News
Jesień 2016 - zapowiedź sezonu
Miałam całe mnóstwo przemyśleń dotyczących nowego sezonu, które chciałam zawrzeć we wstępie, ale jako że ta zapowiedź i tak jest spóźniona o kilka dni, postanowiłam po prostu wypuścić ją jak najszybciej. Czekamy na Wasze przemyślenia w komentarzach!
Jak zwykle dziękuję redakcji i recenzentom, którzy pomagali mi w pisaniu zapowiedzi: moshi_moshi, Tablisowi, Enevi, ursie, Ice oraz tamakarze.
12‑sai ~Chicchana Mune no Tokimeki~ [2016] (OLM)
Adaptacja mangi / Premiera: 3.10.2016
Hanabi Ayase i Yui Aoi, przyjaciółki i dwunastoletnie uczennice szóstej klasy szkoły podstawowej, po raz pierwszy w życiu spotykają chłopców, na widok których ich serca zaczynają bić mocniej. W pierwszej serii obserwowaliśmy początki ich „chodzenia” z chłopakami, oczywiście bardzo, bardzo nieśmiałe i niewinne. Nie jest to typ opowieści, w którym należy się spodziewać gwałtownych zwrotów akcji, dlatego fabuła zamknęła się bez poważniejszej konkluzji, zaś najlepsze, co można powiedzieć o drugiej serii, to że będzie mniej więcej taka, jak pierwsza.
Zapowiedź wprowadzenia nowego bohatera, chłopca uczęszczającego wraz z Yui na kursy przygotowujące do gimnazjum, sygnalizuje możliwy trójkąt romantyczny. Na razie jednak trudno powiedzieć, czy będzie to większy wątek, czy też coś, co zostanie załatwione w dwóch‑trzech odcinkach, jak w przypadku Hanabi i Tsutsumiego. Osobom, które pierwszą serię pominęły, polecam jej recenzję, jeśli chcą się zorientować, czy nadrabiać braki. Pisząc w skrócie, mamy do czynienia z shoujo dla zdecydowanie młodszych dziewcząt, sympatycznym i ciepłym, chociaż trochę powtarzalnym (i oczywiście bardzo naiwnym). Jako że ekipa twórców nie uległa zmianie, należy się spodziewać podobnej oprawy technicznej, czyli bardzo przeciętnej, z okazjonalnymi wpadkami, ale całkowicie pasującej do prostej i niewymagającej opowieści.
Ajin 2 (Polygon Pictures)
Adaptacja mangi / Premiera: 8.10.2016
Kei Nagai w dalszym ciągu przebywa na wolności i zdecydowanie wolałby święty spokój, ale grupa ajinów prowadzona przez Saitou wypowiedziała otwartą wojnę ludzkości i bardzo dobitnie zademonstrowała, co potrafi, a ktoś musi coś z tym zrobić… Jak potoczą się losy młodego uciekiniera i jego nowego kompana?
Jak wskazuje tytuł, mamy do czynienia z kontynuacją serii, więc osoby, które nie miały z nią styczności, zapraszam najpierw na seans pierwszego sezonu. Część druga to ciąg dalszy walki o przetrwanie w świecie pełnym nienawiści dla nieśmiertelnych „podludzi”, wzbogacony o faktyczne starcia. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że w imię dobrej zabawy stary Saitou gotowy jest na wszystko i należy mu się przeciwstawić, a zwykli ludzie nie mają w tej walce najmniejszych szans. Będzie się działo: więcej akcji, więcej wybuchów i więcej emocji. Pytanie tylko, dokąd to wszystko prowadzi, bo będący pierwowzorem anime komiks nadal jest wydawany. Nie należy się spodziewać na pewno zmian od strony technicznej, bo zarówno studio, jak i ekipa produkcyjna pozostają bez zmian.
All Out!! (Madhouse / TMS Entertainment)
Adaptacja mangi / Premiera: 7.10.2016
Kiedy zobaczyłam plakat promujący All Out!! wstrzymałam oddech – bynajmniej nie dlatego, że jestem wielką fanką rugby. Później okazało się, że przykuł on nie tylko moją uwagę, ale to akurat nie powinno dziwić, ponieważ rzadko się zdarza tak zgrabny męski tyłeczek, tak pięknie wyeksponowany na plakacie. Mam jednak nadzieję, że nie będzie to jedyna zaleta anime i twórcy faktycznie stworzą serię sportową godną uwagi.
Rugby to dyscyplina kojarząca się z dużymi, dobrze zbudowanymi facetami, którzy biegają za piłką o dziwnym kształcie. Sport niezbyt popularny nad Wisłą, ale Japończycy nawet kolarstwo i go potrafią przedstawić tak, że człowiek z nerwów obgryza paznokcie aż do łokci. Seria ma opowiadać o Kenjim Gionie, niskim, a co za tym idzie wiecznie wkurzonym na cały świat nastolatku, który właśnie rozpoczyna licealne życie. Jego towarzyszem niedoli szybko zostaje Sumiaki Iwashimizu, przystojny i atletyczny chłopak, który okazuje się osobą cichą i wycofaną. Wspólnie postanawiają szukać szczęścia w szkolnym klubie rugby, oczywiście pełnym oryginałów.
Szczerze mówiąc, miałam trochę ponarzekać na hiperaktywnego i narwanego protagonistę, ale po Days z przyjemnością popatrzę na bohatera, który wykazuje oznaki charakteru, chociażby najgorszego z możliwych. Pierwowzorem anime jest manga, która na razie doczekała się dziewięciu tomów – nie jest to mało, ale też nie ma co liczyć na jednoznaczny finał. Trochę zastanawia mnie osoba reżysera, Ken'ichiego Shimizu. Jest to twórca o niezbyt pokaźnym dorobku, ale ostatnio błysnął bardzo dobrym Kiseijuu: Sei no Kakuritsu. Scenariusz ma być wspólnym dziełem Masahiro Yokotaniego oraz Shingo Irie. W rolach głównych wystąpią Shouya Chiba (Kenji) i Yuuto Adachi (Sumiaki), panowie nie mają zbyt wielu ról na koncie, ale przecież każdy kiedyś zaczynał.
Bloodivores (Creators in Pack)
Adaptacja manhuy / Premiera: 1.10.2016
Wampiry – bo że o nich mowa, chyba nikt nie ma wątpliwości, tytuł mówi sam za siebie – nie są w tym ujęciu odwiecznymi wrogami ludzkości, ale stosunkowo nowymi przybyszami, ofiarami tajemniczej choroby sprzed sześćdziesięciu lat i skutków ubocznych lekarstwa na nią. Chociaż ludzie starali się je wymordować, przetrwały. Teraz zaś niejaki Miu Li, urodzony ze związku wampira i człowieka, ma stać się nową nadzieją obu ras. Jeśli tylko uda mu się wydostać z więzienia i nie zostać pożartym przez potwory, będzie musiał zmierzyć się z tajemnicą stojącą za pojawieniem się wampirów.
Japońsko‑chińska koprodukcja została oparta na chińskim webkomiksie i wszystko wskazuje na to, że jest swoistym następcą Hitori no Shita: The Outcast. Za oboma tytułami stoi bowiem ten sam producent, Emon Animation Company, ale na tym podobieństwa się nie kończą – widać podobny motyw „survivalowy”, tylko zamiast żywych trupów atrakcją sezonu mają być wampiry. Co to oznacza dla potencjalnego widza? Cóż, niestety zalecałabym podchodzenie do tego tytułu z dużą ostrożnością. Studio wybrane do stworzenia animacji, Creators in Pack, miało do tej pory na koncie głównie krótkie formy, zaś Hitori no Shita: The Outcast nie zachwycało niestety oprawą wizualną (ani, uczciwie mówiąc, fabułą). Czy tym razem będzie lepiej? Zobaczymy.
Brave Witches (Silver Link)
Seria oryginalna / Premiera: 6.10.2016
Gdy Ziemi zagrażają Obcy, jedyną nadzieją stają się specjalne oddziały „czarownic”, złożone z młodziutkich dziewcząt. Kurteczka od munduru, majteczki (po co sobie zawracać głowę spodniami czy choćby spódnicą), broń palna, odrzutowe buty… Czy coś jeszcze potrzebne jest do walki z paskudnym wrogiem? A tak, oczywiście, zwierzęce uszka i ogonki. Bez tego ani rusz.
Wypuszczona w 2008 roku seria Strike Witches była zarówno jedną z rozpaczliwych prób odbicia się od dna przez studio Gonzo, jak i modelowym dowodem na to, co się dzieje, gdy wyobraźnia scenarzystów szukających pomysłów na coś, co się sprzeda, dochodzi już do ściany. Niemniej cykl okazał się na tyle żywotny, że w studiu AIC powstały druga seria oraz film kinowy.
Teraz pałeczkę przejmuje Silver Link z kolejną opowieścią z tego świata. Zmieniony tytuł i skład bohaterek wskazują, że będzie to rzecz także dla osób, które nie oglądały wcześniejszych części cyklu, natomiast niezmieniony reżyser oraz projektant postaci pozwalają się spodziewać fabuły i oprawy wizualnej na zbliżonym poziomie. Z tych dwóch elementów z pewnością ważniejsza będzie oprawa wizualna, w takich seriach decydująca o „być albo nie być”. Silver Link potrafi ładnie, a przede wszystkim efektownie animować walki, więc jeśli przyłoży się tutaj do pracy, może powstać całkiem przyjemny cukierek dla męskiego oka.
Bubuki Buranki: Hoshi no Kyojin (Sanzigen)
Seria oryginalna / Premiera: 1.10.2016
Studio Sanzigen na swoje dziesięciolecie postanowiło wyprodukować serię anime o mechach i ten pomysł wprowadziło w życie. W efekcie powstała seria Bubuki Buranki, o dzielnych dzieciakach walczących ze Złem za pomocą mechopodobnych gigantów. No dobrze, może nie o takich dzielnych, nie z takiem Złem i za pomocą jednego giganta…
Zainteresowanych odsyłam do recenzji pierwszej serii, ponieważ, no cóż, trochę trzeba o serii wiedzieć, nim się obejrzy jej bezpośrednią kontynuację, prawda? Generalnie seria pierwsza pozostawiła więcej pytań niż udzieliła odpowiedzi. Głównie o pochodzenie gigantów i moc matki głównego bohatera. Na szczęście jednak twórcy postanowili rozwiać (chyba) przynajmniej część wątpliwości i właśnie serwują nam ciąg dalszy historii.
W kwestii technicznej nie zmieniło się wiele – nadal reżyserem jest Daizen Komatsuda, za scenariusz odpowiadają Jirou Ishii i Yukinori Kitajima, a za muzykę Masaru Yokoyama. Nie ma też większych zmian w gronie seiyuu, tak więc osoby, które obejrzały pierwszą część, nie powinny zauważyć większych różnic. Nowym widzom natomiast jednak radzę zapoznać się z pierwszą częścią, bowiem w przeciwnym wypadku mogą być nieco zagubieni.
Bungou Stray Dogs [2016] (Bones)
Adaptacja mangi / Premiera: 6.10.2016
Atsushi już zdążył zadomowić się w nietypowej agencji detektywistycznej, jednak to zdecydowanie nie rozwiązało jego problemów. Ułatwiło jedynie polującym na tygrysołaka ludziom zlokalizowanie potencjalnej zdobyczy. A kim są myśliwi? To potężna Gildia – zrzeszająca bardzo bogatych, wpływowych i niebezpiecznych osobników obdarzonych najróżniejszymi mocami organizacji, która zleciła Mafii Portowej złapanie Atsushiego… Jako że im się to nie udało, zleceniodawcy sami postanowili wkroczyć do akcji.
Jak sugerują tytuł i powyższy opis, jest to kontynuacja, a właściwie druga połowa ekranizacji nadal wychodzącej i całkiem popularnej mangi. Pierwszy sezon tej miejskiej przygodówki zdążył przedstawić bohaterów i zarysować intrygę, której rozwinięciem ma się zająć część druga. Jako osoba zaznajomiona z pierwowzorem mogę zagwarantować, że będzie się działo całkiem sporo, aczkolwiek nie należy liczyć na zamkniętą całość, bo w komiksie nadal nie pojawiły się kluczowe odpowiedzi… Jeśli jednak podobała Wam się poprzedniczka, to w sumie czemu by nie sięgnąć po ciąg dalszy? Tym bardziej, że ekipa produkcyjna pozostaje ta sama, więc od strony technicznej raczej niewiele powinno się zmienić.
Classicaloid (Sunrise)
Seria oryginalna / Premiera: 8.10.2016
Był już boysband Shinsengumi, a także agencja detektywistyczna pełna literackich sław, teraz przyszedł czas na wielkich kompozytorów. Kanae i Sousuke, uczniowie liceum, pewnego dnia spotykają Beethovena i Mozarta! Otóż sławni muzycy biorą udział w projekcie, mającym na celu rewitalizację zapuszczonej mieściny za pomocą muzyki właśnie. Ich artystycznym popisom towarzyszą jednak nadzwyczajne “efekty specjalne”, takie jak spadające gwiazdy i pojawiające się nagle i niespodziewanie wielkie roboty. Wkrótce miasto nawiedzają także inni twórcy – Chopin, Bach i Schubert…
Boję się, autentycznie się boję, bo chociaż Bogusławem Kaczyńskim nie jestem, muzykę klasyczną bardzo lubię. Nie do końca chce mi się wierzyć, że dostaniemy fantastyczne filharmoniczne wykonania, a nie kiepskie, współczesne wariacje na temat. I proszę mnie źle nie zrozumieć, da się twórczo i na poziomie zaaranżować utwór klasyczny, czego świetnym przykładem jest chociażby trio Emerson, Lake & Palmer, pytanie, czy Japończycy dadzą radę, ba, czy choćby spróbują? W ogóle, ciekawi mnie zawartość muzyki w muzycznym z opisu anime, bo to wcale nie jest oczywista kwestia. W końcu to seria oryginalna i wszystko zależy od wizji i umiejętności twórców – ani jednego, ani drugiego nie brakuje reżyserowi, czyli Youichiemu Fujicie, który nadzorował takie hity jak Gintama czy Osomatsu‑san. Równie ciekawie prezentuje się odpowiedzialny za muzykę, urodzony w Niemczech, ale wychowany w Japonii, Masashi Hamauzu. Co prawda, Hamauzu nie miał zbyt wiele okazji pracować nad ścieżkami dźwiękowymi do anime, ale nadrobił to z nawiązką w Square Enix, komponując muzykę do gier. Sądząc po jego życiorysie, oprawa dźwiękowa może okazać się jedną z najmocniejszych stron Classicaloid.
Po głowie chodzi mi jeszcze tylko jedno pytanie: kto spośród dawnych mistrzów zostanie kawaii dziewuszką?
Digimon Universe: Appli Monsters (Toei Animation)
Seria oryginalna / Premiera: 1.10.2016
Digimonów chyba nikomu przedstawiać nie trzeba, cyfrowe potwory od lat nieźle sobie radzą z utrzymaniem się w popkulturze. Najnowsza (ósma już!) seria sprytnie podkreśla najważniejszą cechę, którą odróżnia się od konkurencyjnych Pokémonów, czyli zanurzenie w świecie nowoczesnej technologii i komputerów. Będzie anime, gry, i zapowiada się jeszcze jakiś rodzaj kart kolekcjonerskich korzystających z dobrodziejstw augmented reality. Takie rozproszenie środków nigdy nie wróży serii dobrze i podejrzewam, że jeszcze sobie poczekam na pierwszy przypadek sukcesu takiego przedsięwzięcia, przynajmniej jeśli chodzi o jakość. Jeśli chodzi o popularność i spodziewane przychody, to szanse są dużo większe.
Technicznie pewnie będzie przyzwoicie, ale nie mam większych wątpliwości, że szablonowość tej serii będzie trudna do zniesienia. Minuta spojrzenia na materiały wystarczy, aby postawić diagnozę: to Pokémon + Youkai Watch + rzeczywistość wirtualna. Zapowiada się poprawnie, ale nuudnie – najlepszą częścią cyklu Digimon była dla mnie zawsze eksploracja, poznawanie obcego świata i nowych rodzajów digimonów. Zwiastuny pokazują wyłącznie współczesne miasto i jakiś rodzaj cyber‑aren (brzydkich i nieciekawych), na których będą toczyć się walki. Miejmy nadzieję, że coś z tego serialu będzie, ale reklamować to się twórcy nie potrafią.
Dream‑Fes!
Seria oryginalna / Premiera: 7.10.2016
Pewnego dnia zwyczajny licealista, Kanade Amamiya, zwraca na siebie uwagę słynnego idola, Haruto Mikamiego, i zostaje przekonany, by spróbować swoich sił w showbiznesie. Wraz z jeszcze czterema młodzieńcami o zróżnicowanych kolorach… przepraszam, charakterach… stawia pierwsze kroki na drodze ku sławie, którą w tym przypadku mierzą nadsyłane przez fanów karty.
