronach online można znaleźć Web Novel o tym tytule liczącą sobie ponad 500 rozdziałów, co zaś się tyczy podobieństwa do Isekai wa Smartphone to tomo ni, no cóż, obie to przede wszystkim Novelki łączące:
    *Inny Świat,
    *Cheaty,
    *Wianuszek dziewczyn wokół protagonisty
    *i Przogodę My Pace.
    Co tu dużo mówić, ja się bardzo cieszę z ekranizacji i z chęcią obejrzę :)
    - Koi wa Ameagari no You ni – Ach, moja mina, kiedy pomyślałam, że jest jeszcze jakaś seria z tagiem Age Gap, której jeszcze nie dorwałam w swoje łapki :D Bardzo miłe zaskoczenie i już zabieram się do Mangi by zobaczyć jakich smaczków mogę się spodziewać, oby coś dobrego, a nie tylko stojąca w miejscu przez miliony dziwnych wypadków i zbiegów okoliczności oraz niedomówień i nieporozumień zapowiedź romansu między dwojgiem ludzi z dużą różnicą wieku.
    - Miira no Kaikata – No cóż, urzekła mnie ta malutka mumia i jakoś pomyślałam o Hude & Closer (Bo jego dziadek był tak jakby poszukiwaczem skarbów? Podróżnikiem? Coś w ten deseń i ma gadającą (i brutalną i wółgarną niestety) maskotkę przy sobie. Ot tak jakoś mi się skojarzyło i zobaczę czy mnie zainteresuje.
    - Nanatsu no Taizai: Imashime no Fukkatsu – Bo obejrzałam Pierwszą serię, to może obejrzę i drugą?? Choć już nie pamiętam dużo z pierwszej więc nie wiem, czy mi się będzie chciało :D
    - Ryuuou no Oshigoto! – Mam nadzieję, że nie będzie to seria w smaku jak kubek herbaty którą ktoś posłodził trzema łyżkami stołowymi cukru (Bo jest tam mała dziewczynka) I mam nadzieję, że nie będzie smakowała jak podwójne espresso z robusty bez cukru, mleka i wody na popitkę. Liczę na coś wyrównanego.
    - Saiki Kusuo no Psi Nan [2018] – No to prawdopodobnie najśmieszniejsza komedia jaką widziałam w krótkich odcinkach, oby więcej takich odmużdżających i śmiesznych gagów: „Oh, Teruhashi­‑san” Banzai!
    - Violet Evergarden – A na koniec coś poważniejszego, zapowiada się interesująca seria. A tak btw. to czytał ktoś z was Karakuri Odette??

    No i tak by można to było skrócić. Zobaczymy co nam przyniesie nowy sezon :>
    Odpowiedz
  • Avatar
    Shorexen 27.12.2017 21:50
    Sezon Zimowy Anime 2018
    A tak ładnie sobie wszystko rozpisałem… -_-
    Nauka na dziś – nigdy, a to PRZENIGDY nie pisz dłuższych wypowiedzi w przeglądarce…
    Jeden *klik* i wszystko przeje…

    Dobra… herbatka wzięta… przełączyłem się na dysk google, ochłonąłem i w wielkim skrócie napiszę teraz jakie serie interesują mnie w obecnie zbliżającym się sezonie zimowym anime.

    Obowiązkowo zobaczyć muszę:
    Beatless – w sumie ciężko określić czemu to tu dałem. Po prostu lubię tego typu „beznadziejne” produkcje. Czasami trzeba coś takiego zaliczyć, nawet dla statystyk porównawczych.
    Citrus – bo yuri i czytałem mangę, która była naprawdę bardzo przyjemna.
    Darling in the Franxx – zero oryginalności, ale projekty postaci i rozwałka to coś co da się lubić.
    Fate/Extra: Last Encore – serie Fate lubię, ale sama Apocrypha mnie nie przekonała. Może samo studio Shaft zrobi odpowiednią różnicę, a przynajmniej mam taką cichą nadzieję.
    Hakumei to Mikochi – to po prostu muszę zobaczyć. Rozluźnająca seria na niedzielne zimne wieczory to „must watch” w moim przypadku.
    Koi wa Ameagari no You ni – seinen romantyczny biorę w ciemno. Zresztą tak samo jak Wit Studio i oprawę muzyczną Aimer. Sama ich obecność zapowiada dobry audio­‑wizualny seans, a to mi wystarczy.
    Kokkoku – jeden z pierwszych tworów Geno Studio… hmmm… ciężko określić co z tego wyjdzie, ale zapowiedzi, trailer i gatunki przemawiają za naprawdę dobrym kawałkiem chleba, ale czy swieżo upieczonym to się okaże w trakcie.
    Nanatsu no Taizai: Imashime no Fukkatsu – stare dobre Nanatsu, czego chcieć więcej.
    Overlord II – jak wyżej (tylko zamiencie Nanatsu na Overlord xD).
    Sora Yori mo Tooi Basho – interesująco dobre grono produkcyjne na czele z bardzo lubianym przeze mnie studiem i co za tym idzie przepiękną oprawą wizualną. Nie ukrywam, że założenie fabularne także budzi moje zainteresowanie i liczę na jedną z perełek sezonu.
    Violet Evergarden – tego tytułu nawet ogryzkowi w świecie anime raczej przedstawiać nie trzeba. Violet już tak długo był wałkowany w sieci, że nie sposób było o nim nie słyszeć, czy choćby go nie widzieć. Kto tej serii nie ma w swoim „must watch” jest skończonym idiotą, cytując znanego komentatora z pamiętnego meczu.