Dream‑Fes!, które ma mieć premierę online, potem zaś trafić do emisji w telewizji, to jaskółka nowego „projektu”, kierowanego do młodych kobiet i mającego obejmować także grę mobilną, gadżety, wideoklipy oraz koncerty, jak rozumiem z udziałem idoli będących jednocześnie seiyuu bohaterów. Innymi słowy, jest to męska wersja tego, co już od dawna ma miejsce w przypadku anime z idolkami, czyli próby wypromowania nowej grupy, albo jeszcze lepiej – nowej marki. W związku z tym można w ciemno obstawiać, jaka to będzie seria: sztampowa, poprawna i grzeczna, żeby w żaden sposób nie zakłócić dobrego nastroju widzów i nie zniechęcić ich do bohaterów. W najlepszym razie można spodziewać się przyjemnego cukierka dla oka do szybkiego zapomnienia, w najgorszym – kolejnej sztampowej grupki idoli, tyleż kolorowych, co kompletnie wypranych z charakteru i nierozpoznawalnych.
Drifters (Hoods Entertainment)
Adaptacja mangi / Premiera: 7.10.2016
Trzeba zauważyć, że w przypadku wróżenia na temat tej serii jesteśmy w dość wygodnym położeniu, bo nie dość, że istnieje mangowy oryginał, który właśnie zaczął się pojawiać w Polsce, to jeszcze znamy – przynajmniej z tekstów na Tanuki – poprzednie dzieło tego samego autora, też przetłumaczone na polski i mające aż dwie animowane adaptacje (no dobrze, pierwsza była mniej udana, ale to naprawdę w tym momencie nieistotne). Okej, komuś nie biją dzwony na dźwięk słowa Hellsing? No to może warto zainteresować się Drifters, a nuż się spodoba… Zwłaszcza że – jak wygodnie! – oprócz zwiastunów pojawił się już także wprowadzający w historię odcinek specjalny, który z pewnością daje niezły przedsmak tego, czego można się spodziewać. A przyznam, że mnie osobiście narobił smaku…
Dla tych zatem, którzy o twórczości Hirano nic albo prawie nic nie wiedzą (serio, są tacy?), najogólniejsza wskazówka: będzie absurdalnie krwawo i absurdalnie zabawnie, i będzie się działo – oj, będzie. W kwestii szczegółów natomiast: umierający z powodu ran odniesionych w słynnej bitwie pod Sekigaharą samuraj Toyohisa Shimazu trafia znienacka, via długi biały korytarz z szeregiem drzwi i tajemniczym urzędnikiem, do alternatywnego świata, gdzie spotyka dwóch słynnych wojowników z bliższej i dalszej historii Japonii. Oraz elfy i ciemiężących ich ludzi, których (tzn. tych drugich) szybko i skutecznie dekapituje, jako że najwyraźniej ma coś z głową na punkcie głów. W tle wygłaszają zagadkowe uwagi osoby ewidentnie pochodzące z innych ziemskich epok i realiów, a jak głosi wieść gminna, pojawią się wśród nich nawet takie nazwiska, jak Hitler, Joanna d’Arc, Rasputin, Hannibal… Dalej owa wieść powiada, że w świecie tym oprócz Driftersów takich jak Toyohisa krwawe jatki urządzają niejacy Endsi, dążący do zdobycia nad nim niepodzielnej władzy, czemu próbują zapobiec miejscowi magowie, wykorzystując siły Driftersów właśnie.
Żeby dokończyć temat, mamy tu jeszcze reżysera ostatnich serii JoJo no Kimyou na Bouken i dwóch panów związanych z Hellsing Ultimate: scenarzystę Yousuke Kurodę i projektanta postaci oraz szefa animatorów Ryoujiego Nakamoriego. No co, nie można się spodziewać dobrej zabawy w specyficznym Alucardowym stylu? Ja już się nie mogę doczekać!
Flip Flappers (Studio 3Hz)
Seria oryginalna / Premiera: 6.10.2016
Pewnego dnia Cocona, grzeczna i pilna uczennica gimnazjum, spotyka Papikę – dziwną, pełną energii rówieśnicę. Jak się okazuje, obie mogą przenosić się do tajemniczego wymiaru zwanego Pure Illusion, gdzie będą poszukiwać odłamków kryształu zdolnego spełniać życzenia. Nie będzie to łatwe ani bezpieczne, jednak gdy coś zaczyna im zagrażać, odłamki kryształu umożliwiają im przemianę.
Studio 3Hz nie ma jeszcze na koncie wielu tytułów, ale za to udowodniło już, że potrafi robić serie ładnie wyglądające. Flip Flappers, tak jak wiele produkcji opartych na oryginalnym scenariuszu to wielka niewiadoma, zwłaszcza że pomysłodawca i reżyser, Kiyotaka Oshiyama, zajmował się dotąd głównie animacją w różnych tytułach. Na pierwszy rzut oka seria zapowiada się na klasyczne ujęcie tematu magical girls, jednak doświadczenie uczy, że w takich przypadkach należy się spodziewać jakiegoś „podkręcenia”, jeśli nie przekręcenia znanych motywów. Z jednej strony uproszczona i kolorowa, a z drugiej bardzo charakterystyczna grafika to na pewno dobry znak, jeśli chodzi o jakość wizualną. W głównych rolach usłyszymy Minami Takahashi (m.in. Megumi w Shokugeki no Souma) jako Coconę i Mao (m.in. Claire w Hundred, tytułowa bohaterka Uchuu Patrol Luluco) jako Papikę.
Fune o Amu (Zexcs)
Adaptacja powieści / Premiera: 14.10.2016
Coś dla dojrzałych widzów. Cieszy mnie to, bo nie ma tak znowu wiele takich „dorosłych” serii, które nie koncentrują się na cyckach i flakach, a problemach i wyzwaniach stojących przed dorosłymi ludźmi. Twórcy mają przy tym ułatwioną robotę, bo stoją na barkach tytanów. Fune o Amu jest adaptacją bestsellerowej powieści o tym samym tytule. Była już wcześniejsza kinowa ekranizacja, która zgarnęła w Japonii tytuł filmu roku, więc potencjał jest spory, zaś tyczy się opowieści o… tworzeniu słownika języka japońskiego. To mało porywający temat, ale książkowy oryginał wychodzi z siebie, aby ukazać pasję stojącą za podjęciem się ogromnego projektu, jakim jest stworzenie słownika. Spodziewać się można ciekawostek branżowych połączonej ze spokojną opowieścią obyczajową i stonowanym romansem.
Fabuła podążać będzie za perypetiami zawodowymi Mitsuyi Majime, który zyskuje niespodziewaną szansę rzucenia znienawidzonego zawodu sprzedawcy i zajęcia się tym, do czego ma serce i wykształcenie, czyli właśnie tworzeniem słownika. Przy okazji się zakochuje, co już zupełnie wywraca jego uporządkowane życie do góry nogami. Kiedy jego szef się o tym dowiaduje, każe mu przygotować słownikową definicję słowa „miłość”, co tylko dolewa oliwy do ognia…
Zapowiada się miło, ale nieco stonować entuzjazm może spojrzenie na listę twórców – to w większości ludzie bez dużego doświadczenia. Dobra strona tej sytuacji jest taka, że nie mieli jeszcze okazji się skompromitować, a od czegoś przecież trzeba zacząć.
Girlish Number (Diomedea)
Adaptacja light novel / Premiera: 7.10.2016
Chitose Karasuma, studentka uniwersytetu, próbuje także swoich sił w roli seiyuu-idolki. Seria ma opowiadać o jej losach, a także o innych dziewczętach pracujących w tej samej branży – to właściwie wszystko, co wiadomo o fabule, ale czy to absolutnie nie wystarczy, by wiedzieć, czego się spodziewać?
Szczerze mówiąc, może się okazać, że nie wystarczy. Nie chodzi tylko o przyjemne projekty postaci, których autorem jest QP:flapper. Chodzi o to, że Girlish Number jest częścią „projektu”, w skład którego wchodzi także light novel autorstwa Wataru Watariego, czyli tego pana, który stworzył Yahari Ore no Seishun Love Come wa Machigatteiru. W dodatku to on właśnie wymieniony jest jako główny scenarzysta anime. Oczywiście to nie przesądza o niczym, bo każdy autor musi coś jeść i gdzieś chałturzyć, ale jeśli przypadkiem odrobina jego złośliwego poczucia humoru zaplątała się do scenariusza, to może raz wreszcie dostaniemy coś innego niż polukrowany do nieprzytomności obraz branży rozrywkowej. Mało jeszcze doświadczony reżyser i zestaw seiyuu bez gwiazd pierwszej wielkości sprawiają, że ta seria to wielka, ale interesująca niewiadoma. Zapraszamy do śledzenia zajawek z pierwszych odcinków!
Gundam: Tekketsu no Orphans 2 (Sunrise)
Seria oryginalna / Premiera: 2.10.2016
Najnowsza telewizyjna odsłona uniwersum Gundam od początku budziła poważne kontrowersje, ale jednym z głównych pytań było, jak twórcy zamierzają zamknąć fabułę w dwudziestu pięciu odcinkach? Jak się okazało, format Tekketsu no Orphans nie będzie odbiegał od klasycznej, czterosezonowej formuły, co oznacza dwie półroczne serie telewizyjne. O ile warto wspomnieć o tym tytule w zapowiedzi, o tyle trudno poświęcać mu obszerną notatkę. Jest to po prostu bezpośrednia kontynuacja fabularna pierwszej serii i należy się spodziewać, że poznamy w niej konkluzję losów niewielkiej grupy pilotów gundamów, zamieszanych w wielką politykę i wojnę pomiędzy Marsem a Ziemią.
Ponieważ jednak scenariusz, który pisze Mari Okada, jest dziełem oryginalnym, a nie adaptacją, można tylko zgadywać, jak dokładnie potoczą się wydarzenia. Na razie zapowiedziano, że do grupy Tekkadan dołączą nowi członkowie: Hassh Midi, grany przez Ryoutę Oosakę (m.in. tytułowy bohater Hataraku! Maou‑sama), Zack Law (Makoto Furukawa, czyli m.in. Seigi w Taboo‑Tattoo) i Dein Uhai (Subaru Kimura, czyli Takeshi Gouda z Doraemon). Zapowiedziano także pojawienie się nowych przeciwników oraz – rzecz jasna – nowych modeli gundamów.
Haikyuu!! Karasuno Koukou vs Shiratorizawa Gakuen Koukou (Production I.G.)
Adaptacja mangi / Premiera: 7.10.2016
Kiedy Haikyuu!! ma lecieć w telewizji, trudno uznać sezon za zły! Tak naprawdę nie wiem, co by tu jeszcze napisać, zwłaszcza że dwie poprzednie serie udowodniły, iż licealne siatkarskie potyczki to genialny pomysł na fabułę. Sympatyczna i zabawna opowieść o drużynie Karasuno to klasa sama w sobie i jedno z najlepszych anime sportowych, jakie kiedykolwiek powstały. W trzeciej odsłonie bohaterów czeka spotkanie z najlepszą drużyną w prefekturze, a także jedną z najlepszych w kraju, czyli niemalże niepokonaną Shiratorizawą. Czy Hinata i Kageyama z pomocą kolegów zdołają powstrzymać wschodzącą gwiazdę japońskiej siatkówki, uznawanego za geniusza, Wakatoshiego Ushijimę?
Chociaż jestem pewna, że to będzie bardzo dobra seria, koncept może wydać się ryzykowny. Do tej pory meczy było całkiem sporo, na dodatek towarzyszyły im treningi i wyjazdy na obozy. Tymczasem trzecia seria, przynajmniej zgodnie z tytułem, ma być starciem tylko dwóch drużyn – faktem jest, że w mandze poświęcono temu meczowi mnóstwo miejsca i był on najdłuższym z dotychczasowych, a do tej pory anime zawsze było wierne pierwowzorowi. Pytanie brzmi, czy dostaniemy krótki, trzynastoodcinkowy serial czy też dwudziestosześcioodcinkowy? Wolałabym drugą wersję, zwłaszcza że Karasuno nie jest jedyną drużyną obecną w mandze i równie ważne z punktu widzenia fabuły są dokonania jej odwiecznego rywala, tokijskiej Nekomy. Cóż, pożyjemy, zobaczymy. Tymczasem pozostaje mi odliczać kolejne dni do premiery!
P.S. Tym razem daruję sobie technikalia, ponieważ lista płac nie zmieniła się (ku mojej wielkiej uciesze).
Hibike! Euphonium 2 (Kyoto Animation)
Adaptacja light novel / Premiera: 6.10.2016
Studio Kyoto Animation trzyma się w ostatnich latach – z małymi wyjątkami – sprawdzonej formuły polegającej na opakowaniu fabuły typu „okruchy życia” w olśniewającą oprawę wizualną. Efekty są czasem lepsze, czasem gorsze, jednak Hibike! Euphonium zdecydowanie należało do bardziej udanych tytułów tego studia. Seria opowiadająca o szkolnej orkiestrze dętej koncentrowała się na grającej na tytułowym eufonium Kumiko Oumae, wprowadzała jednak liczne postaci i towarzyszące im wątki poboczne. Właśnie na brak rozwinięcia tych dodatkowych historii najbardziej narzekali widzowie, dlatego na pewno ucieszyła ich wiadomość o tej kontynuacji.
Jeśli czegoś można być pewnym, to tego, że KyoAni nie zdarzają się poważniejsze wpadki, dlatego o jakość wizualną i oprawę muzyczną z pewnością nie trzeba się martwić. Fabuła pozostaje na razie niewiadomą, zdradzono jednak, że do obsady dołączą dwie nowe bohaterki: Mizore Yoroitsuka (w tej roli Atsumi Tanezaki, m.in. Moe Nishinosono w Subete ga F ni Naru, Lisa Mishima w Zankyou no Terror) oraz Nozomi Kasaki (Nao Touyama, m.in. Kanon w KamiNomi, Lelei w Gate).
Idol Memories (Seven Arcs Pictures)
Seria oryginalna / Premiera: 3.10.2016
W niedalekiej przyszłości rozwój technologii rzeczywistości wirtualnej sprawia, że ludzie bez wychodzenia z domu mogą robić, co tylko zechcą – na przykład podróżować po świecie lub uczęszczać na koncerty. To oczywiście otwiera nowe możliwości przed gwiazdami showbiznesu, które swoje występy w coraz większym stopniu przenoszą do „wirtuala”. Ponieważ ta forma rozrywki staje się coraz popularniejsza, powstaje specjalna szkoła mająca kształcić nowe idolki. To one właśnie – dziewczęta z dwóch trzyosobowych zespołów, StarRing i Shadow, będą bohaterkami tej opowieści. Czy uda im się dotrzeć na szczyty sławy?
Idolki są na topie i od pewnego czasu żaden sezon nie potrafi się obyć bez kilku tytułów im poświęconych. Na razie przynajmniej twórcy pamiętają, że odbiorcami ich serii są osoby, dla których idolki to sprawa poważna – muszą być czyste, niewinne, pełne dobroci i słodyczy oraz przepełnione pragnieniem niesienia światu radości. To dość poważnie ogranicza możliwości scenariuszowe, ale nie sądzę, by przeszkadzało specjalnie fanom gatunku. Idol Memories wyraźnie zamierza się trzymać kanonów gatunku, zaś „wabikiem” na widzów w tym przypadku mają być występy w rzeczywistości wirtualnej, pozwalające na dodawanie efektów specjalnych, zmianę kostiumów na scenie i tak dalej. Zwiastuny wyglądają ładnie, w rolach głównych zatrudniono – jak zwykle – początkujące seiyuu, więc na razie wszystko zapowiada dość poprawną i przyjemną serię.
Kaitou Joker [2016b] (Shin‑Ei Animation)
Adaptacja mangi / Premiera: 3.10.2016
Choć mało kto z czytelników serwisu Tanuki śledzi przygody sympatycznego złodzieja‑dżentelmena, Jokera, jak widać cieszy się on w Japonii dostateczną popularnością, by powstawały kolejne części cyklu. Obecna, czyli czwarta, została zapowiedziana wraz z trzecią, co nie powinno dziwić, ponieważ stanowi bezpośrednią kontynuację wprowadzonych w niej wątków.
Kierunek rozwoju fabuły może budzić pewne obawy, bo udziwnień robi się ciut za dużo. Cała przestępcza organizacja, której szef bez wyraźnego powodu postanowił się pozbyć Jokera i jego towarzyszy, a do tego pradawny skarb i prawdziwy kosmita… W odcinkach wiosennej serii było już widać pewne zmęczenie materiału. Mimo wszystko jednak nadal mamy do czynienia z bardzo przyzwoitym kawałkiem „bezpiecznej” rozrywki dla młodszych widzów, pozbawionej fanserwisu i niespadającej z humorem w rejony niesmaczne czy niestosowne. Jak jednak łatwo zgadnąć, nawet gdyby ktoś poczuł się zainteresowany tym opisem, powinien zacząć od pierwszej serii, ponieważ na tym etapie nieznajomość postaci i relacji pomiędzy nimi zaczynałaby trochę przeszkadzać.