    Gdy czas i chęć pozwoli, zerknę również na:
    Dagashi Kashi 2
    Death March kara Hajimaru Isekai Kyousoukyoku
    Grancrest Senki
    Hakata Tonkotsu Ramens
    Itou Junji: Collection
    Miira no Kaikata
    Mitsuboshi Colors
    Yuru Camp

    Z przyczyn, nie obejrzenia przeze mnie Prequel'ów, nie mogę zerknąć na takie produkcje jak:
    Basilisk: Ouka Ninpouchou
    Cardcaptor Sakura: Clear Card Hen
    Saiki Kusuo no Psi Nan 2

    Reszta tytułów w kosz, ale jak przypadek pozwoli, to coś na pewno przewinie się przez moje oczy.
    To chyba tyle. Ogólnie oczekiwania mam nawet pokaźne, ale nie chwalę dnia przed zachodem, już za dużo tych sezonów mam za sobą, a wiele mnie też w życiu zaskoczyło. Pozdrawiam.
    Odpowiedz
  • Avatar
    The Beatle 24.12.2017 13:47
    Zapowiada się najbardziej moe sezon w historii i „zupełnym przypadkiem” połowa z 18 serii, które chociaż spróbuję zacząć, opowiada o mniej lub bardziej słodkich dziewczynkach.

    Kontynuacje wpadły tylko trzy, a konkretniej Overlord, co do którego jestem dobrze nastawiony, Fate/Extra – prawie już straciłem nadzieję, że z Fate'a da się zrobić dobre anime, ale kto jak nie Shaft – i Dagashi Kashi. Temu ostatniemu nie mogę odżałować zmiany stylu grafiki.

    Ze standardowych serii ze słodkimi dziewczynkami biorę Mitsuboshi Colors, Slow Start i Yuru Camp, przy czym ta ostatnia zapowiada się najlepiej. Jeszcze większe nadzieje wiążę z Sora yori mo Tooi Basho – scenariusz oryginalny i solidna ekipa produkcyjna mnie przekonują. Ale numerem jeden w kategorii raczej okaże się mniej typowe Hakumei to Mikochi. Wystarczyłaby sama muzyka, żeby mnie kupić, a zanosi się, że reszta też dołoży się do klimatu. Za Ramen Daisuki Koizumi­‑san wezmę się z pewną rezerwą, bo nie widzę tego w pełnym metrażu, ale jednocześnie ciekawi mnie to z dokładnie tego samego powodu. Marchen Madchen też chyba można dorzucić do słodkich dziewczynek, chociaż to standardowa szkolna magiczna turniejówka; zobaczymy. Pop Team Epic to już kompletnie inna bajka i dla targetu innego niż typowe serie moe, ale niech będzie, że technicznie się łapie – oglądałbym tak czy siak. No i jeszcze krótkie Takunomi – to bardziej słodkie panie robiące słodkie rzeczy, ale wiadomo, o co chodzi.

    Ryuuou no Oshigoto to też prawie seria z moe dziewczynkami, ale główny bohater jest chłopcem, co trochę łamie założenia – tak czy siak chętnie spojrzę na shougi w tym wydaniu. Bardzo ładnie zapowiada się Karakai Jouzu no Takagi­‑san i mam nadzieję, że postawią na relację między dwojgiem bohaterów. Nie jestem zbyt pewny co do Koi wa Ameagari no You ni, ale chociaż dam szansę. Killing Bites jakoś przekonało mnie swoją bezpośredniością w trailerze i to może być dobra zabawa, chociaż nie wiem, czy nie pożałuję wyboru. I jeszcze spróbuję Ito Junji, licząc, że horror anime jednak ma prawo istnieć – w końcu gdzie jak nie tu.

    Zanosi się na całkiem przyjemny sezon, wyglądający solidnie, chociaż bez czegoś potencjalnie wybitnego. A nie, przepraszam, jest jeszcze Violet Evergarden.
    Odpowiedz
  • Avatar odpowiedzi: 2
    Koogie 23.12.2017 13:01
    Dzień przed rozpoczęciem świąt, pora usiąść przy Laptopie i zobacz to co to ja będę oglądał lub bardziej prawdopodobnie porzucę po trzech odcinkach gdy sezon zimowy się zacznie. Ostatnie nie ukrywam, że narzekam sporo na brak czasu na anime i coraz mniej serii kończę, lecz… Pierwsze odcinki zawsze są ciekawe to chociaż tyle będę z tego miał.

    Beatless – Sci­‑fi elfen lied w wykonaniuDiamodea, potrafią oni czasem zrobić coś fajnie okropnego, jednak ten trailer nie specjalnie do mnie przemówił. W sensie, wow… udało Wam się zrobić świat sci­‑fi który wygląda dokładnie tak jak każde inne nudne szkolne anime. Chcecie ciasteczko w nagrodę? Adaptacja LN w dodatku, aż muszę się powstrzymywać by nie dać się porwać Hype­‑owi.
    Jedyną nadzieją serii, są designy które jak nie porywają tak są ładne. Jeżeli walki będą szalone i fabuła będzie rodem z Elfen Lied­‑a to przynajmniej parę uśmiechów politowania ta seria zbierze i właśnie z taką myślą obejrzę pierwsze dwa odcinki.