Keijo!!!!!!!! (Xebec)
Adaptacja mangi / Premiera: 6.10.2016
Zgodnie z obowiązującym trendem, co w tym sezonie rzuca się w oczy szczególnie mocno, wypada, by sportówka miała w tytule wykrzyknik. Najlepiej dwa albo więcej. Nie wiem, czy prezentowana tu produkcja, szczycąca się aż ośmiokrotnym podkreśleniem siły wypowiedzi, natrząsa się z tego trendu, czy chce pobić jakiś rekord, a może to sugestia, że emocji będzie co niemiara…?
Siedemnastoletnia Nozomi Kaminashi jest utalentowaną gimnastyczką, ale niestety jej rodzina klepie straszną biedę. Niedostatek środków materialnych sprawia, że dziewczyna odrzuca propozycje dalszej edukacji i rozwoju sportowego i decyduje się na zasilenie szeregów zawodniczek uprawiających keijo. Keijo to rodzaj hazardowego sportu, gdzie stojące na wąskich platformach dziewczęta mają za zadanie strącić jedna drugą do wody. Myk polega na tym, że mogą to robić jedynie za pomocą biustów i pośladków, ewentualnie bioder. Czy Nozomi osiągnie sukces w świecie zawziętej rywalizacji i zdobędzie bogactwo, by wspomóc swoją biedną rodzinę?
Kiedy już minął pierwszy atak śmiechu… hahaha, no więc kiedy minął atak śmiechu, postanowiłam podejść do tego tekstu uczciwie. Sezon najeżony jest sportówkami skierowanymi do fujoshi (w tym jedną również dla gejów), jest też coś dla wielbicieli lolitek, a przecież heteroseksualni chłopcy u szczytu adolescencji również mają prawo do rozrywki! I to właśnie historia dla nich. Ponieważ nie jestem i nigdy nie byłam dorastającym chłopcem, ominę tę serię szerokim łukiem, ale sama idea nie budzi we mnie moralnego sprzeciwu, jedynie lekkie politowanie. Dyscyplina sportu, jaką uraczą widzów twórcy, jest wyjęta wprost z czyjejś nomen omen mokrej fantazji, fabuła wydaje się pretekstowa, a na głębię osobowości też pewnie nie ma co liczyć. Skoro jednak nie o to w tym chodzi…
Long Riders! (Actas)
Adaptacja mangi / Premiera: 8.10.2016
Sama nie wiem, z jakiego powodu byłam przekonana, że tytuł ten odnosi się do serii opowiadającej o walce wyposażonych w supermoce/superkombinezony bojowe uczniów jakiejś odizolowanej akademii z najeźdźcami z kosmosu/innej rzeczywistości. Tymczasem wygląda na to, że z niewielkimi zmianami mogę powtórzyć to, co napisałam w zapowiedzi z sezonu wiosennego o Bakuon!!…
Poznajcie zatem Ami Kuratę, niewyróżniającą się niczym szczególnym studentkę pierwszego roku college’u. Pewnego dnia widzi kogoś jadącego na składanym rowerze i natychmiast się w nim zakochuje – tzn. w rowerze oczywiście. Miłość ta wkrótce zaprowadzi ją do świata wyścigów rowerowych i długodystansowego kolarstwa. Wraz z czterema innymi dziewczętami ze swojej szkoły Ami stworzy drużynę o nazwie Fortuna. Ich celem jest udział w brevecie, czyli ultramaratonie rowerowym, znanym jako Fresh.
Jedno jest raczej pewne: fresh to to nie będzie, bez względu na to, czy okaże się bliższe wspomnianemu Bakuon!!, czy Yowamushi Pedal. Za to całkiem pewne jest, że będzie moé: dziewczęta są do tego stopnia słodkie, że wyglądają bardziej na uczennice podstawówki niż osoby w okolicach dwudziestki. No cóż… Co słodkiego można robić podczas jazdy na rowerze, nie umiem sobie wyobrazić, bo choć bardzo lubię ten sport, kojarzy mi się wyłącznie z przyjemnym relaksem/pewnym wysiłkiem fizycznym; ale Japończycy są zdolni, bez wątpienia coś wymyślą. Manga jest dość popularna, żeby liczyć już kilka tomów i zainspirować słuszną ilość zróżnicowanej franczyzy, mniemam więc, że dla zainteresowanych tego typu produkcjami – tzn. chyba jednak raczej fanów moé niż sportówek – może to być propozycja nie do pogardzenia. Co ważne, chyba ważniejsze niż osoby reżysera i scenarzystki, anime powstaje w studiu Actas. Być może, wbrew pozorom, najbliższe okaże się ono nie seriom o jednośladach, a o czołgach…
Lostorage incited WIXOSS (J.C.Staff)
Seria oryginalna / Premiera: 8.10.2016
Dwa lata temu nastoletnia Ruuko Kominato została wciągnięta w niezwykle popularną, ale w rzeczywistości bardzo niebezpieczną karciankę Wixoss, dzięki której ponoć można spełnić swoje marzenia. Pomysł ciekawy i zdecydowanie mający potencjał, ale jak pokazała część druga, i takie można zepsuć. Jak widać jednak istniejąca naprawdę gra okazała się na tyle popularna, że postanowiono stworzyć kolejną reklamę w postaci anime. Szczegóły fabularne nie są znane, ale zapowiedzi sugerują zupełnie nową, połączoną z poprzedniczką jedynie motywem karcianych pojedynków historię dwóch przyjaźniących się od dzieciństwa nastolatek – Suzuko Homury i Chinatsu Morikawy, których drogi rozeszły się jednak w mało przyjaznych okolicznościach. Pokazane w zwiastunie dramatyczne sceny zdradzają, że dziewczętom przyjdzie ze sobą walczyć. Jak potoczą się ich losy?
Szczerze pisząc, to jestem w kropce, bo poprzednia odsłona historii zupełnie się nie sprawdziła, ale z drugiej strony uniwersum jak najbardziej ma potencjał, a ekipa produkcyjna to w większości zupełnie nowe twarze, w tym odpowiedzialni kolejno za reżyserię i scenariusz Katsushi Sakurabi i Michihiro Tsuchiya. Nie zmienia się odpowiedzialne za animację studio, a grafika i animacja prezentują się zacnie, więc teoretycznie można spróbować…
Luger Code 1951 (Studio Deen)
Adaptacja mangi / Premiera: 22.10.2016
W jednym sezonie trafiły się dwie serie o językoznawcach (druga to Fune o Amu), co jest zadziwiającą aberracją statystyczną. Omawiana jest tą zdecydowanie bardziej młodzieżową, w czym nie ma oczywiście niczego złego. Fabuła nawiązuje lekko do słynnej historii złamania kodu Enigmy, choć okoliczności i postacie są kompletnie inne. Co się będzie działo, wiadomo dosyć dokładnie, bo to adaptacja ukończonej mangi o tym samym tytule.
W świecie przedstawionym zaraz po zakończeniu II wojny światowej ludzkość została napadnięta przez wilkołaki. Nazwali te stworzenia inaczej, ale funkcjonalnie to dokładnie swojskie bestie, tyle że lepiej zorganizowane i niestroniące od skoordynowanych działań wojskowych w dużej skali. Dowództwo ludzkiej armii przymierza się do złamania ich wojskowego kodu, tytułowego Luger Code, będącego… wilczym wyciem. Pojawia się na to nadzieja, bo udaje się schwytać dziewczynę‑wilkołaka, a co ciekawe, wilkołactwo u kobiet objawia się inaczej niż u mężczyzn – nie zmianą w potwora, a obecnością urokliwych wilczych uszu i ogonka. Do rozpracowania kodu wojskowym potrzebny jest główny bohater – genialny nastoletni lingwista Testa.
Przeczytałem mangę i zapewniam – fabuła jest głupia jak but, wręcz oszałamiająco głupia, ale za to przynajmniej rozrywkowa. Tego też oczekuję od adaptacji, a Studio Deen to ludzie, którzy są zdolni tego właśnie dostarczyć. Materiałów za to nie dostarczyli prawie wcale, więc mogę wróżyć tylko na podstawie mangowego oryginału. Jeśli nie potraktują tej historii na serio, to będzie sympatycznie, byleby nie poszli za aktualną modą na brudny realizm, bo nic z tego nie wyjdzie.
Magic‑Kyun! Renaissance (Sunrise)
Seria oryginalna / Premiera: 2.10.2016
Świat, w którym sztuka stała się magią… Brzmi dobrze, ale niestety to tylko pierwsze zdanie opisu. Z kolejnych wynika, że zobaczymy szkołę dla magiczno‑artystycznie utalentowanej młodzieży, której celem dalszym jest kariera w showbiznesie i budzenie dzikich namiętności fanek, a bliższym zdobycie tytułu księcia szkoły u boku księżniczki (ta najwyraźniej już jest wybrana, jako że mamy tylko jedną heroinę w tej opowieści) – oraz, oczywiście, jej serca. Czy cokolwiek z tego nastąpi, nie ośmielę się zgadywać, bo przecież haremówki nie na tym polegają, żeby zeszła się jakaś para. (Tu uwaga pozornie niemerytoryczna – pisząca te słowa za typowymi haremówkami nie przepada).
W standardowym pakiecie mamy więc panienkę imieniem Ohana Aigasaki, zajmującą się przygotowaniem słynnego szkolnego festynu, ponoć dziwną, cokolwiek to może znaczyć, i sześciu kolorowych bishounenów, specjalizujących się w różnego rodzaju sztukach (magicznych?) i stąd zwanych Artistami, oraz prezentujących typowe zestawy cech charakteru „dla każdej coś dobrego”, a przy tym oczywiście ślicznych jak marzenie. Coś jeszcze? A tak, kwiaty, witraże, gwiazdki, różne kira‑kira i maskotka w postaci jeżyka. Miejmy nadzieję, że nie gadającego… I oczywiście mnóstwo franczyzy, jako że anime jest częścią projektu angażującego oprócz studia Sunrise także firmę zajmującą się wydawaniem gier i wytwórnię Pony Canyon. Biorąc dodatkowo pod uwagę osobę scenarzystki, można się chyba spodziewać czegoś pośredniego między Uta no Prince‑sama a Kamigami no Asobi – chyba że zaplączą się w to jeszcze jakieś diabły. Natomiast reżyser ma na koncie dwa tytuły i jakoś nie mogę sobie wyobrazić ich skrzyżowania. Może i lepiej…
Podsumowując – koniecznie proszę tu uwzględnić powyższą niemerytoryczną uwagę – w najgorszym przypadku powinno to być chociaż przyjemne do zawieszenia oka, w lepszym może okaże się w miarę strawne, a jeśli naprawdę będziemy mieli szczęście, to kto wie, może nawet będzie fazowe…
Mahou Shoujo Ikusei Keikaku (Lerche)
Adaptacja light novel / Premiera: 2.10.2016
Nowa gra społecznościowa pozwala wybranym dziewczętom zakosztować bycia magical girl – jedna na dziesięć tysięcy ludzi zostaje obdarzona prawdziwymi mocami magicznymi. Urocze, prawda? Nic dziwnego, że gra cieszy się popularnością, pewnego dnia jednak administracja obszaru, na którym działa szesnaście takich dziewcząt, oznajmia, iż magicznej energii nie wystarczy dla wszystkich i trzeba zredukować ich liczbę. Dziewczęta mają rywalizować w zbieraniu „magicznych cukierków” – szybko jednak ta rywalizacja staje się znacznie mroczniejsza. Rozpoczyna się gra o przetrwanie.
Przesłodkie i dziecinne projekty postaci plus mroczna zapowiedź… No niestety, po Mahou Shoujo Madoka Magica ten typ serii zyskał popularność i od czasu do czasu pojawiają się nowe pozycje pokazujące, że bycie magical girls to nie jest bezpieczna fucha. Dotychczasowe zapowiedzi niewiele mówią o fabule, a w przypadku takiej serii sporo zależy od niuansów – brak wyczucia sprawia, że zamiast mrocznej i przewrotnej opowieści dostajemy pseudowzruszający koszmarek. Scenarzysta, Takao Yoshioka, ma na koncie sporo tytułów naładowanych fanserwisem (oraz walczącymi pięknymi dziewczętami), za to reżyser, Hiroyuki Hashimoto, pracował do tej pory tylko przy słodkim i niewinnym Gochuumon wa Usagi Desuka?. Jest to napewno jedna z niewiadomych sezonu – wyjdzie nowy obiekt kultu czy badziew do szybkiego zapomnienia?
Monster Hunter Stories: Ride On (David Production)
Adaptacja gry / Premiera: 2.10.2016
Jeżeli komuś jeszcze nie znudziły się adaptacje gier RPG, oto kolejna. Informacje dostępne na temat anime są raczej skromne, wiadomo że cykl gier, na podstawie których powstaje serial, jest niezwykle popularny w Japonii. Generalnie chodzi w nich o to, że gracz odgrywa rolę łowcy, który ma do wykonania różnego rodzaju zadania – łapie lub poluje na potwory i tym podobne. Oczywiście wszystko rozgrywa się w świecie fantasy. Mniej więcej tak będzie też wyglądała fabuła serii – młody chłopak, Ryuuto, wyrusza wraz ze znanym z gier kotem na poszukiwanie przygód i potworów.
Już wiadomo, że produkcja będzie miała aż czterdzieści osiem odcinków, a czołówkę wykona dość popularna w Japonii (i nie tylko) grupa, Kanjani Eight. Za produkcję odpowiedzialne będzie studio David Production, reżyserię powierzono Mitsuru Hongou, a scenariusz Natsuko Takahashi.
Przez chwilę chciałam pochwalić grafikę, bo projekty postaci są bardzo ładne i różnorodne, w oko wpadły mi także tła. Zastanawiałam się nawet czy nie rzucić na to okiem w wolnej chwili, do czasu, aż w zapowiedzi pojawiły się potwory, wszystkie stworzone komputerowo i to chyba przez kompletnych amatorów. Połączenie szalenie efektownego, tradycyjnego rysunku z komputerową fuszerką dało efekt tak koszmarny, że skutecznie wyleczyło mnie z chęci oglądania Monster Hunter Stories: Ride On...
Nanbaka (Satelight)
Adaptacja mangi / Premiera: 5.10.2016
Ten serial wywołuje we mnie konfuzję. Konfuzję wywołuje już oryginalna manga, która jest głupia do tego stopnia, że wydaje się to celowe, narysowana paskudnie, ale w kolorze, i przestylizowana do granic wytrzymałości mózgu. To komiks nieodróżnialny od tworów produkowanych przez co poniektóre nadmiernie rozentuzjazmowane licealistki (płeć jest zdeterminowana przez imponujący wybór męskich ciach w obsadzie), a patrząc na zdjęcie autorki, Shou Futamaty, nabieram podejrzeń, że to może po prostu być twór nadmiernie rozentuzjazmowanej licealistki, lub osóbki w niewiele starszym wieku, w dodatku gyaru.
Teraz okazuje się, że studio Satelight postanowiło zainwestować spore środki (współczesne anime tanie nie są) w tę franczyzę. Chyba już uzasadniłem, dlaczego konfuzja jest uzasadniona? Być może w ramach minimalizacji ryzyka na animację przeznaczono minimalne środki. Skoro zwiastun wygląda tak biednie, jak wygląda, to strach się bać o sam serial. (Tła, jakie tła? Komu to potrzebne?)
Zalewam negatywizmem, ale o dziwo nie jestem jednoznacznie nastawiony na nie. „Fabuła” (cudzysłów jest celowy) opowiada o niekończących się próbach ucieczki z więzienia bandy czterech bishounenów pilnowanych przez urokliwo‑groźnych strażników (o mundurach wcale, ale to wcale, nienawiązujących do faszyzmu), dyrektorkę więzienia mieszkającą w zamku samurajskim i kota. Jest to być może najbardziej kolorowe więzienie kiedykolwiek przedstawione w ludzkiej kulturze. Feeria jaskrawych barw zmusza oczy – i tak zmęczone śledzeniem absurdalnej akcji – do nadludzkiego wysiłku. Wszyscy, ale to wszyscy, ubrani są jak prosto z pokazu mody odzieżowej.
Będzie tanio, ale kolorowo, bez najmniejszego sensu tak globalnie, jak lokalnie, i być może w tym właśnie jest metoda. Potrzebny jest czasami serial, który wyłącza mózg, w tym przypadku wszelkie chciane i niechciane myśli umierają już po sekundach ekspozycji.
Natsume Yuujinchou Go (Shuka)
Adaptacja mangi / Premiera: 1.10.2016
Nareszcie! Cykl Natsume Yuujinchou to marka sama w sobie. Co prawda, zdarzały się nieco słabsze epizody, ale w ogólnym rozrachunku i tak seria wypadała znacznie lepiej niż trzy czwarte animowanych produkcji. Kluczem do sukcesu okazała się postać sympatycznego, charakternego i zabawnego kota‑demona, Nyanko‑senseia. Istotny jest także fakt, że historia oferuje znacznie więcej niż tylko jednoodcinkowe przygody, zazwyczaj wiążące się z jakimś youkai lub lokalnym bóstwem potrzebującym pomocy. Natsume Yuujinchou zachwyca ciekawymi, nieszablonowymi bohaterami i czaruje widza niezwykłą, ciepłą i pełną magii atmosferą. Ostatnia odsłona cyklu przybliżyła nam postać głównego bohatera, Natsume, a także ukazała jak głęboka więź łączy go z kocim towarzyszem. Można powiedzieć, że był to melancholijny powrót do przeszłości – co czeka fanów uroczego duetu w piątej części? Możliwości fabularnych jest całe mnóstwo: mamy Reiko, której historia została pokazana bardzo wyrywkowo; w cieniu czai się klan Matobe, no i nie można zapomnieć o samym Natsume, nadal skrywającym wiele tajemnic i dopiero otwierającym się na świat. Zresztą, nawet jeżeli twórcy zdecydują się na epizodyczną fabułę, skupiającą się na problemach pojedynczych istot nadnaturalnych, i tak będzie co oglądać.
Jestem pełna optymizmu z dwóch powodów: po pierwsze, do tej pory powstały aż cztery seria i każda była przynajmniej bardzo dobra; po drugie, nad produkcją pracują ludzie odpowiedzialni za poprzednie odsłony cyklu. Nad całością czuwać będzie Takahiro Oomori, podczas gdy reżyserią zajmie się Kotomi Deai, która dowodziła na planie Natsume Yuujinchou: Nyanko‑sensei to Hajimete no Otsukai. Cóż, szykuje się naprawdę piękna i ciepła jesień, przynajmniej na ekranie.
Nazotokine (Tengu Kobou)
Seria oryginalna / Premiera: 5.10.2016
Oto kolejna seria oryginalna, o której scenariuszu niewiele wiadomo poza tym, że pracują nad nim mistrz shogi oraz komik sceniczny. Fabuła, jak tytuł wskazuje, ma się obracać wokół rozwiązywania zagadek i łamigłówek. Trudno natomiast powiedzieć, czy szykuje się epizodyczna produkcja dla dzieci, czy też seria przygodowa w typie Phi Brain: Kami no Puzzle.
Reżyser, Naoya Fukushi, współpracował do tej pory przy różnych tytułach (w tym Ore Monogatari!! i Kiseijuu: Sei no Kakuritsu), ale nie ma na koncie samodzielnych projektów. W obsadzie nie znajdziemy gwiazd, ale chociaż poszczególne postacie nie zostały jeszcze przedstawione, warto zauważyć, że dotychczas ogłoszone seiyuu to co do sztuki panie specjalizujące się w rolach słodkich dziewcząt, co może stanowić sporą podpowiedź w kwestii dramatis personae. Koncept może być obiecujący, więc jeśli będziemy mieli okazję, na pewno postaramy się przyjrzeć tej serii bliżej.
Occultic;Nine (A‑1 Pictures)
Adaptacja light novel / Premiera: 9.10.2016
Prowadzony przez tajemniczego siedemnastolatka blog łączy kilkoro ekscentrycznych ludzi, którzy badają różne zjawiska paranormalne. Przecież przy pomocy nauki można wszystko wytłumaczyć… Ale czy na pewno?
O, kolejna ekranizacja light novel… O, kolejna miejska przygodówka o młodych dziwadłach… W fabule ma być ponoć sporo tajemnic, ale ponieważ informacji jest stosunkowo niewiele, sama seria pozostaje zagadką. Za pierwowzór odpowiada Chiyomaru Shikura (członek 5pb., które wyprodukowało m.in. Steins;Gate), więc teoretycznie można mieć nadzieję na coś ciekawego i odpowiednio zakręconego. Z drugiej strony już pierwszy rzut oka na projekty postaci oraz ich krótkie opisy sprawił, że od razu zaklasyfikowałam je jako „typ specyficzny tworzony na siłę”. I to zanim zobaczyłam je w ruchu… Ale może scenariusz będzie fajny, a obsadę da się polubić? Cóż, zobaczymy, aczkolwiek reżyser to świeżynka z naprawdę niewielkim dorobkiem, podobnie zresztą jak scenarzysta.
Sangatsu no Lion (SHAFT)
Adaptacja mangi / Premiera: 8.10.2016
Jestem w kropce, ponieważ zupełnie nie wiem, czego się spodziewać. Z jednej strony opis fabuły Sangatsu no Lion brzmi tak cudownie normalnie, że aż człowiek ma ochotę piszczeć z zachwytu. Oto Rei Kiriyama, profesjonalny gracz shougi. Nie ma on ani rodziny, ani przyjaciół, przynajmniej do czasu, kiedy poznaje rodzinę Kawamoto, na którą składają się młoda Akari oraz dwie małe dziewczynki, Hinata i Momo, a także bardzo dużo kotów…
Z drugiej strony po oczach bije nazwa SHAFT, czyli studia znanego z produkcji nietuzinkowych, odważnych artystycznie, ale też nie zawsze udanych. Mangę Sangatsu no Lion trudno uznać za ciepłe i pocieszne okruszki życia – nie jest to dramat, w którym postaci taplają się w łzawym bajorku, ale nie sposób nie zauważyć (chociażby po opisach), że porusza on sporo problemów nękających współczesnych ludzi. Autorka komiksu łączy elementy bardzo poważne z komediowymi, i robi to szalenie zgrabnie, pytanie brzmi, co postanowią wyeksponować twórcy, czyli przede wszystkim reżyser Akiyuki Shinbou (Bakemonogatari, Mahou Shoujo Madoka Magica) i scenarzysta Nobuhiro Sugiyama (Arakawa Under the Bridge)? Czy panowie zdecydują się na wierną mandze, raczej „klasyczną” opowieść, czy też animowany eksperyment, pełen nietypowych artystycznych zabiegów? Kolejna sprawa to oczywiście animacja; teoretycznie nie jest to seria, która potrzebuje graficznych fajerwerków, ale też nikt nie ma ochoty oglądać półproduktu, tudzież czekać Bóg wie ile na dopieszczoną wersję płytową.
Podsumowując – jest świetny materiał na scenariusz, dobra obsada, na liście płac sami profesjonaliści, a i tak nie ma pewności, czy to wszystko nie okaże się śliczną wydmuszką…
Shakunetsu no Takkyuu Musume (Kinema Citrus)
Adaptacja mangi / Premiera: 4.10.2016
Koyori Tsumujikaze oraz Agari Kamiya to gimnazjalistki, które wkraczają w burzliwy i pełen rywalizacji świat kobiecego tenisa stołowego. Czego można się spodziewać po serii z niemal czysto żeńską obsadą oraz z projektami postaci wyglądającymi, jakby urwały się z tytułu sprzed dziesięciu lat? Pomyśleć, że kiedyś, dawno dawno temu, gdy po Ziemi chadzały dinozaury, istniały też anime sportowe z żeńską obsadą, kierowane do dziewcząt… No cóż, czasy się zmieniają i nikt chyba nie ma wątpliwości, jaka jest główna grupa docelowa tej serii.
Ciekawe, że zanim jeszcze w materiałach promocyjnych przybliżono bohaterki czy choćby pokazano zwiastun, zapowiedziano już, jako główną atrakcję, że ending do tej serii wykonają dziewczęta tworzące grupę idolek Wake Up! Girls, dla których będzie to pierwszy taki występ niepowiązany z ich własnym cyklem animowanym. Warto też zauważyć, że chociaż w przypadku adaptacji liczy się głównie materiał wyjściowy, Yasuhiro Ike reżyserował wcześniej takie tytuły jak Alien 9 i Fullmetal Alchemist: Brotherhood, natomiast Hideyuki Kurata ma w bogatym dorobku między innymi scenariusze do KamiNomi czy Tokyo ESP. To może oznaczać, że za serią stoją osoby, które potrafią przykroić mangowy materiał w sposób interesujący i nadający się do oglądania. Tylko pytanie, jakiej jakości będzie ten mangowy materiał.
Show by Rock!! # (Bones)
Seria oryginalna / Premiera: 2.10.2016
W Japonii kończą się już chyba pomysły, jak w najdziwniejszy sposób nazwać kontynuację serii. Pierwszy sezon Show by Rock!! był niezły, po drugim można spodziewać się dokładnie tego samego. Esencją serii są słodkie dziewczynki grające j‑pop w bajkowych kostiumach. Fabuła nie ma znaczenia, liczy się ciąg koncertów, walk z potworami (też rozgrywanych w formie występów muzycznych) przeplatanych lekkimi scenkami obyczajowymi i wątkiem głównym, w którym niby dzieją się rzeczy poważne, ale na szczęście nikt się tym równie poważnie nie przejmuje.
Grupa docelowa drugiej serii jest jasno określona, jest jednak pewien problem, a mianowicie zbiór miniodcinków Show by Rock!! Short!!, które są w zgodnej opinii tragiczne, a są dziełem ludzi, którzy będą się zajmować kontynuacją. Tendencja malejąca jakości kiepsko temu anime wróży, więc gdyby powstało coś sensownego, byłoby to raczej miłe zaskoczenie, niż oczekiwany wynik.
Shuumatsu no Izetta (Ajia‑dou)
Seria oryginalna / Premiera: 1.10.2016
W 1940 roku panoszące się po kontynencie europejskim wojska Germanii zaczęły zagrażać maleńkiemu alpejskiemu państewku o nazwie Eylstadt. Jedyną nadzieją dla królestwa, na którego czele musiała stanąć młodziutka księżniczka Fine, może okazać się ostatnia ze swojego rodu, nastoletnia czarownica Izetta.
Hasło „rok 1940” wszystkim bez wątpienia kojarzy się z II wojną światową i niejako sygnalizuje, że akcja anime będzie rozgrywać się w realnym świecie. Całkiem odważnie, biorąc pod uwagę, że dla samych Japończyków zdecydowanie stanowi ona niedomknięty rozdział historii. Jednakże rzut oka na mapę świata przedstawionego jasno daje do zrozumienia, że będę to pseudohistoryczne realia z pozmienianymi nazwami państw, żeby twórcy mogli popuścić wodze fantazji. Żeby to jeszcze była parodia… ale już zwiastun sugeruje dramatyczną opowieść o przyjaźni w czasie wojennej zawieruchy. Szkoda tylko, iż ten sam filmik robi wszystko, żeby potencjalni widzowie nie byli w stanie traktować tego anime poważnie. Tradycyjna magia kontra sprzęt bojowy? Czemu nie… Nie, bądźmy nowocześni i dajmy tytułowej bohaterce miotłę w postaci karabinu przeciwpancernego. Dawno nie widziałam czegoś tak pokracznego i głupiego. Na dodatek charakter zaprezentowanych w rzeczonym zwiastunie postaci można rozgryźć po jednej wypowiedzianej przez nie kwestii. Zdecydowanie nie brzmi to dobrze, a na podstawie czołowych nazwisk twórców – Masaya Fujimori (reżyseria) i Hiroyuki Yoshino (scenariusz) – trudno stwierdzić, czego się spodziewać, bo ten pierwszy doświadczenie ma niewielkie, a drugi odpowiadał za różne rzeczy (niestety, nie zawsze udane). Cóż, przynajmniej oprawa techniczna zapowiada się nieźle… Aczkolwiek sama pewnie z ciekawości rzucę okiem na to kuriozum.
Soushin Shoujo Matoi (White Fox)
Seria oryginalna / Premiera: 4.10.2016
Matoi Sumeragi chciałaby tylko żyć spokojnie i zwyczajnie, co nie jest łatwe, gdyż jej sytuacja rodzinna jest mocno skomplikowana. Po zniknięciu matki Matoi mieszkała jakiś czas u dziadków, teraz jednak przeniosła się do ojca. Pomaga też jako miko w świątyni należącej do rodziny jej przyjaciółki z klasy, Yumy Kusanagi. Yuma, zgodnie z tradycją, zajmuje się egzorcyzmowaniem złych duchów, jednakże pewnego dnia okazuje się, że to Matoi ma zdolności pozwalające jej stać się wcieleniem bóstwa i przepędzać złe moce. Spokojne życie musi zaczekać do czasu, aż wypełni swoje nowe obowiązki.
Sezon, jak widać, obrodził w serie magical girls, a ta propozycja wydaje się skierowana przede wszystkim do amatorów moé. Zwiastun i grafiki promocyjne nie zapowiadają na razie niczego szczególnie mrocznego i burzącego kanony gatunku (nie, żeby wiele z nich jeszcze zostało), ponieważ jednak seria opiera się na oryginalnym scenariuszu, pozostaje tylko zgadywanie. Jeśli wróżyć na podstawie ekipy pracującej przy tym anime, może nie być źle. Scenarzysta Yousuke Kuroda ma na koncie wiele udanych tytułów z bardzo różnych gatunków, zaś reżyser Masayuki Sakoi także ma pewne doświadczenie (chociaż gorzej z jakością jego dotychczasowych dzieł). Ciekawe, czy studio White Fox po intrygującym Re: Zero Kara Hajimeru Isekai Seikatsu zaprezentuje widzom kolejny niesztampowy tytuł, czy też tym razem sięgnie po sprawdzone rozwiązania.
Stella no Mahou (Silver Link)
Adaptacja mangi / Premiera: 3.10.2016
Zaczynam mieć wrażenie, że zdanie zawierające słowa „dziewczęta”, „rzeczy” i (dwukrotnie) przymiotnik zaczynający się „s” więcej mi przez klawiaturę nie przejdzie. Albowiem oto kolejne anime z tego wyjątkowego gatunku: tym razem o szkolnym klubie zajmującym się tworzeniem i dystrybucją gier komputerowych. Panienek jest rzecz jasna pięć, każda ma przypisaną sobie funkcję, łącznie z dyżurną fujoshi. Mimo wieku licealnego wszystkie wyglądają na jakąś czwartą klasę podstawówki i mówią odpowiednio słodkimi głosikami. Więcej się o nich w tej chwili powiedzieć nie da. Było? Nie było? Było? Erm…
Nazwisko reżysera, Shin’yi Kawatsury, pojawia się przy kilku rozpoznawalnych tytułach, podobnie, a właściwie chyba lepiej ma się sprawa z odpowiedzialną za scenariusz anime Fumihiko Shimo, niemniej wydaje się, że w tym przypadku więcej będzie zależeć od oryginału, którym jest yonkoma, za to mająca już cztery opublikowane tomy.
Wracając do powyższego, niemal hamletycznego pytania – prawdopodobnie nie narażę się nikomu jakoś straszliwie, twierdząc, że kto widział jedno anime o szkolnym klubie moé psiapsiółek, w zasadzie widział je wszystkie. Co oczywiście nie znaczy, że nie będzie miał przyjemności z obejrzenia kolejnego. Prawdopodobnie.
Tiger Mask W (Toei Animation)
Adaptacja mangi / Premiera: 2.10.2016
Dwaj młodzi adepci wrestlingu rzucają wyzwanie złowrogiej drużynie, która zniszczyła ich dawną drużynę i dojo. Azuma Naoto po treningu u stóp góry Fudżi staje na ringu pod pseudonimem Tiger Mask, natomiast Takuma Fujii odbywa morderczy trening w Tiger's Hole, ogólnoświatowej (i jeszcze bardziej złowrogiej) organizacji, i przybiera pseudonim Tiger the Dark. Jak potoczą się losy ich rywalizacji i zemsty?
Chętnie użyłabym słowa „zaskoczenie”, ale w gruncie rzeczy zapowiedź tej serii nieszczególnie mnie zaskoczyła. Od jakiegoś czasu widać wyraźnie trend polegający na ekranizacji starych mang (Ushio to Tora) oraz tworzeniu remake'ów (Sailor Moon Crystal) i kontynuacji (Dragon Ball Super) starych anime. Wszystko wskazuje na to, że tym razem będziemy mieć do czynienia z nową wersją prastarej serii, która była emitowana w latach 1969‑71. Zapewne jakoś uwspółcześnioną i odświeżoną (postacie poboczne celowo zostały upodobnione do obecnych gwiazd japońskiego wrestlingu), ale mimo wszystko wierną duchowi oryginału. Co z tego wyjdzie? Podróż sentymentalna czy też ożywiony trup? Niestety trzeba powiedzieć, że takie pomysły dość często kończą się klapą, szczególnie w oczach zachodnich widzów. Z drugiej strony akurat starsi widzowie polscy mają do tej serii spory sentyment, ponieważ jako Tygrysia Maska była ona emitowana w zamierzchłych czasach na kanale Polonia 1.
Time Bokan 24 (Tatsunoko Production)
Seria oryginalna / Premiera: 1.10.2016
Tokio, najzwyczajniejszy na świecie współczesny nastolatek, pewnego pięknego dnia ku swojemu zaskoczeniu zostaje zwerbowany przez pochodzące z XXIV wieku Biuro Administracji Czasprzestrzenią. Na wstępie w nowej pracy nasz bohater dowiaduje się, że wszystkie podręczniki historii zawierają stek bzdur – prawdziwa historia jest zupełnie inna i o wiele, wiele ciekawsza. Na bohaterze i jego nowej partnerce Calen spoczywa teraz zadanie odnajdowania i chronienia okruchów tej właśnie prawdziwej historii. Przed kim? A chociażby przed złowrogim trio przestępców wynajętym przez największe na świecie wydawnictwo podręczników, które chce, by historia pozostała taka, jak to zapisano w książkach. Ci rzezimieszkowie nie cofną się przed niczym, by dopiąć celu – czy bohaterom uda się pokrzyżować im szyki?