    Cardcaptor Sakura: Clear Card Hen – trailery wyglądają nieźle. Prawdę mówiąc jest to spora franczyza i nie wiem czy mam ochotę oglądać to w sezonie. Zwykle takie powroty do franczyzy kończyły się źle. Tutaj są powody by wierzyć, że się uda, ale nie rzucę się na to.

    Citrus – Czyli Yuri Yuri! trailer był niesamowicie bez wyrazu. I jak to nie jest ostateczne przekreślenie serii, to naprawdę zaczynam się martwić o ten projekt. Nie jestem jakimś wielkim fanem tego gatunku, ale jeżeli urodzi się z tego pełnoprawna i dobra seria Yuri. Rara Avis i z tą nadzieją obejrzę pierwszy odcinek. Kto wie, może ten nijaki trailer bez emocji to taki przypadek. Wątpie

    Darling in the Franxx - A1xTrigeer collab. Wizualnie dawno nie miałem takiej schizofrenii. A1 pictures i Trigger mają bardzo rozpoznawalne style. Teraz oglądając trailer to mój mózg odbija się od „O to jest ta typowa nijaka twarz A1” do „O tutaj to wyraźnie było robione przez Triggera mimo że design jest bardziej A1”. Sam trailer nie był zły, nie porywa, lecz kluczem tej serii będzie to jak bardzo dobre będą walki mechów. Nie ukrywam, że mam troszkę ochotę na tego typu serie, bo przez ostatnie sezony je omijałem. No i niezależnie od wszystkiego jest to Anime Oryginał, a im zawsze warto dawać szansę. Zawszę, nawet jak analiza obrazu powoduje u mnie zwarcie przewodów w mózgu… Ach… I nazwa jest debilna… Anime

    Death March kara Hajimaru Isekai Kyousoukyoku – Czyli Syf. Jak ktoś na trailer wybiera obrzydliwe 3D jaszczurki, to oznacza że ktoś po prostu ma już gdzieś opinie publiczności. Syf Syf Syf Syf Syf Syf Syf… Syf. Nie będę nawet marnował czasu na pierwszy odcinek, w trailerze ani w streszczeniu nie było nic wartego uwagi poza brzydkim 3D.


    Fate/Extra: Last Encore  – Czyli Fate w wykonaniu Shaft. W ogóle teraz zauważyłem, że jest to adaptacja Fate/Extra a nie Fate/Extella w które nawet trochę grałem. Jeżeli to nie jest Extella to mój hype prawdę mówiąc spadł dosyć gwałtowanie. No ale cóż, robi to shaft, więc według mnie wypada dać szansę. Shaft potrafił sprawić by tak powtarzalne anime jak Nisekoi było zdatne do oglądania. No cóż… gorzej niż Apocrypha nie będzie.

    Gakuen Babysitters – wiecie czego nie lubię i unikam jak ognia? Zajmowania się cudzymi dziećmi. Wiecie o czym jest to anime? O facetach którzy zajmują się cudzymi dziećmi. To chyba nie show dla mnie

    Grancrest Senki (A­‑1 Pictures)
    Adaptacja light novel
    I trailer był słaby

    Hakata Tonkotsu Ramens - Czyli… eh? Po przeczytaniu i obejrzeniu wszystkiego co ma zapowiadać tą serie taka jest mniej więcej moja reakcja. Fajna muzyka była w trailerze szkoda tylko, że nie mieli animacji która by pasowała do niej. Wyolbrzymiając wszystko efekt był taki sam jak gdyby odpalić ostre techno w domu opieki nad osobami starszymi. W sensie fajnie, że tam podrygiwali trochę, ale gdy Jazz leci w pełni a reklamówka pokazuje osoby rozmawiające przez telefon… to jednak coś gdzieś jest nie tak. Nie chce mi się nawet.

    Hakumei to Mikochi - Czyli Małe słodkie skrzaty robiące małe słodkie rzeczy. Awwwww… jakie to było słodkie i relaksujące. W sensie trailer, nawet mieli małe tasaki do ścinania liści. Cute… Ale wygląda to wybitnie na coś tylko dla fanów gatunku. Średniej klasy umilacz czasowy.

    Itou Junji: Collection – Czyli Pupa 2: Electric Boogaloo. Nie serio, Deen i horror kojarzy mi się tylko i wyłącznie z pupą. Dosłownie i w przenośni. Może jestem zbyt uprzedzony, może… Ale nie

    Karakai Jouzu no Takagi­‑san – Czyli komedia szkolna. Wygląda jak na dobrego przedstawiciela gatunku. W sensie postaci wydają się dobrze zrealizowane do tego typu serii. I widziałem w internecie już te designy, więc znane to to pewnie jest jakoś. Chętnie sobie wezmę na warsztat tą serie, bo wygląda na ten typ bardzo uroczy, ale nie tak że Ci się nudzi czy by przekraczało dawki cukru.

    Killing Bites – Czyli adaptacja Bloody Roar! Powiem tak… Trailer był mega. To będzie okropne anime. Duża szansa jednak, że będzie tak złe, że aż nie będę mógł przestać oglądać, bo ze śmiechu nie będę mógł dosięgnąć pilota. Paradoksalnie mam duże oczekiwania wobec tej serii, oczekiwania jak zła będzie. Nie zawiedź mnie.

    Koi wa Ameagari no You ni - Czyli jak tylko zaczną traktować ten romans zbyt płomiennie to ja wysiadam. Szczerze mówiąc mam ochotę zobaczyć taką historię o dorastaniu w takiej oprawie jaka była w trailerze. Jest tutaj potencjał, może nie na hit, ale na coś co po prostu warto zobaczyć. Zobaczymy jak wyjdzie w praktyce.

    Kokkoku – Nie wiem, mam przytłaczające przeczucie że to będzie słabe. Chyba kwestia trailera, która jak na początku fajnie mnie sprzedał na koncept, tak zaraz się pojawiło… rytuały, jakieś moce, co chwila się okładali, szarpali, dużo akcji. Nic z tego nie ma wspólnego z zatrzymywaniem czasu, jakoś tak… wydaje się że będzie to zmarnowany potencjał. Może się myle, ale nie ja będę to sprawdzał. pass

    Miira no Kaikata – Czyli moe mumia. Ehhh… Dam odcinek. Komedii nie da się oceniać dobrze po materiałach promocyjnych. Nie zachwyca mnie pomysł, jak humor będzie dobry to obejrzę, jak mnie nie zachwyci to poleci do kosza. Taka rola średniaczków komediowych.

    Mitsuboshi Colors - Czyli dziewczynki z podstawówki na straży sprawiedliwości. Nie wiem czemu, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że designy tych dziewczynek są troszkę nastawione na lolicon­‑ów. Tych takich bliżej pedofilii. Coś po prostu źle ze mną leży jak widzę bohaterki. Nie są one seksualizowane, a także całość jest po prostu ładna… Może po prostu za dużo przebywam w społeczności anime i wiem jak serio o uroczych dziewczynkach są zwykle traktowane przez część fanów. Designy są dziecięce i ja wiem jakie dyskusje będę widział w niektórych odmętach sieci. Abstrahując od tego wywodu, seria wydaje się fajna. Nastawiona głównie na dziecięcą fantazję i lekkie zderzanie ją z rzeczywistością. Trailer był ładny, pewnie będę się dobrze bawił.

    Märchen Mädchen – Czyli magiczna szkoła po raz n­‑ty. Obejrzałem trailer, wygląda oklepanie, ale nie tragicznie. Wydaje mi się, że dla fanów gatunku będzie to niezły zabijacz czasu. Trailer miał dłuższy fragment w którym nasza główna bohaterka prowadziła monolog w negliżu z książką i parą i on był na tyle długi by mnie przekonać, że Twórcy zdają sobie sprawę co robią i mają dystans. Stawiam, że to będzie znośny średniaczek.

    Nanatsu no Bitoku – Czyli cnotliwość to kłamstwo! Miałem w planach sporo napisać o poprzedniczce tej serii, czyli cycko grzechach. Ogólnie tamto o grzechach było tak bardzo nie równe w tym co chce zrobić. Schizofreniczny kierunek po prostu odtrącał. Z tego co patrzę na Ani­‑chart, ta seria będzie miała 5 minut co jest dobrym znakiem. Jeżeli uda im się skupić i nakierować seria albo na obcesowy fanserwis lub na skrajne szaleństwo to widzę jak ta seria może zyskać chociaż odrobinę popularności. Zmiana studia też jest dobra, bo poprzedniczka wyraźnie cierpiała przez studio. Krótko mówiąc, albo pójdą po ostry fanserwis, albo użyją tematyki by stworzyć coś niesamowicie absurdalnego. Jedyne opcje by seria działała.
    Zobaczymy.

    Overlord II – Pierwszy Overlord był fajną serią z paroma dobrymi pomysłami. W moim odczuciu jednak anime było jednak miernie napisanie i sukcesywnie marnowało potencjał swojego settingu. Jednak ludziom się podobało i się nie dziwie. Spodziewam się jednak, że w drugiej części więcej osób zacznie odczuwać problemy jedynki i całość dla wielu będzie rozczarowaniem. Dla mnie nie, bo spodziewam się średniaka i zapewne taki on będzie.

    Pop Team Epic – czyli absurd. Będę oglądał

    Ramen Daisuki Koizumi­‑san - czyli lubię ramen. Wiecie co lubię jeść? Ramen. Niestety nie jadłem jeszcze w polsce takiego który naprawdę by mi smakował. Moim ramenem który kocham jest najtańszy możliwy który możesz znaleźć na każdym rogu w Tokyo. Ta seria poza narobieniem mi smaka na coś co mogę znaleźć na drugim końcu świata, nie wyróżnia się niczym. W sensie ten plakat z dziewuszkami w powietrzu… Ja Was proszę, może bardziej kreatywnie. W tym momencie to praktycznie banner krzyczący „Nie mamy ani grama nowych pomysłów!”. Obejrzę dla pewności, ale spodziewam się raczej rzeczy miałkiej… Ale ramen to bym zjadł.