Pisałam wyżej o kontynuacjach i remake'ach dawnych serii, ale jest jeszcze jedna kategoria, czyli przeróbki luźno oparte na oryginalnych motywach i postaciach, takie jak Yoru no Yattaman czy Gatchaman CROWDS. Chyba z czymś właśnie takim będziemy mieli do czynienia – z kreatywną przeróbką serii będącej bliską krewną Yattamana, starszym widzom znanej pod tytułem W Królestwie Kalendarza. Na szczęście jednak tym razem nikt nie planuje chyba odkrywać drugiego dna czy przewracać klasycznej opowieści na nice i zamieniać miejscami dobra ze złem. Reżyser Takayuki Inagaki i scenarzysta Youichi Katou wyraźnie zamierzają postawić na formułę komediową, zaś Tatsunoko Productions to studio specjalizujące się przede wszystkich (chociaż nie wyłącznie) w seriach dla młodszych widzów. Czy jednak kolejna próba odświeżenia marki Time Bokan się powiedzie? Większość nowych produkcji spod tego szyldu, powstających co kilka lat, przeszła praktycznie niezauważona przez widzów zachodnich.
Touken Ranbu: Hanamaru (Doga Kobo)
Adaptacja gry / Premiera: 2.10.2016
Touken Ranbu: Hanamaru jest adaptacją gry online w której gracz rekrutuje do swojej drużyny personifikacje sławnych japońskich mieczy. W postaci bishounenów. Cóż… Nie powinno to dziwić, zważywszy na fakt, że firma DMM odpowiedzialna jest też za powstanie Kantai Collection: KanColle. Dla równowagi więc po słodkich statko‑dziewuszkach mamy, jak widać, powiewające mieczo‑bisze.
Według zapowiedzi fabuła będzie dotyczyć obrony przeszłości przed atakami rewizjonistów, próbujących ją zmienić. Natomiast głównym wątkiem ma być życie personifikacji mieczy. Znaczy, postaci. Znaczy, naprawdę… Naliczyłam ich siedemnaście sztuk i doprawdy nie wiem, jak się uda twórcom to ogarnąć w tak małej liczbie odcinków.
Za reżyserię odpowiada Takashi Naoya (współreżyser Luck & Logic, za scenariusz zaś Pierre Sugiura (Barakamon). W rolach głównych zaś wystąpią Toshiki Masuda i Mitsuhiro Ichiki. Pocieszającym jest fakt, iż animacja wygląda dosyć dobrze. Problemem może być jednak sposób przedstawienie i rozwinięcia historii – mamy w końcu do czynienia z adaptacją gry przeglądarkowej, w dodatku przypuszczam, że w standardowym jak na dzisiejsze czasy formacie dwunastu lub trzynastu odcinków. Mam jednak cichą nadzieję, że scenarzysta Barakamona poradzi sobie z tym trudnym zadaniem i dostaniemy coś w miarę interesującego.
Trickster: Edogawa Ranpo „Shounen Tanteidan” yori (Shin‑Ei Animation / TMS Entertainment)
Seria oryginalna / Premiera: 4.10.2016
Przyszłość. Lata trzydzieste dwudziestego pierwszego wieku. Tajemniczy detektyw Akechi Kogorou (Daisuke Ono) przewodzi grupie chłopców tworzących Klub Detektywistyczny. Klub, jak sama nazwa wskazuje, zajmuje się rozwiązywaniem różnorodnych spraw wymagających zaangażowania szarych komórek i uruchomienia zdolnosci dedukcji. Pewnego dnia jeden z młodocianych detektywów, Kensuke Hanazaki (Ryota Ohsaka) spotyka tajemniczego chłopaka, Yoshio Kobayashiego (Daiki Yamashita), który twierdzi, że z jakiegoś nieznanego powodu nie może umrzeć. Hanazaki zaprasza go, by przyłączył się do Klubu, gdzie być może wspólnie rozwiążą tę zagadkę.
Po wyjątkowo tragicznym Ranpo Kitan: Game of Laplace twórcy anime postanowili ponownie wziąć na warsztat twórczość Ranpo Edogawy, jednego z czołowych przedstawicieli japońskiego kryminału. Znów zaczerpnięto z powieści mistrza postać detektywa Akechiego oraz jego pomocnika Kobayashiego, dodano jednak tym razem także Klub Detektywów, występujący w kilku opowiadaniach.
Za reżyserię odpowiedzialny jest Masahiro Mukai, a za scenariusz Erika Yoshida – oboje niemający na koncie jakichś większych dokonań. Natomiast przy projekcie postaci z pewnym zaskoczeniem ujrzałam nazwę grupy Peach‑Pit (Rozen Maiden) – co daje nadzieję, że jeśli już wszystko inne zawiedzie, przynajmniej będzie można popatrzeć na ładne projekty postaci. I wirujące stokrotki. Szczerze mówiąc, mam obawy co do tej ekranizacji, albowiem wyraźnie już pokazano, co się dzieje, jeśli elementy zaczerpnięte z różnych powieści Edogawy zmieszać razem, dodać do tego mistycyzm i postacie „z tragiczną tajemnicą”. Istnieje jednak szansa, że może się mylę.
Udon no Kuni no Kin'iro Temari (Liden Films)
Adaptacja mangi / Premiera: 9.10.2016
Wprowadzenie w fabułę będzie bardzo krótkie, bo uważam, że poniższe cztery zdania mówią wszystko, co potrzeba: Souta Tawara, trzydziestoletni web designer, wraca w rodzinne strony, by samotnie zająć się odziedziczonym po śmierci ojca sklepem z udonem. Ku swemu zdumieniu w zamkniętym lokalu znajduje śpiące w beczce kilkuletnie dziecko. Mały nie mówi, nieco dziwnie się zachowuje, a potem jeszcze… porasta sierścią i znienacka wyhodowuje uszka i ogonek?! Okazuje się, że Tawarze trafiła się pod opiekę istota wyjątkowa: mały tanuki.
Siedmiotomowy mangowy oryginał zapewnia bez wątpienia dość materiału i nadzieję na w miarę przyzwoity poziom fabuły, choć trzeba zauważyć z nutką niepokoju, że odpowiedzialna za scenariusz Natsuko Takahashi dorobek ma spory, lecz mocno zróżnicowany jakościowo. Za to, w przeciwieństwie do owego oryginału zresztą, zwiastun naprawdę dobrze się zapowiada wizualnie. Wreszcie połączenie okruchów życia z odrobiną magii i zapewne komedii brzmi jak dla mnie wyjątkowo obiecująco, zatem muszę powiedzieć, że osobiście już nie mogę się doczekać. Z pewnością obu członków tej nietypowej „rodziny” czeka wiele przygód i zabawnych sytuacji, gdy będą się próbowali porozumieć ze sobą i wpasować w miejscową społeczność, a widzów czeka dzięki temu wiele ciepłych wzruszeń. Jeśli zaś ktoś – niebezpodstawnie, przyznajmy, znając japońskie tendencje w tym względzie – obawia się przedawkowania słodyczy z powodu postaci kawaii dzieciaczka, pocieszyłabym go, że w tym przypadku mamy do czynienia z dzieckiem, które tak naprawdę jest magicznym stworzeniem i jednocześnie małym zwierzątkiem, a przecież to zupełnie zmienia postać rzecz, prawda?
Uta no Prince‑sama: Maji Love Legend Star (A‑1 Pictures)
Adaptacja gry otome / Premiera: 2.10.2016
A oni dalej śpiewają… Ręce i nogi opadają. Wiecie jaką przewagę ma nad cyklem Uta no Prince‑sama cykl Diabolik Lovers? Krótsze odcinki. Serio, niech ta moda na adaptacje gier otome się skończy, bo z sezonu na sezon coraz głupsze się robią. Nie mam pojęcia, którą ścieżkę wybiorą twórcy, ale mam złe przeczucie, że widzowie dostaną najbardziej dramatyczną i pełną akcji wersję z ratowaniem świata (jest taka w grze, bójcie się). Oczywiście potwierdzonych informacji o fabule jest tyle, co kot napłakał. Wiadomo, że ma ona kontynuować wątki z serii trzeciej, czyli rozstrzygnięcie konkursu, w którym nagrodą jest występ podczas wielkiej imprezy sportowej Triple S. Gdyby ktoś nie pamiętał, na scenie oprócz STARISH plączą się QUARTET NIGHT i ich najnowsi rywale, grupa HE★VENS. Oczywiście wszyscy nadal nadskakują nijakiej Haruce, ale przynajmniej scenarzyści co jakiś czas zapominają, że przynajmniej połowa panów gdzieś, kiedyś, podkochiwała się w dziewuszce.
Widzowie raczej nie mają co liczyć na to, że fabuła nagle stanie się sensowna, chłopcy przestaną być ślicznymi wydmuszkami, a Haruka dodatkiem do ich strojów. Muzycznie też pewnie będzie bez szaleństw, ale jak ktoś przetrwał trzy poprzednie serie, przy okazji zyskując skórę jak nosorożec, wszystkie te rzeczy uzna za drobiazgi i dzielnie przetrwa kolejny (oby już ostatni). Za ciekawostkę można uznać fakt, że zmienił się reżyser (niewiele to pewnie da, ale wspomnieć warto) – tym razem nadzorować wszystko będzie Takeshi Furuta. Czołówkę ponownie wykona Mamoru Miyano.
ViVid Strike! (Seven Arcs Pictures)
Seria oryginalna / Premiera: 2.10.2016
Fuuka Leventon i Rinne Berlinetta miały bardzo trudne dzieciństwo. To właśnie sprawiło, że Fuuka, obecnie nastoletnia, postanawia stać się silniejsza, by móc skutecznie ochronić to, na czym jej w życiu zależy i co kocha.
Cykl Mahou Shoujo Lyrical Nanoha swoją żywotność zawdzięcza między innymi temu, że miał dość rozsądku, by w porę wymienić bohaterki. Tytułowa Nanoha dorosła, dorobiła się prawie własnego potomstwa, zaś pałeczkę bohaterki w Mahou Shoujo Lyrical Nanoha ViVid praktycznie przejęła już jej „córka”. To tłumaczy, dlaczego Nanoha zniknęła z tytułu tej serii, której bohaterką ma być całkowicie nowa postać – chociaż dotychczasowe informacje i materiały promocyjne potwierdzają także obecność bohaterek poprzednich części cyklu. Fabuła na razie trzymana jest w tajemnicy, jednakże wiadomo, że za scenariusz i oryginalny koncept odpowiada autor poprzednich części, Masaki Tsuzuki. W roli Fuuki usłyszymy Inori Minase (m.in. Chino w Gochuumon wa Usagi Desuka?, Rem w Re: Zero Kara Hajimeru Isekai Seikatsu), zaś Rinne zagra Yui Ogura (m.in. Alice w Kami‑sama no Memo‑chou, Athena w Campione!).
Watashi ga Motete Dousunda (Brain's Base)
Adaptacja mangi / Premiera: 7.10.2016
Życie brzydkiej i grubej Kae Serinumy jest lekkie i przyjemne. Jako otaku i rasowa fujoshi spędza dni, nurzając się w szczęśliwości płynącej z oglądania anime i fantazjowania o romansie Igarashiego i Nanashimiy, swoich kolegów z klasy. Sielanka kończy się jednak, kiedy ulubiony serialowy bohater dziewczyny ginie tragiczną śmiercią. Rozpacz wywołana tym traumatycznym wydarzeniem sprawia, że Kae drastycznie traci na wadze i ostatecznie, ku zaskoczeniu wszystkich, przeobraża się w ślicznotkę, która w krótkim czasie staje się obiektem westchnień ignorujących ją do tej pory chłopców. Jak sobie z tym poradzi? Czy odnajdzie miłość dla siebie, skoro złe fudziosiowe myśli ciągle zasiedlają jej głowę?
Brzmi głupio? No pewnie. Tragicznie głupio, powiedziałabym. Magiczna przemiana z paszczura w piękność i stado amantów brzmi jak najgorsza z klisz shoujo. Jednak i tak wygląda to lepiej niż inne historie autorki pierwowzoru, specjalizującej się w gejowskim porno o pretekstowej fabule. Manga ma już dziewięć tomów i ciągle rośnie, podobnie jak zastęp adoratorów bohaterki, po adaptacji nie należy się więc spodziewać zamkniętego zakończenia. Przed seansem konieczne będzie zaopatrzenie się w spory zapas fazy i spojrzenie na całość jako na parodię, inaczej może się to skończyć bólem głowy i irytacją.
WWW.Working!! (A‑1 Pictures)
Adaptacja mangi / Premiera: 1.10.2016
I znów powracamy do świata restauracji Wagnaria, ale tym razem jednak nie na stare, dobrze poznane przez trzy serie śmieci, lecz do innej restauracji należącej do tej sieci. Bohaterem jest Daisuke Higashida, który z powodów rodzinnych rozpoczyna pracę w restauracji. Jak szybko się okazuje, jego współpracownicy to banda dziwaków, co dla bohatera traktującego swoje obowiązki nadzwyczaj poważnie stanowi nie lada wyzwanie.
Oryginałem anime jest czteropanelowy komiks internetowy Web‑ban Working!! będący spinoffem Working!! autorstwa Karino Takatsu. Za reżyserię jedenastoodcinkowej serii odpowiadać będzie Yumi Kamakura (Working!!!), a w rolach głównych wystąpią m.in. Haruka Tomatsu jako Hana Miyakoshi, młoda menedżer restauracji, i Yuuichi Nakamura jako Daisuke Higashida.
Jak łatwo przewidzieć, znając schemat fabularny poprzednich serii i patrząc na pierwowzór, zapewne otrzymamy szereg luźno powiązanych scenek rodzajowych z przewijającym się gdzieniegdzie wątkiem „prawie” głównym. A to oznacza miłą i sympatyczną serię, w sam raz na jesienne wieczory. Mam też cichą nadzieję, że może chociaż gościnnie pojawią się pracownicy drugiej placówki żywieniowej. Bo co jak co, ale pewne wątki z trzeciej serii zdecydowanie zasługują na jeszcze jakiś epizod czy dwa.
Yuuri!!! on Ice (Mappa)
Seria oryginalna / Premiera: 6.10.2016
Śledzenie newsów na temat omawianej historii pozwoliło zaobserwować ciekawe zjawisko. Niektórzy żyją w przekonaniu, że wszystko, co zawiera w swej treści słowo yuri, musi dotyczyć lesbijskich romansów. W związku z tym wyuczona niczym u psa Pawłowa reakcja kończyła się nieodmienne srogim rozczarowaniem w szeregach omawianej grupy. Niestety(?), drogi potencjalny widzu, chodzi tu o imię, na dodatek męskie i noszone przez więcej niż jednego z bohaterów. Cóż więcej? Wreszcie, i piszę to jako ktoś, kto jest cięty na takie porównania, nadchodzi pierwszy godny następca Free! z całym dobrodziejstwem inwentarza.
Yuuri Katsuki zaprzepaścił pokładane w nim nadzieje na zwycięstwo w łyżwiarskim Grand Prix. Porażka sprawia, że chłopak waha się pomiędzy kontynuowaniem kariery sportowej a definitywnemu jej porzuceniem. Targany sprzecznymi uczuciami zaszywa się w domu rodziców. Być może zostałbym pełnoetatowym hikikomori, gdyby nie niespodziewane pojawienie się w jego życiu uhonorowanego wieloma nagrodami Victora Nikiforova i Yuriego (Jurija?) Plisetskiego, będącego nastoletnim łyżwiarskim objawieniem. Niejasne opisy pozwalają sugerować, że właśnie konfrontacja z Rosjanami okaże się dla Japończyka motywacją do powrotu na lód.
To anime to spełnienie moich marzeń i snów, a przynajmniej na takie się zapowiada. Przede wszystkim łyżwiarstwo figurowe to jeden z nielicznych sportów, na którego oglądanie, według mojej prywatnej nieskromnej opinii, warto tracić czas, bo jest on i dla oka miły, i diabelnie trudny, po drugie zwiastuny sugerują przepakowanie widowiska ładnymi obrazkami, dramatem™ i fanserwisem. Dla jednych będzie to sygnał do zrobienia dużego kroku w tył, nie warto się jednak na nich oglądać. Warto zatrzeć ręce i czekać na dobrą zabawę. Oby tylko te nadzieje nie okazały się płonne.
Serie z krótkimi odcinkami
3‑Nen D‑Gumi Glass no Kamen (DLE)
Seria oryginalna / Premiera: 3.10.2016
Klasyczna manga shoujo, Glass no Kamen, opowiadająca o losach młodziutkiej Mayi, która nieoczekiwanie dla siebie trafia do szkoły teatralnej i wchodzi w pełne zawiści i rywalizacji środowisko aktorskie, doczekała się już dwóch porządnych adaptacji w postaci serii anime z 1984 i 2005 roku. W 2013 roku powstała jeszcze parodystyczna seria trzyminutowych odcinków, w których z bohaterek uczyniono członkinie nastoletniego żeńskiego gangu. Podobnym tropem ma iść omawiany tutaj tytuł – tym razem bohaterowie są zwykłymi licealistami, zaś satyra, zgodnie z zapowiedziami twórców, ma skupiać się na krytyce współczesnego społeczeństwa.