    Dobra, może jednak przyspiesze

    Ryuuou no Oshigoto! – nie ma trailera, nie chce mi się wróżyć. Zobaczę opinie

    Saiki Kusuo no Psi Nan
     – pierwszy sezon był ok, ale jakoś nie umierałem by zobaczyć więcej. Jak już leci to pewnie obejrzę.

    Sanrio Danshi – niekompatybilny zestaw chromosomów

    Shinkansen Henkei Robo Shinkalion The Animation - Czy to są mecha pociągi? What the…

    Slow Start  – Czyli moe okruszki po raz n­‑ty. O tym powiem może słowo więcej. Ogólnie po obejrzeniu trailera mogę powiedzieć, że jest to zachęcające. Jest tutaj dużo elementów które raczej nie zapowiadają czegoś ogromnego w gatunku, jednak mam ochotę zobaczyć co z tego będzie. Te serie zawsze i tak wychodzą w praktyce, bo u podstawy są postaci które muszą mieć chwilkę by się pokazać. Jednak mam dobre przeczucia.

    Sora Yori mo Tooi Basho - Czyli moe w podróży na biegun południowy. Ok, koncept jest tak inny, że jestem sprzedany. Oglądając trailer sobie wyobraziłem co by było gdyby takie bohaterki idolkowych serii zamiast za cel tańcować, miały coś takiego jak wyjechać na koniec świata. I tak ledwo one tańcują. Wygląda fajnie i anime oryginał. A jak mówiłem wcześniej, na nie zawsze warto zwracać uwagę. Bo nawet jak będzie syf czy nuda, to będzie inny syf lub nuda.

    Toji no Miko - Czyli, po co? Obejrzyjcie trailer… bez ikry. Nie chce mi się nawet o tym mówić i biadolić, czemu to wygląda jak adaptacja gry na komórkę… chwila! W trailerze było coś o grze… sekunda… [google]
    Czyli razem z anime leci manga i gra na komórkę. Ok, to naprawdę wiele tłumaczy.

    Violet Evergarden – (Kyoto Animation). Ja wiem, że zdarza im się czasem coś spartolić, ale zawsze ich anime są warte uwagi. To nie jest wyjątkiem. Bardzo chętnie zobaczę i mam spore nadzieje.

    Yuru Camp - czyli jak rozstawić namiot krok po kroku. I nie nie była to żadna gra słów, to są grzeczne dziewczynki zbereźnicy. Trailer pokazuje, że dbają o detale. Główna bohaterka jest genki, a nie ukrywam że ja preferuje ten typ jeżeli chodzi o protagonistów w takich seriach. Muszę przyznać, że wygląda to chyba najmocniej jeżeli chodzi o pozytywne emocje z seri okruszkowych w tym sezonie. Twarze i reakcje są całkiem żywe, no mam ochotę to obejrzeć. Czyli ta seria dostaje ode mnie oficjalne Yay!. Bycie fanem okruszków zobowiązuje.

    Podsumowując
    Bardzo dużo okruszkowych rzeczy, aż za dużo. Będę musiał parę porzucić po pierwszych odcinkach. Wymienianie ich wszystkich tutaj znowu mijałoby się z celem. Violet Evergarden stanowi największą ciekawostkę. Märchen Mädchen jestem ciekaw czy dobrze przewiduje, że seria będzie łatwa w konsumpcji mimo tak wyświechtanego pomysłu. Darling in the Franxx i Fate/Extra to dobre studia z produktami o małym potencjale, ale tak to działa czasem. I Killing Bites to taki potworek, od którego spodziewam się sporo rozrywki.
    Dla mnie jest ok, na początku będzie dużo oglądania i sprawdzania, lecz ostatecznie na pewno dużo odpadnie.
    Odpowiedz
  • Avatar odpowiedzi: 1
    Maxromem 22.12.2017 22:57
    Beatless – eh, jestem bez nadziei, ale to sci­‑fi, więc się skuszę.

    Citrus – również raczej bez nadziei, bo nie znam anime, w którym motyw „romansu przyszywanego rodzeństwa” wyszedł taktownie, a co dopiero dobrze. Ale oglądałem w życiu chyba tylko jedno shoujo­‑ai, więc spróbuję.

    Darling in the Franxx – może Trigger w końcu zrobi coś dobrego? Do tej pory tylko zawód za zawodem od „zbawców anime”. Kolaboracja z A­‑1 Pictures też niczego dobrego nie wróży, ale na pewno będzie to jedno z tych sezonowców, które wybuchają wręcz popularnością, więc wypada śledzić.

    Grancrest Senki – oj żeby to było dobre… żeby to chociaż było tak fajne jak Lodoss… niestety tu też raczej nisko zawieszę sobie poprzeczkę oczekiwań, bo trailer mnie nie przekonuje.

    Hakata Tonkotsu Ramens – zanotujcie sobie już teraz, to będzie kiepskie. Koncept jest już tak mocno wyświechtany, że dziwię się, że ktoś jeszcze próbuje na nim zrobić pieniądze.