Właściwie warto o tej serii wspomnieć tylko jako o ciekawostce. DLE to studio specjalizujące się w krótkich formach, zaś ze zwiastunu wynika, że będziemy mieć do czynienia z topornie animowaną grafiką komputerową. Nie należy się też spodziewać niczego poza bardzo hermetyczną komedią, zrozumiałą i zabawną zapewne tylko dla japońskich fanów cyklu.
Ameiro Cocoa in Hawaii (EMT Squared)
Adaptacja mangi / Premiera: 2.10.2016
Ameiro Cocoa in Hawaii jest kontynuacją Ameiro Cocoa oraz Ameiro Cocoa: Rainy Color e Youkoso. Doceńcie konsekwencję w nazewnictwie! Poprzednie dwie serie to anime wyjątkowe – pierwsze znane mi przypadki serialu mającego zaledwie dwuminutowe odcinki, które mimo to są nudne jak flaki z olejem. Ideą serii jest prezentowanie bishounenów pracujących w knajpie Rainy Color podczas urokliwych czynności dnia codziennego. Nie jest to oryginalna idea i niestety są pewne seriale, które czynią to lepiej. To prawie wszystkie seriale.
Każdy odcinek to zwykle jakiś dialog, zwykle pozbawiony sensu i zwykle równie mało interesujący. W trakcie dialogu można obserwować bishounenów, którzy są namaziani niezwykle koślawo. Lepiej więc zasłonić oczy, przytkać uszy, a że rąk nie starczy, proponuję wyłączyć ekran.
Ciekawszy od adaptacji jest komiksowy oryginał, czyli manga publikowana w sieci za pośrednictwem aplikacji, gdzie dialogi są czytane przez anglo- lub japońskojęzycznych aktorów, co można zmieniać w locie, tak samo jak język tekstu. Komiks broń Boże nie dostarcza rozrywki lepszej niż serial, ale może być przydatną apką do pomocy przy nauce obcego języka. Gdyby twórcy anime poszli tą drogą, to mogłoby mieć sens. W obecnej nie miało i mieć nie będzie.
Ani Tore! XX (Rising Force)
Seria oryginalna / Premiera: 5.10.2016
Eri, Yuu, Asami, Shizuno i Shion to piątka dziewcząt, których marzeniem jest zostać idolkami. Jak jednak wiadomo, w showbiznesie warunkiem absolutnie niezbędnym do odniesienia sukcesu jest piękne ciało oraz sprawność fizyczna. Dlatego też bohaterki próbują wszystkiego, od zwykłych ćwiczeń poprzez aerobik, jogę i Tai chi, żeby osiągnąć swój cel. Jak widać, nie zdołały tego dokonać w poprzedniej serii, ale przed nimi druga szansa, zaś do ich grupy dołącza nowa członkini, Sakura (w tej roli Eri Suzuki, która ostatnia grała Hikari w Amanchu!).
Czy chodzi o zachęcenie widzów do ćwiczeń, czy może o okazję do pokazania wyginających śmiało ciała dziewuszek, pokazywanych pod najróżniejszymi kątami? Uznajmy, że grzeczność nie pozwala szukać odpowiedzi na to pytanie. Trzyminutowe odcinki nie dają wielkich możliwości fabularnych, ale w tej formule nie jest to szczególnie poważna wada. Gorzej, że pierwsza seria została przez czytelników Tanuki przyjęta z wyraźnym brakiem entuzjazmu, a to oznacza, że jej kontynuacja także zapewne nie wzbudzi szczególnego zainteresowania.
Ao Oni ~The Animation~ (Studio Deen)
Adaptacja gry / Premiera: 3.10.2016
Nawiedzony dom i czwórka nastolatków, którzy najwyraźniej nie słyszeli starej maksymy, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła – w tym przypadku całkiem dosłownie. Zamiast przeżyć dreszczyk emocji, muszą uciekać, by ratować życie – a powodzenie ucieczki zależy od tego, czy zdążą na czas rozwiązywać kolejne zagadki i łamigłówki logiczne. Tak przynajmniej prezentuje się fabuła mało znanej (i całkowicie poważnej) japońskiej gry, która doczekała się już wcześniej adaptacji w postaci dwóch filmów live action. Seria anime to jednak typowo komediowy dodatek, z króciutkimi odcinkami i bohaterami w formach super‑deformed.
Prawdę mówiąc, troszeczkę szkoda, że ten tytuł został tak po macoszemu potraktowany, bo horrorów anime nie ma zbyt wiele, jednak z drugiej strony trudno byłoby pretekstową fabułę gry rozciągnąć na pełną serię telewizyjną. Ciekawych może zainteresować wiadomość, że na 2017 rok jest planowany animowany film, który wierniej ma oddawać klimat oryginału. Tutaj nie należy się raczej nastawiać na nic szczególnego, chociaż ciekawe jest to, że za animację odpowiada nie jedno z pomniejszych studiów specjalizujących się w krótkich formach, ale Studio Deen, które będzie pracować także przy wspomnianym wyżej filmie. Może powstanie przynajmniej zabawna parodia gatunku?
Bernard Jou Iwaku (Creators in Pack)
Adaptacja mangi / Premiera: 7.10.2016
Zamiast kwiatów, zamiast wstążki / Kupowała Wandzia książki, / Ale żadnej nie czytała; / Ot tak tylko, byle miała. Te słowa, napisane przez poczciwego Jachowicza, mogłaby przyjąć za motto Sawako, tytułowa „panna Bernard”, która bardzo lubi sprawiać wrażenie oczytanej, za to zupełnie nie chce jej się faktycznie czytać. Nie przeszkadza jej to prowadzić ze znajomymi dyskusji na temat największych dzieł literatury japońskiej i światowej.
Jak by nie patrzeć, to brzmi całkiem obiecująco. Taki koncept miałby niewielkie szanse pociągnąć „pełną” serię, ale wydaje się w sam raz na krótkie odcinki. Pytanie, na ile inteligentnie i z pomysłem zostaną wykorzystane nawiązania do klasyki literackiej – no i oczywiście na ile widzowie to będą w stanie docenić. Na plus zapowiada się obsada. Sawako zagra Eri Kitamura (m.in. Yachiyo w Working!, Sayaka w Mahou Shoujo Madoka Magica), a w role jej przyjaciółek, zagorzałej fanki science‑fiction Shiori oraz miłośniczki przygód Sherlocka Holmesa, Sumiki, wcielą się odpowiednio Mikako Komatsu (m.in. Tsugumi w Nisekoi, Bluesy w Taboo‑Tattoo) i Aya Suzaki (m.in. tytułowa bohaterka Tamako Market, Kaede w Ansatsu Kyoushitsu).
Cheating Craft (Blade)
Seria oryginalna / Premiera: 5.10.2016
Udręczonych uczniów i zestresowanych studentów nie trzeba przekonywać, jakie znaczenie mają klasówki, kolokwia i wszelkiego rodzaju egzaminy, których wynik może zaważyć na całej przyszłości danej osoby. Wprawdzie w realnym życiu sukcesy akademickie nie zawsze przekładają się na sukces życiowy, mówimy jednak o anime. I o Japonii. Tak czy inaczej, jeśli celem jest zdobycie jak najlepszego wyniku na egzaminie, podejścia są dwa. Można uczciwie zakuwać albo… oszukiwać. Nasz bohater, Mumei, to typ kombinatora. Koui, jego kuzynka, to kujonka. Czy może się zdarzyć, że będą musieli połączyć siły?
Zapowiedziane nieoczekiwanie anime, za którym – podobnie jak za Bloodivores i To Be Hero – stoi Emon Animation Company – może nie być takie najgorsze. Wprawdzie dla studia Blade to pierwszy samodzielny projekt, ale zarówno scenarzysta, Takamitsu Kouno, jak i reżyser Keitarou Motonaga mają spore doświadczenie. Około dziesięciominutowe odcinki pozwalają już na poprowadzenie jakiejś fabuły, więc może nie będziemy mieli do czynienia tylko ze zlepkiem gagów. Zaś w roli Koui pojawi się rzadziej ostatnio słyszana Rie Kugimiya.
Gakuen Handsome (Team YokkyuFuman)
Adaptacja gry / Premiera: 4.10.2016
Gakuen Handsome jest adaptacją gry boys‑love o tej samej nazwie, której twórcą jest Tohoku Penet. Gra została wydana na PC w 2010 roku, a trzy lata później trafiła na urządzenia mobilne.
Fabuła rozpoczyna się w momencie, gdy siedemnastoletni Yoshiki Maeda przenosi się do Baramon High School – prywatnej szkoły, do której uczęszcza elita uczniowska z całej prefektury. W szkole napotyka oczywiście typowe postaci pojawiające się w tego rodzaju produkcjach: oryginalnego nauczyciela, kapitana drużyny piłkarskiej i przyjaciela z dzieciństwa, z którym drogi się rozeszły dawno temu. I jak to zwykle bywa, bohater ma możliwość zaangażowania się w związki czy to miłosne, czy też przyjacielskie, a nawet wejścia z kimś w konflikt.
Tak mniej więcej wygląda fabuła gry. Jak natomiast będzie wyglądało anime? Pierwszym, co się rzuca w oczy, jest… grafika. Delikatnie ujmując, prezentująca się jak wyobrażenia początkujących rysowników na temat tego, jak wygląda męska mangowa twarz. Krzywo. A nawet bardzo krzywo. Ale takie było od początku zamierzenie twórców, którzy dzięki połączeniu tak brzydkiego rysunku i animacji Flash zdobyli rzesze wiernych fanów. Na tyle wiernych, że w przeciągu pięciu dni od rozpoczęcia publicznej zbiórki pieniędzy na zrobienie serii anime, udało im się zgromadzić ponad 2 miliony jenów.
Seria planowana jest na dwanaście trzyminutowych odcinków i jeden dodatkowy, który zostanie wydany na płycie DVD. W sierpniu wydano już OAV, także króciutą, a także dwa muzyczne wideo promujące jedną z postaci. Naprawdę porażający widok. Reżyserią zajmie się Toneso Kiashi, natomiast w roli głównej usłyszymy Natsukiego Hanae. Cóż, podobno każde anime znajdzie amatora. Zważywszy na sukces kampanii, przypuszczam, że to także.
Hagane Orchestra (Fanworks)
Seria oryginalna / Premiera: 10.10.2016
W zrujnowanym świecie przyszłości ludzie odbudowują i przerabiają stare machiny wojenne, by posłużyły w nowych bitwach… Jeśli jednak ta zapowiedź zabrzmiała groźnie, proponuję spojrzeć na towarzyszący jej obrazek. Anime Hagane Orchestra ma zdaje się głównie promować grę na smartfony, której premiera nastąpi w okolicy premiery serii telewizyjnej.
Zwiastun nie pokazuje niestety, czy zobaczymy jakiekolwiek pojazdy w akcji, prezentuje natomiast stado piszczących panienek. W związku z tym nie wiadomo, czy mamy się spodziewać podanej w lekki sposób prezentacji możliwości gry, czy też scenek rodzajowych mających zainteresować widza bohaterkami i zachęcić do sięgnięcia po grę ze względu na nie. Widać nawet odrobinę fanserwisu, chociaż przypuszczam, że będzie miał on charakter raczej komiczny niż erotyczny. Nie zapowiada się nic szczególnego, chociaż fani militariów (w zestawieniu z uroczymi dziewczątkami) może zechcą rzucić na to okiem.
Kiitarou Shounen no Youkai Enikki (Creators in Pack)
Adaptacja mangi / Premiera: 5.10.2016
Oto tytuł o którym nie mogę powiedzieć nic pewnego, ale do którego już na wstępie mocno się uprzedziłam.
Główny bohater, Kiitarou, to wyczuwający obecność nadprzyrodzonych bytów dzieciak, sama seria zaś, reklamowana jako „w ogóle niestraszny” komediowy horror, to jego „pamiętnik”, dokumentujący spotkania chłopca z wszelkiej maści tałatajstwem zaludniającym japoński folklor. Wyglądałoby mi to na produkcję dla dzieci, ale fakt występowania na grafice promocyjnej czterech panienek rozmaitego typu nasuwa mi myśl pt.: „harem”, a obecność w tej ferajnie niekryjącej się ze swoimi wdziękami lisicy myśl kolejną, a mianowicie „humor ecchi”. Tym samym odczuwam pewnego rodzaju dysonans poznawczy. Uprzedziło mnie jednak co innego: otóż brzmienie imienia bohatera, koegzystencja z youkai oraz stylowa fryzurka z grzywką zaczesaną na jedno oczko to aż nazbyt oczywiste nawiązanie do, u nas być może nie kojarzonego w tak oczywisty sposób, demonicznego chłopca z cmentarza, czyli Gegege no Kitarou, stworzonego przez Shigeru Mizukiego.
Reasumując, wszystko to nie nastraja mnie zbyt optymistycznie, spodziewam się czegoś balansującego na granicy gatunków i, być może, mocno wtórnego. Ciekawe, czy bardzo się pomylę.
Koneko no Chii: Ponponra Daibouken (Marza Animation Planet)
Adaptacja mangi / Premiera: 2.10.2016
Tytułowa Chii, malutka biało‑bura koteczka, pewnego pamiętnego dnia zgubiła się swojej mamie i zamieszkała z rodziną państwa Yamadów. Jak wie każdy, kto miał do czynienia z takim stworzeniem, z małym kotkiem w domu nie można się nudzić… Szczególnie że Chii, pomysłowa i samodzielna, wypuszcza się także na wyprawy po okolicy. Na podstawie mangi o jej przygodach powstały dwie serie anime oraz pojedyncza OAV. Formuła króciutkich odcinków doskonale sprawdzała się w tym przypadku, dlatego właściwie nie dziwi, że – skoro materiał wyjściowy na to pozwolił – sięgnięto po tę historię jeszcze raz. Nowa seria różni się jednak od poprzednich tym, że została stworzona w całości w trójwymiarowej grafice CG. Zmianie uległa także obsada, z wyjątkiem tytułowej bohaterki – we wszystkich pozostałych rolach usłyszymy nowych seiyuu.
Zmiana obsady nie jest w tym przypadku aż tak poważnym problemem. Części widzów może natomiast nie odpowiadać strona wizualna, sądząc po zwiastunie – kluskowata i dość sztampowa, przez co seria wygląda właściwie zupełnie jak jej amerykańskie odpowiedniki. Na pewno będzie bezpieczną propozycją dla dzieci, a jak pokazują słynne już „filmiki z kotkami”, motyw przewodni w postaci perypetii przesłodkiej koteczki to samograj. Chociaż z drugiej strony, czy wygenerowany komputerowo kot może wygrać z prawdziwymi futrzakami, królującymi na Instagramie i YouTube?
Mahou Shoujo Nante Mou Ii Desu kara. Second Season (PINE JAM)
Adaptacja mangi / Premiera: 5.10.2016
Jak powszechnie wiadomo, mahou shoujo to jeden z tradycyjnych filarów przemysłu anime, co jednocześnie oznacza, że w miarę upływu czasu coraz trudniej o coś oryginalnego w tym gatunku. No, chyba że mówimy o parodii z magical boys w rolach głównych… Ale to raczej nie ta bajka, nawet jeśli założenie jest komediowe, bo główna bohaterka w ramach magicznej przemiany ubiera się w kostium kąpielowy, co ją rzecz jasna mocno zawstydza i w związku z tym nie ma ochoty pełnić obowiązków magicznej dziewczynki. W sumie się jej nie dziwię, zwłaszcza że jest w delikatnym wieku i dopiero zaczyna się tu i tam zaokrąglać. Poza tym w obsadzie podobno typowy standard: magiczny stworek ze słabością do loli, a jakże, i grupka psiapsiółek. Natomiast, co zapewne, przy dobrej woli, można uznać za rys oryginalny, nie ma podobno typowych mahoushoujowych wrogów ani walk (przy braku owej woli natomiast może się pojawić słowo nuda). Piszę „podobno”, bo ani mangowego oryginału, ani pierwszego sezonu na oczy nie widziałam i nie planuję tego stanu zmieniać, nawet jeśli odcinki trwają pięć minut.
[Chwila namysłu, wyszukiwanie, pięć minut później:] No dobrze, tylko z poczucia obowiązku względem czytających te słowa oraz z uwagi na niewielką stratę czasu obejrzałam pierwszy odcinek, i bynajmniej nie zachęcił mnie do kolejnego. Kontynuację zatem polecić mogę tylko tym, którym się podobała poprzednia odsłona – aczkolwiek wnioskując z opinii w sieci, twórcy powinni raczej pójść za sugestią zawartą w tytule: mou ii.
Nobunaga no Shinobi (TMS Entertainment)
Adaptacja mangi / Premiera: 4.10.2016
Chidori, młoda adeptka trudnego fachu ninja, ma jedno marzenie, za to naprawdę wielkie: chce służyć pomocą słynnemu Odzie Nobunadze, który niegdyś osobiście uratował jej życie. Komediowa manga poświęcona jej przygodom ukazuje się od 2008 roku i ma już dziewięć tomów, więc materiału na przygody bohaterki nie zabraknie. Nie da się też ukryć, że krótkie odcinki w tym przypadku wydają się najlepszym rozwiązaniem. Z udostępnionego kilka miesięcy temu odcinka zerowego wynika, że może nawet da się w króciutkich odcinkach zmieścić jakieś okruchy fabuły, za to na pewno nie widać na razie ani śladu fanserwisu.
Duża część serii z krótkimi odcinkami to albo rozmaite „dziwactwa”, skrajnie hermetyczne i nieprzystępne dla zachodniego widza, albo też komedie oparte na powtarzalnych gagach, zbyt miałkie, by wzbudzić zainteresowanie. Gdybym jednak miała typować „miniatury”, dla których jest jakaś nadzieja, Nobunaga no Shinobi znalazłoby się wśród nich, przede wszystkim ze względu na reżysera, Akitarou Daichiego, który ma bardzo dobre wyczucie zarówno komedii, jak i krótkiej formy. Dla zachęty można dodać, że w roli Chidori wystąpi Inori Minase, zaś w obsadzie pojawiają się także takie nazwiska jak Rie Kugimiya czy Tomokazu Seki.
Okusama ga Seitokaichou! +! (Seven)
Adaptacja mangi / Premiera: 2.10.2016
Hayato Izumi w szkolnych wyborach musiał zadowolić się stanowiskiem wiceprzewodniczącego samorządu uczniowskiego – fotel prezesa zgarnęła bowiem Ui Wakana, dziewczyna tyleż śliczna, co proponująca odważny program propagowania wolnej miłości. Od tej pory Hayato będzie miał ją na głowie przez 24 godziny na dobę, albowiem po szkole Ui zamienia się w jego samozwańczą „żonę” i mieszka z nim pod jednym dachem. Czy zdrowy nastolatek może nie wykorzystać takiej sytuacji? Cóż, może, jeśli jest bohaterem zwykłej serii telewizyjnej, a nie mangi hentai...
Pierwsza seria nie pozostawia specjalnych złudzeń, czego można się spodziewać dalej: tego samego. Czyli mocno erotyzującej komedii, która stawia na sugestywne sceny, pozycje i dźwięki, starając się przy tym nie przekraczać granicy, za którą stałaby się produktem stricte +18. Widzowie, którym poprzednia część się spodobała, zapewne nie będą mieli nic przeciwko kontynuacji, szczególnie że w poziomie wykonania nie powinna zajść żadna różnica – pytanie brzmi tylko, na ile łatwo dostępna będzie wersja nieocenzurowana. Oczywiście seria haremowa nie byłaby sobą, gdyby w nowej odsłonie nie dorzuciła kogoś do otaczającego bohatera wianuszka piękności. W tym przypadku ma to być przewodnicząca klubu fotograficznego, Honoka Saijou, którą zagra Sora Tokui (Nico w Love Live!, Chloe w Luck and Logic).
Sengoku Choujuu Giga ~Kou~ (ILCA)
Seria oryginalna / Premiera: 9.10.2016
To będzie wybitnie niszowa seria krótkometrażówek, której tytuł tłumaczy się jako „Karykatury dzikich zwierząt z okresu Sengoku”. Skomplikowane, ale dokładnie wyjaśnia, o co chodzi – to zbiór lekkich historyjek ze zwierzakami, umieszczonych w tytułowym okresie; na kadrach pojawiają się również smoki i demony. Motyw zwierząt udających ludzi zdaje się ściągnięty z jednego z najbardziej znanych zwojów Choujou jinbustsu giga, kreska już niekoniecznie, ale ten serial nie aspiruje do miana kulturalnej rekonstrukcji. Grafika jest stylizowana na malowane pędzlem zwoje, wątpię w jej wierność historyczną, ale i tak prezentuje się efektownie.
Warstwa wizualna to podstawowy powód, dla którego można by się zabrać za oglądanie, ale widać problem, bo budżet wydaje się za mały, aby była to prawdziwa atrakcja. Póki patrzy się na nieruchome kadry jest ślicznie, ale klatek animacji jest niewiele, oj niewiele. Ambicje to anime ma spore, ale możliwości dużo bardziej ograniczone. Jest to z pewnością ciekawostka, może też wyjdzie dobra produkcja dla dzieci, ale chyba niewiele więcej.
Soul Buster (Studio Pierrot)
Adaptacja manhuy / Premiera: 4.10.2016
Pochodząca z XIV wieku chińska powieść Opowieści o Trzech Królestwach na przestrzeni lat doczekała się niezliczonych wariacji i przeróbek, stając się pożywką nie tylko dla popkultury chińskiej, ale także japońskiej. Jej ślady i nawiązania do niej odnajdziemy w wielu komiksach i animacjach. Soul Buster, manhua autorstwa Bai Mao, rozgrywa się we współczesnych Chinach, gdzie bohaterowie klasycznej powieści mogą być wzywani za pomocą specjalnych kart. Jeśli kogoś interesuje poziom wierności historycznej, to należy dodać, iż Zhou Yu, jeden ze słynnych generałów tego okresu, przedstawiony został jako srebrnowłosa, biuściasta piękność.
Na plus tej produkcji przemawia nie najgorsza kreska (przynajmniej sądząc po zwiastunie i plakatach promocyjnych) oraz piętnastominutowe odcinki, które pozwalają już na normalne prowadzenie fabuły. Na minus – oparcie tejże fabuły na koncepcie karcianki, nie dość, że z natury dość absurdalnym, to jeszcze zajeżdżonym na śmierć w najróżniejszych wydaniach. Naprawdę trudno będzie z tego wycisnąć coś więcej niż pospolitą reklamówkę, chyba że efekty specjalne ze zwiastuna to część faktycznej oprawy graficznej i seria spróbuje postawić na intrygującą, nietypową oprawę oraz klimat. Nie robiłabym sobie jednak na to zbyt wielkich nadziei.
To Be Hero
Seria oryginalna / Premiera: 5.10.2016
Bohater tej serii, znany po prostu jako „Ossan”, jest młodym, przystojnym i rozwiedzionym projektantem desek klozetowych (ej no, ktoś musi wymyślać te wszystkie przezroczyste cuda z zatopionymi plastikowymi rybkami!). Samotnie wychowuje córkę, która – będąc grzeczną i pilną uczennicą – nie sprawia mu poważniejszych kłopotów. Pewnego dnia jednak nasz bohater w zaskakujących (i mających związek z klozetem) okolicznościach dowiaduje się, że świat jest w niebezpieczeństwie, ale on może go uratować, jako że niniejszym zostaje obdarzony supermocami. Niestety przemiana w superbohatera ma pewne konsekwencje – wiąże się z bardzo drastyczną zmianą wyglądu zewnętrznego. Serio, jeden taki gość w żółtym dresiku powinien spojrzeć na to i się naprawdę cieszyć, że tylko wyłysiał.
Emon Animation Company, uczestniczące w tym sezonie także w produkcji Bloodivores oraz Cheating Craft, do pracy nad tą serią ściągnęło samego Shin'ichiego Watanabe, czyli ojca (nie)sławnego Excel Saga. Ponieważ mamy do czynienia z serią oryginalną, można się domyślać, że reżyser będzie miał znaczący wpływ na kształt opowiadanej historii, zaś podane wyżej zawiązanie fabuły podpowiada, z jakiego rodzaju humorem się zetkniemy. Innymi słowy: tak szalone, że aż dobre, czy może parada nieśmiesznych klozetowych gagów? Przyznam, że sama jestem ciekawa, co też z tego wyjdzie.
Co i kiedy, czyli kolejność premier
- 1 października
- Bloodivores
- Bubuki Buranki: Hoshi no Kyojin
- Digimon Universe: Appli Monsters
- Natsume Yuujinchou Go
- Shuumatsu no Izetta
- Time Bokan 24
- WWW.Working!!
- 2 października
- Ameiro Cocoa in Hawaii
- Gundam: Tekketsu no Orphans 2
- Koneko no Chii: Ponponra Daibouken
- Magic‑Kyun! Renaissance
- Mahou Shoujo Ikusei Keikaku
- Monster Hunter Stories: Ride On
- Okusama ga Seitokaichou! +!
- Show by Rock!! #
- Tiger Mask W
- Touken Ranbu: Hanamaru
- Uta no Prince‑sama: Maji Love Legend Star
- ViVid Strike!
- 3 października
- 3‑Nen D‑Gumi Glass no Kamen
- 12‑sai ~Chicchana Mune no Tokimeki~ [2016]
- Ao Oni ~The Animation~
- Idol Memories
- Kaitou Joker [2016a]
- Stella no Mahou
- 4 października
- Gakuen Handsome
- Nobunaga no Shinobi
- Shakunetsu no Takkyuu Musume
- Soul Buster
- Soushin Shoujo Matoi
- Trickster: Edogawa Ranpo „Shounen Tanteidan” yori
- 5 października
- Ani Tore! XX
- Cheating Craft
- Kiitarou Shounen no Youkai Enikki
- Mahou Shoujo Nante Mou Ii Desu kara. Second Season
- Nanbaka
- Nazotokine
- To Be Hero
- 6 października
- Brave Witches
- Bungou Stray Dogs [2016]
- Flip Flappers
- Hibike! Euphonium 2
- Keijo!!!!!!!!
- Yuuri!!! On Ice
- 7 października
- All Out!!
- Bernard Jou Iwaku
- Dream‑Fes!
- Drifters
- Girlish Number
- Haikyuu!! Karasuno Koukou vs Shiratorizawa Gakuen Koukou
- Watashi ga Motete Dousunda
- 8 października
- Ajin 2
- Classicaloid
- Long Riders!
- Lostorage incited WIXOSS
- Sangatsu no Lion
- 9 października
- Occultic;Nine
- Sengoku Choujuu Giga ~Kou~
- Udon no Kuni no Kin’iro Temari
- 10 października
- Hagane Orchestra
- 14 października
- Fune o Amu
- 22 października
- Luger Code 1951
Bungou Stray Dogs [2016] (Bones)
Drifters
Fune o Amu
Lostorage incited WIXOSS
Luger Code 1951
Occultic;Nine
Sangatsu no Lion
Raz jeszcze dzięki wielkie Redakcjo za przygotowanie zapowiedzi sezonu. Niesamowicie ułatwia to życie :)
Ajin 2 – pierwsza seria bardzo mi się podobała więc chętnie zobaczę dalszy ciąg i nawet cieszę się, że to, prawdopodobnie, jeszcze nie będzie koniec tej historii.
Ameiro Cocoa in Hawaii – będę oglądać bo może tym razem odkryje tajemnicę tej serii, dlaczego skoro pod praktycznie każdym względem i w praktycznie każdej kategorii jest sporo lepszych anime, to tamte nie dostają kontynuacji a ta ma już trzecią serię. Do tego co znaczy to „Hawaii”, przecież nie dostali raczej takiego budżetu żeby zmienić scenerię.
Bubuki Buranki – pierwsza seria, mimo głupot czy absurdów, była naprawdę dobrą serią na odprężenie i miała właściwie większość tego, co oczekuję od takiej serii: dynamiczna akcja, dobra muzyka, parę okazji do pośmiania się. Obawiam się głównie tego, że w kontynuacji będzie za mało Reoko i nie będzie komu ją zastąpić (ale czy w ogóle możliwe jest ją zastąpić?).
Bungou Stray Dogs – pierwszy sezon pokazał całkiem ciekawych bohaterów (poza Edogawą Ranpo , którego wolałbym już nie oglądać). Do tego, poza okazjonalnymi dłużyznami, w miarę przyjemnie mieszał komedię, dramat, zagadki i akcję z standardowym konfliktem wartości nr 23: „ocalę wszystkich (a przynajmniej tę loli, którą wszyscy inni chcą zabić)” vs „myśl realistycznie dzieciaku , nie można uratować wszystkich (a zwłaszcza tej loli)”. Mam nadzieję, że drugi sezon utrzyma poziom pierwszego rozwijając jednak już rozpoczęte wątki.
Lostorage incited WIXOSS – chociaż nie jest to kontynuacja a nowe anime, to ze względu na osadzenie go w znanym z poprzednich serii universum umieszczam tę serie w tym miejscu. Jestem chyba jedną z niewielu (może jedyną), której podobały się obie poprzednie serie Wixossa więc ucieszyłem się, że będzie kolejne anime i liczę, że będzie mi się podobało podobnie jak poprzednie, chociaż lepiej może nie mieć zbyt wygórowanych nadziei. Zastanawia mnie jednak czas w jakim będzie rozgrywać się ta historia: bo jeśli po wydarzeniach z Lostrorage spread to muszą wymyślić jakikieś wiarygodne wyjaśnienie dlaczego karty ciągle istnieją, no chyba, że zmienił się ich system ale na to nie wygląda. Dlatego bezpieczniej chyba byłoby dla twórców przyjąć, że czas akcji pokrywa się z tym z pierwszych serii albo go poprzedza.
Okusama ga Seitokaichou +! – pierwsza seria nie była najlepsza wśród komedii ecchi, wolałbym więcej o realizacji programu wyborczego a mniej samego romansu, ale w tym sezonie nie widzę zbyt wielu anime z tego gatunku więc na bezrybiu i seitokaichou ryba.
Show by Rock !! # – chociaż niezbyt lubię serię muzyczne, to akurat Show by Rock był na tyle sympatyczną serią i miało na tyle dobre piosenki, że chociaż przed myślałem iż skończy się na jednym odcinku to zostałem do końca. Wtedy zastanawiałem się czy zrobią kontynuację ale historia wydawała się na tyle zamknięta, że trudno mi było sobie wyobrazić dalszy ciąg jednak jak widać Plasmagicii ciągle nie dość.
Z nowych serii chce zobaczyć przynajmniej jeden odcinek (kolejność alfabetyczna):
Bloodivores – z seriami na podstawie chińskich komiksów, bez względu na to czy są lepsze czy słabsze mam jeden problem: za dużo tego gadania o różnych energiach, poziomach mocy, chi, ki, fi do, re, mi i atakach w których ciężko się połapać a do tego strasznie to nudzi więc mam nadzieje, że tym razem ograniczą się do tradycyjnego picia krwi. A obejrzę bo po prostu lubię serię z wampirami.
Brave Witches – kiedyś myślałem żeby obejrzeć Strike Witches ale zawsze jakoś nie było czasu a po tym zapominałem o tym tytule. Teraz, biorąc pod uwagę, że koncept jest taki sam a do obejrzenia pewnie będzie mniej niż przy Strike, to wyglądana dobrą okazję żeby rzucić okiem.
Drifters – jestem bardzo entuzjastycznie nastawiony do tej serii bo wiele informacji wskazuje na to, że to seria bardzo w moim guście: świat, do którego trafiły znane postacie historyczne, wartka akcja humor itd. Do tego ma taki świetny trailer, po nim moją faworytką na razie jest ta postać, która nazywa się Easy ale mam nadzieje, że reszta postaci nie będzie gorsza.
Flip Flappers – nazwa brzmi głupio ale lubię mahou shoujo a do tego opis fabuły nie brzmi jakoś tragicznie, plus seiyuu, które mi się podobały w poprzednich rolach więc przynajmniej ten jeden odcinek zobaczę. Tylko czego one na tym obrazku mają takie czarne nogi?
Keijo!!!!!!! – ten tytuł aż krzyczy. Raczej nie oglądam sportówek ale tu pomysł na sport jest tak absurdalny, że nie postrzegam tej serii tych kategoriach ale raczej jako komedie ecchi z elementami absurdu. Do tego jakoś zasady dyscypliny kojarzą mi się z rytualną grą piłką ludów Mezoameryki chociaż tu chyba nie będzie wyrywania serc.
Luger Code 1951 – podobnie jak blob lubię historie o wilkołakach. Do tego trailer wyglądał nieźle chociaż nie mówił za wiele. Obawiam się tylko tego, że podobno będzie to tylko jeden odcinek, liczyłem raczej na pełnowymiarową serię a nie wstęp.
Mahou Shoujo Ikusei Keikaku – ja na szczęście widzę inne opcje poza skrajnymi dla tego anime. Wystarczyłoby mi gdyby to był serial na poziomie Ilyi (a raczej pierwszej serii lub Drei bo już Zwei kulało): seria z walkami i humorem, pewną ilością fanserwisu (od tego się raczej nie ucieknie), dramatyzmu i „mroczności” – nie wielkie dzieło ale też coś, przy czym nie trzeba się męczyć jak na galerach, żeby obejrzeć do końca.
Nanbaka – dużo kolorów i absurdalna komedia – od początku to anime wpadło mi w oko. Ciekawe czy ta ekranizacja wraz z wcześniejszym Prison School zapowiada nowy gatunek – anime więzienne. W takim razie w kolejce do ekranizacji czekają choćby Apocalypse no Toride czy Area D.
Nazotokine – anime oparte na zagadkach – lubię zagadki więc spróbuję i mam nadzieje, że nie okażę się za nudne/pogmatwane/zbyt hermetyczne.
Occultic; Nine – chociaż w serii gdzie bohaterowie badają niewyjaśnione zjawiska wolałbym kryptozoologię niż zjawiska paranormalne, to też może być. Do tego, bohaterowie dziwacy na plus.