    Hakumei to Mikochi – dam szansę, ale obawiam się, że będzie za nudne

    Hakyuu Houshin Engi – nigdy nie oglądałem pierwszej wersji mimo tego, że jestem dzieckiem RTLa. Jestem dziwnie podekscytowany tą serią i nie mam pojęcia skąd się to bierze :D mam nadzieję, że spełni oczekiwania.

    Koi wa Ameagari no You ni – tutaj nie jestem pewien czego się spodziewać, ale liczę, że podejdą subtelnie do tematu.

    Kokkoku – tutaj też nie wróżę niczego dobrego, ale dam szansę.

    Ryuuou no Oshigoto! – shogi to raczej domena mojego brata, ale to zapowiada się tak kiepsko, że pewnie razem będziemy się and tym pastwili.

    Violet Evergarden – to chyba jedyna seria w tym sezonie, na którą naprawdę czekam. Długo sobie kazali czekać, ale materiały promocyjne zdecydowanie napawają optymizmem. Przynajmniej na pewno będzie to dobrze wyglądać.

    Eh, słaby sezon. Przewiduję, że dropnę zdecydowaną większość z wyżej wymienionych serii.

    Odpowiedz
  • Avatar odpowiedzi: 1
    Negai 22.12.2017 00:26
    produkcje Netfliksa
    Podbijam pytanie o „Devilman: Crybaby” (premiera 5 stycznia) i jeszcze „B: The Beginning” (premiera 2 marca) – obie produkcji Netfliksa. Pisaliście o obu newsy, więc czemu nie ma ich w ogólnym zestawieniu zapowiedzi?
    Odpowiedz
  • Avatar
    Tenessy 21.12.2017 23:45
    Zima 2018
    Czuję się ostatnio mało rozpieszczana tymi nowymi sezonami (albo po prostu się starzeje xD).
    Co mnie zainteresowało:
    Citrus – chyba pierwsze shoujo­‑ai jakie oglądam, ale dam szanse
    Gakuen Babysitters – szykują się miłe okruszki życia, facetów­‑nianiek nigdy dosyć
    Hakata Tonkotsu Ramens – no do tego nie jestem przekonana, ale z braku laku…
    Itou Junji: Collection – fanką herrorów nie jestem, ale spróbujemy, bo why not?
    Koi wa Ameagari no You ni – lubie ryzykowne tematy, no i z taką fabułą się jeszcze nie spotkałam, więc muszę obejrzeć
    Nanatsu no Taizai 2 – ech, choć pierwszy sezon mi się mega podobał, to nie chce mi się go powtarzać, a będę musiała bo średnio cokolwiek pamiętam
    Violet Evergarden – no i znowu z braku laku…

    Masakra no… Żeby były chociaż 2 serie, na które się ciesze, ale nie… Jedynie Gakuen Babysitters zapowiada sie dla mnie super, a reszta to takie zapychacze :(

    Odpowiedz
  • Avatar
    Cintryjka 21.12.2017 21:53
    Mam swoje typy, z czasem część się odrzuci i zweryfikuje.

    Pewniakiem jest dla mnie Overlord i Momonga – na pewno będę oglądać na bieżąco. Co do Fate'a, mam nadzieję, że nie spitolą go tak jak Apocryphe'a. I przede wszystkim Gintama – Silver Soul. (Nie)stety to już finalny arc, ale czuję że będzie epicko.
    Odpowiedz
  • Avatar odpowiedzi: 1
    blob 21.12.2017 20:41
    Co mnie najbardziej interesuje tej zimy?

    - Overlord II -> no tutaj oczywiście nic dodać nic ująć. Jedno z moich ulubionych anime, kontynuacji wyczekiwałem (chyba jedynie bardziej czekam na No Game No Life II) i mam nadzieję że będzie Lizardmen arc.

    - Basilisk II -> pierwsza seria była spoko, miała fajny klimat. Ale faktycznie synopsis jest dość pokrętny i naciągany więc może wyjść badziew.

    - Grancrest Senki – epickie fantasy od twórczyni Record of Lodoss War? Tak, poproszę!

    - Soul Eater 2018 – remake serii z mojego dzieciństwa. Sam ładunek nostalgiczny nie pozwoli mi przejść obojętnie.

    - Killing Bites – ja wiem ze to będzie słabe, ale mam słabość to zwierzoludzi :P

    - Nanatsu no Taizai II – bo to fajny shounen jest.

    - Violet Evergarden – prawdę mówiąc widzę to dopiero tutaj w tych zapowiedziach (mimo że oglądałem różne zapowiedzi na zimę, to to jakoś mi umknęło), ale śmiem twierdzić ze taka grafa + KyoAni gwarantują że będzie to coś fajnego.

    Oczywiście jest też kilka innych ciekawych pozycji które mi zapewne wpadną, ale te powyżej najbardziej mnie interesują.
    Odpowiedz
  • Avatar
    Elfik 21.12.2017 19:57
    Kilka serii sprawdzę, ale znając moje marudzenie, pewnie część z nich porzucę. Na pewno będę oglądać Sakurę. A dawną serię po raz pierwszy obejrzałam dopiero rok temu. I dawno tak ciepłej i sympatycznej serii nie oglądałam, mam nadzieję, że kontynuacja będzie równie udana.
    Odpowiedz
  • Avatar
    San-san 21.12.2017 18:52

    Violet Evergarden  – czekałam na to *,*!!!!
    Odpowiedz
  • Avatar
    Kysz 21.12.2017 10:44
    Generalnie nie zdarza mi się narzekać na poziom sezonu, ale ten wypada mocno przeciętnie. Czy też raczej widzę tutaj mniej potencjalnych perełek, niż zwykle.
    Ale za to jest dużo tytułów spod znaku cgdct, a to dla mnie zawsze spora zaleta.^^

    Serie, które na pewno będę chciała obejrzeć/sprawdzić:

    Beatless – sci­‑fi bez mechów to coś, co bardzo lubię, a niestety nie zdarza się ono aż tak często, jakbym chciała. Do tego w większości przypadków kończy się źle. To tutaj też nie rokuje zbyt dobrze, ale przynajmniej zerknę na pierwszy odcinek.

    Hakumei to Mikochi - to mój zimowy faworyt. Grafika jest boska, uwielbiam taki styl. Do tego brak akcji, dramatów i w ogóle wyolbrzymienia czegokolwiek sprawia, że z niecierpliwością oczekuję 1 epka.

    Karakai Jouzu no Takagi­‑san – taka szkolna komedia romantyczna. Motyw z żartowaniem sobie z kogoś może być irytujący, ale liczę, że z tym nie przesadzą. Wygląda w każdym razie sympatycznie.

    Koi wa Ameagari no You ni
     – szczerze powiedziawszy nie wyobrażam sobie z tego pełnoprawnego romansu, ale jako historia o dorastaniu może być dobre. Wygląda jak dość klimatyczne okruszki w każdym razie.

    Mitsuboshi Colors – słodkim dziewczynkom wydaje się, że ratują miasto przed wszelkiej maści zagrożeniami. Urocze!

    Märchen Mädchen – magiczna szkoła? Książki? Słodkie dziewczynki? Wchodzę w to! Może to nie skończy tak źle, jak Ange Vierge.

    Overlord II – pierwszy sezon uważam za naprawdę dobry tytuł, oby nie zepsuli czegoś w drugim. Wymagania mam wysokie w każdym razie.

    Ramen Daisuki Koizumi­‑san – manga wygląda nudno, ale może na ekranie nabierze to trochę życia. Raczej nie da się zrobić czegoś gorszego, niż takie Two Car, Minami Kamakura, Urarara, czy Hinako Note – a że tamte obejrzałam, to i po to sięgnę.

    Slow Start
     – wygląda na porządne cgdct. Biorę w ciemno!

    Sora Yori mo Tooi Basho – dziwne założenia, ale może to tylko mnie się tak wydaje. W każdym razie jest śliczne, są słodkie dziewczęta, więc to tytuł idealny dla mnie.

    Violet Evergarden – już od dawna czekam na ten tytuł. KyoAni ostatnimi czasy tworzy anime, które naprawdę lubię, więc i to powinno wypaść dobrze.

    Yuru Camp – kolejne cgdct, które wygląda przynajmniej na porządne. Lubię jak bohaterki w takich seriach spędzają czas na świeżym powietrzu.^^

    Dagashi Kashi 2 – podobała mi się 1 seria, z przyjemnością sięgnę po drugą.

    Takunomi – jako fanka tytułów z krótkimi odcinkami nie mogłabym przejść obojętnie obok okruszków z dorosłymi bohaterami. Naprawdę nie liczę na poziom Wakako­‑zake, ale powinno być lepiej, niż Osake wa Fuufu


    Tytuły, które sprawdzę, jak będę miała sporo czasu bądź będę śledzić opinie o pierwszych epkach:

    Fate/Extra: Last Encore – czyli dalej wyciskamy co się da z tej franczyzy. Cóż, zobaczymy co ma do powiedzenia Shaft w tej kwestii. Poza tym, jak zawsze powtarzam, Fejt bez mdłej Arturii przynajmniej zasługuje na zerknięcie.

    Grancrest Senki – takie tam fantasy. Nie liczę na bardzo wysoki poziom, ale wygląda na coś raczej nieudziwnionego popularnymi ostatnio motywami (typu „wrzuć bohatera do innego świata i zobacz co się będzie działo”).

    Hakata Tonkotsu Ramens – sensacyjne anime z dorosłymi bohaterami? Oj, tak, biorę! Szkoda, że już na trailerze wygląda to tandetnie i podejrzanie przypomina tytuły pokroju Hamatora, czy K raczej, niż Baccano albo Senkou no Night Raid.

    Kokkoku – dziwne założenia, ale odrzuca mnie jak zwykle zastosowanie CGI no i obawiam się, że to po prostu zepsują.

    Miira no Kaikata – wygląda sympatycznie, ale znowuż nie widzę tu nic, co by mnie specjalnie przyciągało. Dobrze wróży mieszana ekipa, jaką widać na plakacie promocyjnym i chociażby dlatego chcę dać temu szansę.

    Niby sporo tytułów mam zamiar sprawdzić, ale przy większości oczekuję raczej poziomu takiego przeciętniaka i nie sądzę, by skończyło się u nich na ocenie wyższej, niż 6/10.

    Odpowiedz
  • Avatar odpowiedzi: 1
    Nikodemsky 21.12.2017 00:17
    Basilisk ~Ouka Ninpou Chou~ – Nie znam osoby, która nie byłaby zdezorientowana tą kontynuacją. Nie mniej chyba warto spróbować chyba dla samego sentymentu.