Shuumatsu no Izetta – czyli seria w której alternatywna III Rzesza z zmienioną nazwą i fikuśnym herbem atakuje Tyrol. Ja jestem raczej na tak chociaż wolę jak magii towarzyszą miecze i łuki niż nowoczesny sprzęt bojowy. Zapewne w tej wizji innej II wojny (która tu może nawet nie być światowa) zobaczymy połączenie panu faktów historycznych z naszego świata z pomysłami z innej rzeczywistości, takimi jak magia. Trailer nawet mi się podobał, myślałem, że będzie gorzej wyglądał.
Soushin Shoujo Matoi – jak wyżej, lubię mahou shoujo a tu jeszcze prawdopodobny dodatek shintoistycznych motywów.
Touken Ranbu: Hanamaru – z opisu i obrazka wynika że to serie skierowana głównie do dziewczyn i to jeszcze w stylu ekranizacji gier otome więc pewnie do szybkiego porzucenia ale może się mylę, może nie będzie tak źle, może będzie tam nawet coś ciekawego, może będą niezłe walki, może…
Trickster: Edogawa Ranpo – seria detektywistyczna – tu liczę na ciekawe odpowiednio dużego kalibru: morderstwa, rabunki, podpalenia. Największe zagrożenie poza nudnymi lub przewidywalnymi zagadkami stanowi to, że bohaterowie będą denerwujący lub mdli.
Vivid Strike! – podobnie jak przy Brave Witches to dla mnie okazja do spróbowania tego świata, charakteru anime o przygodach Nanohy (mam nadzieje, że akurat pod tym względem ta seria nie będzie się różniła od poprzedniczek) bez ryzyka, że jak zobaczę parę odcinków to nawet jeśli mi się średnio spodobają to będę czuł potrzebę obejrzenia tych kilku serii tylko po to żeby zobaczyć jak to się zakończy.
Jeszcze zobaczę pewnie niektóre z serii o krótkich odcinkach ale nie chce mi się o tym rozpisywać.
Błąd
Odwrotnie. WWW.Working to właśnie oryginał (pierwsza manga), a Working!! to jest spin‑off.
Polacy lubią narzekać
Sezon Jesienny Anime 2016
moja lista anime o które planuję zahaczyć wygląda następująco:
- Shuumatsu no Izetta, ciekawe nie powiem, więc spróbuję.
- WWW.Working!!, luźne serie na popołudnie do pośmiania się zawsze miło przyjmuję.
- Trickster, po prostu zapowiada się ciekawie, więc daje szansę jak przy większości serii z tego sezonu… (praktycznie brak pewniaków :/)
- Hibike! Euphonium 2, to hibike, tyle wystarczy. :d
- All Out!!, zahaczam bo madhouse, i tylko dlatego.
- Drifters, w sumie nie wiem czemu chcę to oglądać, może dlatego, że Manga w Polsce będzie wychodzić i chcę zobaczyć z czym to się je.
- Ajin 2nd Season, to samo co przy pierwszym sezonie, lubię takie klimaty.
- 3‑gatsu no Lion, daję szansę bo manga nawet dobrze oceniana, a tak to nic nie wiem i nic nie oczekuję od tej pozycji.
- Occultic;Nine, lubię takie wariacje, a że za serię odpowiada ktoś od Steins;Gate to z miłą chęcią zahaczę.
Masakra… jak tego mało… :/
Może coś się napatoczy w trakcie trwania sezonu jak znajdę faktyczną chwilkę czasu wolnego, ale wątpię. Ubolewam, czekam na zimę, a w trakcie świąt i wolnych chwil nadrabiam zaległości.
Brave Witches – Strike Witches to seria która mnie jakoś omineła i nigdy specjalnie nie czułem do niej pociąg taki by później ją obejrzeć. Patrząc po materiałach promocyjnych, wydaje się że będzie to praktycznie to samo… więc eh, co mi tam. Muszę przyznać, że w tym przypadku na decyzję podjęcia tej serii wpłyneło studio SilverLink, które jak nigdy nie robi wspaniałych show, tak zawsze robi show które mi się daje oglądać. Lubię to studio.
Drifters – stanowczo anime, które zgromadzi dużo oczu do telewizorów. Spodziewam się rozrywki na godnym poziomie.
Flip Flappers – Anime Oryginał, małe studio i PV które pewnego rodzaju prostotą i kolorystyką zwróciło moją uwagę. Nie spodziewam się cudów, bo czuję jednak w kościach, że będzie to raczej prostolinijne show. Ale też takie anime jak to nie powstają żeby się mocno sprzedać, to nie wygląda na show pod publiczkę i jestem ciekaw co nam chcą Twórcy sobą pokazać.
Fune o Amu – Jednak nie czuję tej serii. Chyba po prostu nie mam ochoty na zwykłość w tym sezonie, a także lista płac wcale mnie nie zachęca do spróbowania.
Girlish Number – Uhhhhh… wygląd tego show i designy postaci tak bardzo krzyczą do mnie nijakością, że nie mogę. Dam pierwszy odcinek pewnie by zobaczyć czy ma to w sobię jakąkolwiek ikrę, ale uhhhhhhhh… Nie to że są one złe, są bardzo miłe dla oka, lecz są troszkę dla mnie zbyt gładkie, okrągłe… nawet ten plakat z tą paleta barw po prostu się stapia w jeden blob i trochę się obawiam że seria taka będzie… blob
Hibike Euphonium 2 – Hahahahaha… no jasne że będę oglądał, w końcu pierwsza część to było moje anime roku.
Keijo!!!!!!!! – Taki fanservice lubię. W sensie pomysł na sport jest tak durny, że to już samo w sobie zwraca moją uwagę. Jak długo ta seria będzie w stanie tą uwagę utrzymać? Pewnie nie za długo bo nie mam ani grama wiary w studio które to robi… ale może materiał źródłowy ma odpowiednio dużo dystansu by przykuć na dłużej? Na parę wieczorów śmiechu, cycków i tyłków mi to starczy, więc oh well… I am a simple man.
Long Riders! – Cute girls doing cute things, słodkie dziewczęta robiące słodkie rzeczy. Spodziewam się dużo ciepełka związanego z tym że sobie razem jeździmy z przyjaciółmi i tratatatatata whatever… Zobaczę to, chociaż raczej spodziewam się średniaka.
Lostorage incited WIXOSS – Uniwersum Wixossa mi się bardzo podobało, notabene też sama karcianka jest jedna z fajniejszych machanicznie jakie grałem. Ogromnie żałuję, że jest to produkt tylko i wyłącznie japoński. Pierwszy sezon był… nazwijmy to nieudanym eksperymentem, lecz tutaj zaczyna się problem z Lostorage… bo w sumie nie ma on nic wspólnego z poprzednim poza światem. Inne bohaterki, inny reżyser, inny scenarzysta.
Ten sezon Wixossa to jest wielka niewiadoma i ze względu na swoje zaciekawienie uniwersum. Tak, jestem bardzo zaciekawiony gdzie pójdzie ten sezon. Mam nadzięję w stosunku do tej serii
Luger Code 1951 – dla śmiechu, może być głupio śmiesznie. Tyle mam do powiedzenia, pewnie szybko pójdzie w odstawkę
Mahou Shoujo Ikusei Keikaku – ten sezon jest obfity w Magical Girl shows. W przeciwieństwie do Avellany, nie jestem specjalnie zrażony próbami kopiowania Madoki. Było już parę serii które próbowały to osiągnąć jak np. wyżej omawiany pierwszy sezon Wixoss‑a, lecz były także w miare udane próby kopiowania tej formuły jak Yuuki Yuuna. W którą stronę pójdzie te show? Ciężko powiedzieć, bo jak napisała Avellana dużo tutaj zależy od subtelności i atmosfery. W każdym razie ja na pewno się przekonam co z tego wyjdzie.
Nanbaka – niezbadane są ścieżki Satelight… Na to wydajecie kasę którą trzepiecie na Symphogearach? Gdzie zapowiedziany sezon 4 i 5. No w każdym razie paradoksalnie, chyba zobaczę odcinek czy dwa dla śmiechu mimo, że ogólnie mam średnio ochotę oglądać bishów.
Occultic;Nine – w tym sezonie daruję sobie produkcje A‑1
Sangatsu no Lion – prosta sprawa Shaft, bez udziwnień, a może być fajnie. Potraficie tak jeszcze? Nie? Tak? Zobaczymy
Shakunetsu no Takkyuu Musume – wygląda słabo, może jeden odcinek żeby być fair, ale spodziewam się szybkiego dropu.
Shuumatsu no Izetta – Mam spory sentyment do oryginalnych serii, tak samo mam spory sentyment do zwariowanych pomysłów. 2 Wojna światowa, magia, europa i w ogóle co się tu będzie dziać, ja proszę Was. Prawie takie Valkyrie Chronicle.
Soushin Shoujo Matoi – o to to, jestem bardzo ciekaw tej serii co z niej wyjdzie. PV pokazywał coś naprawdę ładnego a jednocześnie wszystko wskazuje na to że będzie to trochę bardziej aktywne Magical Girl show. Zamiast szkoły klimat będzie bardziej fantasy, a magia tez będzie trochę bardziej mistyczna (troszkę) no i fabuła może być trochę bardziej przygodowa.
Dodatkowo powiem, że po Re: Zero studio White Fox mi po prostu niesamowicie zaimponowało dedykacją do swoich projektów. I to anime Oryginal? Coś do czego ja mam ogromną słabość? Jestem bardzo podekscytowany co z tego będzie. Seria ma aspekty moe co widać na trailerach, ale mi to pasuje.
Stella no Mahou – Oh, może to będzie New Game które mnie nie bedzie wkurzać? To anime przynajmniej nie udaje tego czym nie jest, to są dziewczynki i one będą robić gre w szkole. Ok, spoko, jestem kupiony. Nie zdziwie się jak więcej będzie tam o grach niż w New Game. Silver Link robi w tym sezonie dwie serie, więc to ta będzie robiona na budżecie i na szybko… ale Silver Link daję radę ukrywać swoje braki, więc będzie biednie, ale przyjemnie.
Touken Ranbu: Hanamaru – Dogakobo robi anime a facetami‑mieczami… ehhh… Czeeeeemu znowu omine show tego studia. New game był dla mnie niestrawny, ale wizualnie i prezentacją to studio zawsze się wyróżnia. Więc drogi target audience tego show… cieszcie się.
ViVid Strike! – Nanoha, tyle mi wystarczy by obejrzeć to anime. Jest to jedna z bardziej dziwacznych serii jakie zawitały na ten rynek. Postać z gry porno, dostała kiedyś reklame Magical Girl, więc potem zrobili anime. Najeżone to wszystko seksualizacją 11 letnich dzieci i brutalną fabułą. W połowie seria przemienia się z typowej historii o magicznej dziewczynce w sci‑fi historie o kosmicznym międzygalaktycznym biurze do zwalczania przestępców którzy chcą zniszczyć świat. Były tam motywy utraty dzieci, zastępczych i w ogóle było to show napakowane. Kolejny sezon to była moralnie szara historia w której autentycznie chciało się kibicować tym złym. Następny sezon to już w ogóle rozwinięcie uniwersum do takiego stopnia, że szczeka opada, nasze bohaterki dorastają i dorabiają się córki. Kolejne show jest już praktycznie tylko o tej córce. Piszę o tym, bo nanoha to bardzo specjalna seria o której trzeba coś wiedzieć… To nie są dobre anime, ale one są napakowane ambicją czy pomysłami, często tymi samymi rzeczami które działają przeciwko serii. Vivid Strike, ma szansę być tym samym… szczególnie, że serie powróciła do macierzystego studia (A‑1 pictures ssie).
To anime może być wszystkim, ale jest duża szansa że będzie warta uwagii.
Yuuri!!! on Ice – PV wyglądały cudownie. Mappa to dobre studio. Może i są bishe, ale na pewno sobie pozwolę spróbowac to anime. Powiem też, że łyżwiarstwo figurowe to akurat bardzo dobry temat na anime, kiedyś je dosyć sporo oglądałem… Chętnie zobacze je w wersji anime.
Uhhhhh… dużo tego. W każdym razie powiem tak. Ostatni sezon był dla mnie bardzo słaby. Ten wygląda na wypełniony po brzegi oryginalnymi show, lub takimi które coś tam mają w sobie. Jest parę silnych pozycji, jest dużo niewiadomych.
Bardzo mi się podoba ten sezon
Jesień 2016 - nie taki zły sezon, no bez przesady!
Serio ludzie?
Co czytam komentarze przy każdej zapowiedzi sezonu, to takie same wypowiedzi – źle, niedobrze. Wielcy znawcy, którzy ŁASKAWIE wybiorą jedną, czy dwie serie. Otaczki mają chyba za dużo w du***.
Dla mnie sezon jak każdy inny. Kilka pewniaków (w tym większość kontynuacji), kilka średniaków, a reszta wielka niewiadoma.
All Out!! – lubię sportówki, o rugby jeszcze nic nigdy nie oglądałam, nie znam zasad tego sportu, więc mam nadzieję, że nam co nieco powyjaśniają na początku.
Drifters – Hellsinga przemęczyłam, ale może to będzie lepsze.
Fune o Amu – nie mogę się doczekać tego tytułu, nie wiedziałam, że anime będzie na podstawie takiej znanej książki, dla mnie must see.
Haikyuu!! 3 – szkoda, że tak mało odcinków, ale no skoro ma być jeden mecz…
Hibike! Euphonium 2 – co do kontynuacji tego anime mam mieszane uczucia. Przyjemnie mi się to oglądało, ale chyba będę musiała powtórzyć pierwszy sezon, bo mało co pamiętam.
Nanbaka – oczojebne Meganebu przeżyłam, to i to mnie nie zabije, a lubię takie luźne serie.
Natsume Yuujinchou Go – kocham <3
Sangatsu no Lion – to jeszcze nie wiem, zobaczę po opiniach i pierwszym odcinku.
Udon no Kuni no Kin'iro Temari – to będzie cudowne, już to wiem. Uwielbiam anime z małymi dziećmi (nawet jeśli owe dzieci, to tak naprawdę zwierzęta xD)
Watashi ga Motete Dousunda – nie wiem czego się spodziewać, czytałam kiedyś pierwsze rozdziały mangi i były takie sobie. To jest w ogóle romans, czy tylko komedia? Cierpię ostatnio na deficyt romansów, więc przydałoby mi się coś z tego gatunku.
Yuuri!!! on Ice – to jest mój absolutny pewniak. Zakochałam się w teaserze. Już nawet pomijając ten fanserwis, to grafika jest po prostu przepiękna, a łyżwiarstwo daje nam nadzieję, na fajne efekty.
Gakuen Handsome – nie mogłam się powstrzymać xD Jak widzę ten plakat, to płaczę.
- Natsume Yuujinchou Go ( obowiązkowo )
- Ao Oni ~The Animation~ (grałam w grę, więc zobaczę co oni tam zrobią. )
Ogólnie, sezon dla mnie dobry, bo mam do obejrzenia więcej niż jedną serię ^^.
W tym sezonie nic dla mnie praktycznie – obowiązkowo Drifters, bo manga jest wspaniała no i te Appmony, w stosunku do których na chwilę obecną mam mieszane uczucia.
Jak dla mnie serie, które powinny wyjść świetnie albo bardzo dobrze, to: Natsume, Fune wo Amu, Hibike, Yuri on Ice (jak widzę teksty, w których sprowadza się to do fanserwiśnej pseudo sportówki to ręce opadają, bo patrząc po wszelkich źródłach szykuje się nam tu nadzwyczaj dopracowany tytuł właśnie pod względem sportowym; niestety fujoshi się nam ostatnio strasznie rozbestwiły i przyćmiewają innych widzów, więc podejrzewam, że ich komentarze odrzucą resztę najbardziej -.-), Drifters (choć to niekoniecznie moje klimaty), Haikyuu, 3‑gatsu .
Natomiast z pozostałych tytułów, ciekawie zapowiadają się: All Out, Long Riders, Occult;Nine, może Shakunetsu, może Stella no Mahou, Trickster, Udon no Kuni, Watashi ga Motete (serio… to może być jeden z niewielu dobrych reverse haremów – samo to, że jest to adaptacja mangi, a nie kolejnego shitu otome swoje robi; no i bohaterka fujoshi to przynajmniej nie kolejny pusty tępak występujący w roli głównej), nowy Working, zaś z krótkich epków Bernard‑jou, może Gakuen Handsome jak żart chwyci, może Kiitarou.
Z opcji, które na pewno spróbuję: Drifters, Udon no Kuni no Kin'iro Temar, WWW.Working!!, Cheating Craft
Z tych, które „mogą się nadać”: Fune o Amu, Luger Code 1951, Occultic;Nine, Okusama ga Seitokaichou! +!(jeśli nie przegną pały z fanserwisem), To Be Hero(zakładając, że humor będzie miał jakiś tam poziom).
Poza tym sezon wydaje się naprawdę słaby, ewentualnie kilka kąsków dla fanów serii sportowych.
Tragedia