    Beatless – cóż, od haremów nigdy nie stroniłem, chociaż i tych pojawiło się sporo w naprawdę słabych odsłonach, zwłaszcza w realiach sci­‑fi. Do spróbowania.

    Death March kara Hajimaru Isekai Kyousoukyoku - hura! Następny harem! ekhm…

    Fate/Extra: Last Encore – Fate od Shafta, czyli na pewno trzeba będzie zobaczyć co tam ciekawego przygotowali.

    Gakuen Babysitters – faktycznie anime z dzieciakami potrafią być sympatyczne, Barakamon nadal wisi mi w pamięci.

    Grancrest Senki – dobrych fantasy nigdy za wiele, jednak przeciętnych i słabych też ostatnimi czasy nie brakuje. Trailer nie porywał ale powinno być to dzieło przynajmniej akceptowalnej jakości, chętnie spróbuję.

    Hakata Tonkotsu Ramens – koncept brzmi ciekawe, aczkolwiek wiele zależy od realizacji.

    Hakyuu Houshin Engi – osobiście byłem zachwycony starą wersją i też dane mi było obejrzeć jeszcze na RTL­‑7. Na tamte czasy był to naprawdę kawał dobrego anime, a i teraz zapewne nie było by źle – chętnie zobaczę, co sklecili tym razem, tylko faktycznie może być nieciekawie, jeśli pójdzie to w ręce osób niedoświadczonych. Trzymam kciuki.

    Karakai Jouzu no Takagi­‑san – warto też chyba wspomnieć, że seria będzie miała elementy romansu, więc „kto się lubi, ten się czubi” :) Osobiście liczę faktycznie też na przyjemne okruchy życia, bo komedii mam wrażenie, że nie będzie w tym zbyt wiele.

    Killing Bites – ciężko powiedzieć ale może i wyjdzie z tego jakiś w miarę niezły battleshounen?

    Koi wa Ameagari no You ni – jeśli będą z tego bardziej okruchy życia, niż faktycznie romans, to może być nieźle. Zobaczymy.

    Kokkoku – mnie natomiast trailer jakoś niespecjalnie zachęcił ale idea jest niezła. Na pewno warte spróbowania.

    Miira no Kaikata – brzmi jak przepis na niezłą komedią, o ile realizacja na to pozwoli.

    Nanatsu no Taizai: Imashime no Fukkatsu – Meliodas­‑sama! Dżizas, jak mnie brakuje dobrych przygodówek. Nanatsu no Taizai to takich właśnie należało i chętnie biorę w ciemno drugi sezon.

    Overlord II – co tu więcej mówić, pozycja obowiązkowa.

    Violet Evergarden – trailer krąży po sieci już od jakiegoś czasu(2 lata?) i był naprawdę śliczny. Faktycznie aż podejrzanie zbyt śliczny, jak na serię telewizyjną. Całość jednak brzmi ciekawie i mam nadzieję, że będzie to udana ekranizacja.

    25­‑sai no Joshikousei – czym jest hentai, z którego wytnie się wszystkie „gorące” sceny? Dziwi mnie trochę, że serie tego typu wbijają się w ramówkę pomiędzy zwykłe pozycje, w końcu czym to zachęca do siebie w wersji cenzurowanej?

    Takunomi – podchodzę ostrożnie po Osake wa Fuufu ni Natte kara, który był diabelnie nudny. Historie przy alkoholu mogą być ciekawe albo bawić, jednak musi być to zmontowane z głową.

    _____________________

    Cóż, potencjalnie niezłych serii jest sporo ale w sezonie jesiennym też było ich wiele, a dawno nie zaliczyłem tylu dropów. Zima jednak ratuje się przede wszystkim kontynuacjami Overlorda i Nanatsu no Taizai, więc mam już jakieś powody do radochy. Trzymam kciuki mimo wszystko i mam nadzieję, że na liście MALa zmieści się więcej pozycji.
    Odpowiedz
  • Avatar odpowiedzi: 2
    ukloim 20.12.2017 23:58
    A co z Netflixowym Devilmanem od Yuasy? Wychodzi 5 stycznia, więc też jakoby jest częścią nadchodzącego sezonu, mimo że nie jest standardową serią tv.

    Ja osobiście z wyżej wymienionych tytułów na pewno sięgnę tylko po Darling in the Franxx, jako że od Triggera oglądam wszystko. Mocno zastanawiam się nad Koi wa Ameagari no You ni, bo zapowiada się na przyjemne okruchy życia w bardzo ładnej oprawie. Poza tym poczekam na jakieś pierwsze opinie na temat Itou Junji: Collection, bo choć jestem fanem komiksów tego pana, to do ekranizacji jakoś nie jestem przekonany, a ekipa produkcyjna też nie nastraja zbyt pozytywnie.
    Odpowiedz
  • Avatar
    Zegarmistrz 20.12.2017 22:43
    O! Akurat miałem ochotę powtórzyć sobie Soul Huntera. W sumie to chętnie rzuce też okiem na ten pseudo­‑Lodoss i Basilisca.
    Odpowiedz
  • Dodaj komentarz